Niewątpliwie system większościowy jest bardziej demokratycznym systemem wybierania przedstawicieli niż systemy proporcjonalne, gdzie domniemane preferencje wyborców są podstawą do decydowania przez jakieś organy, kto dostał mandat, a kto nie. Wszak to wyborcy mają decydować, a nie oddawać w czyjeś ręce decyzji na podstawie domniemań i niezgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
Jednak w systemach większościowych (bo wbrew różnym akolitom, na świecie istnieje nie tylko system JOW) są różne możliwości dokonywania wyborów.
Najpopularniejszy z nich system – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze – charakteryzuje się tym, że kraj podzielony jest na 460 okręgów wyborczych (odpowiadających mniej więcej wielkością powiatowi), w których w głosowaniu wybierany jest jeden przedstawiciel. Zasada jest prosta – kto dostaje więcej głosów, ten wygrywa i dostaje mandat. System ten (pod nazwą FPTP - First-Past-The-Post) najlepiej w praktyce jest znany na przykładzie Wielkiej Brytanii. Sprawdza się w tamtejszej demokracji, chociaż niezadowoleni też są (patrz: http://www.electoral-reform.org.uk).
Podstawowym problemem związanym z systemem FPTP jest fakt, że do bycia wybranym wystarczy zwykła większość głosów. Oznacza to duży rozziew między ilością głosów, jakie oddano na przedstawicieli poszczególnych partii, a ilością uzyskanych przez te partie miejsc w parlamencie. Poniższa tabela przedstawia te różnice na przykładzie wyborów z maja 2005:
Partia
|
Głosy
|
%Głosów
|
Mandaty
|
%Mandatów
|
Labour
|
9,566,618
|
35.2
|
356
|
55.1
|
Conservative
|
8,785,941
|
32.4
|
198
|
30.7
|
Liberal Democrats
|
5,985,414
|
22.0
|
62
|
9.6
|
D.U.P.
|
241,856
|
0.9
|
9
|
1.4
|
S.N.P.
|
412,267
|
1.5
|
6
|
0.9
|
Sinn Fein
|
174,530
|
0.7
|
5
|
0.8
|
Plaid Cymru
|
174,838
|
0.6
|
3
|
0.5
|
S.D.L.P.
|
125,626
|
0.5
|
3
|
0.5
|
U.U.P.
|
127,414
|
0.5
|
1
|
0.2
|
Respect
|
68,094
|
0.3
|
1
|
0.2
|
Independent
|
18,739
|
0.1
|
1
|
0.2
|
UKIP
|
605,973
|
2.2
|
--
|
--
|
Green
|
257,695
|
1.0
|
--
|
--
|
BNP
|
192,746
|
0.7
|
--
|
--
|
Scottish Socialist Party
|
43,514
|
0.2
|
--
|
--
|
Veritas
|
40,481
|
0.1
|
--
|
--
|
Alliance
|
28,291
|
0.1
|
--
|
--
|
Scottish Greens
|
25,760
|
0.1
|
--
|
--
|
Liberal
|
19,068
|
0.1
|
--
|
--
|
Inni
|
252,466
|
0.8
|
1
|
0.2
|
Razem:
|
27,148,975
|
100.0
|
646
|
100.0
|
Dodatkowo pojawia się pojęcie „głosu straconego”, tj. takiego, który został oddany na kandydata nie uzyskującego mandatu. Oczywiście można powiedzieć, że wybrano najlepszego, ale niesmak pozostaje i prowadzi do kontestowania tego systemu wyborczego. W wyborach w maju 2005 jedynie trzech członków Izby Gmin uzyskało wynik powyżej 50% głosów w swoich okręgach. System ten zmusza partie polityczne do wystawiania w jednym okręgu jednego kandydata w celu uniknięcia „utraty” głosów – to też jest zarzut wobec FPTP. Najlepiej wytłumaczyć to na przykładzie dylematów polskiego wyborcy, zwolennika PO, który na kartce wyborczej ma Jarosława Gowina i Janusza Palikota. Wolałby poprzeć Gowina, ale zastanawia się, czy jego głos nie będzie stracony…
System FPTP prowadzi w prosty sposób do polaryzacji sceny politycznej przy udziale dwóch dużych partii – jednej centrowo-prawicowej (powiedzmy, że PiS) i drugiej centrowo-lewicowej (powiedzmy, że PO) i „przystawek”, czyli w Polsce pewnie tę rolę pełniłyby PSL z SLD i może jakieś jeszcze inne stwory. Bardzo trudno jest przebić się kandydatom niezależnym, ponieważ system prowadzi do tego (poprzez racjonalizację decyzji o koalicjach przedwyborczych), że zgodnie z prawem Duvergera stosowanie systemu większościowego typu FPTP prowadzi do praktycznej dwubiegunowości sceny politycznej.
Kolejny problem to „geografia wyborcza”. W systemie FPTP (w przeciwieństwie do innych systemów) wielkie znaczenie ma fakt, czy wyborcy popierający daną partię są geograficznie skoncentrowani (jak laburzyści), czy też wyborcy są równomiernie rozproszeni po wszystkich okręgach (jak Liberalni Demokraci). Efekt? Laburzyści otrzymali 35.2% głosów i otrzymali 55.1% miejsc w parlamencie, a Liberalni Demokraci przy 22.0% głosów zajmują jedynie 9.6% miejsc w parlamencie.
Zaletami systemu FPTP przedstawianymi przez zwolenników JOW są: jego prostota (a więc niskie koszty głosowania), zdolność do wyłonienia większościowego rządu (w warunkach brytyjskich i innych krajów, gdzie system długo działa) i powiązanie posła z okręgiem, a nie z partią.
Zasadniczo idea głosowania i liczenia głosów jest prosta – powiat, lokalna komisja, liczenie głosów i wynik. Żadnych procedur, wyliczania, przeliczania itp. Ale… Okręgi wyborcze muszą być mniej więcej równe, aby równa była waga głosu. Ponieważ w ostatnich wyborach w 2007 roku uprawnionych do głosowania było 30 473 301 wyborców (bo wielkość okręgów liczy się w wyborcach, a nie mieszkańcach, jak błędnie podaje się na stronie www.jednomandatowe.pl), to przy 460 posłach wyznaczamy modelową wielkość okręgu na 66 246 wyborców. A to oznacza, że nie wszędzie jednostka administracyjna – jaką jest powiat – będzie okręgiem wyborczym. Polskie powiaty liczą od 12 586 do 616 669 wyborców. Tak więc dla każdych wyborów – na skutek zmian demograficznych – należy wyznaczać nowe okręgi wyborcze. O tym zwolennicy JOW nie piszą, ale jest powszechnie wiadomo, że można poprzez manipulowanie granicami JOW manipulować wynikiem wyborów (casus wyborów na Litwie, gdzie połączono typowo polskie rejony solecznickie i podwileński z miastem Wilno, gdzie większość stanowią Litwini). Poza tym każde wybory to koszt – trzeba przeliczać wyborców i powiadomić ich o tym, do jakiego okręgu wyborczego należą.
I gdzie tutaj powiązanie posła z okręgiem? Z którym okręgiem? Jeśli w każdych wyborach mogą być inne granice!
Zdolność do szybkiego wyłonienia większościowego rządu też jest względna – świadczy o tym właśnie prawo Duvergera. Przy ciążeniu systemu do dwubiegunowości partii, również liczba miejsc w parlamencie dąży do dwubiegunowości. Nie jest to zarzut wobec FPTP, bo jeszcze trudniej może być wyłonić rząd w parlamencie złożonym z wielu przedstawicieli małych partii (przykład izraelskiego Knessetu), ale wobec argumentu na rzecz JOW. Po prostu JOW nie gwarantuje stabilnej większości – jest tylko lepszy od innych systemów.
Wybór lepszego kandydata w FPTP. Tutaj też JOW nie daje gwarancji – może dojść do sytuacji (czysto hipotetycznej, ale na zasadzie argumentum ad absurdum dobrze pokazującej zjawisko), że jeden kandydat dostaje w okręgu 33 124 głosy, a drugi 33 122 głosy. A zatem lepszy kandydat to ten, który uzyskał o 2 głosy więcej – czy to jest miara „lepszości”? Prawda jest taka, że wygra ten kandydat, który przekona do siebie większą ilość wyborców.
W obecnej sytuacji mamy do czynienia z wyborami „bardziej znanych” kandydatów. Najlepszym przykładem jest wybór do PE Bogdana Kazimierza Marcinkiewicza w okręgu katowickim. Człowiek znikąd zgarnął mnóstwo głosów nie dlatego, że był znany, ale dlatego, że miał nazwisko… Oczywiście zwolennicy JOW powiedzą, że tego nie będzie w ich systemie, ale jakoś gwarancji nie widzę. Widzą za to ryzyko, że ludzie będą wybierać tych bardziej znanych – już obecnie głosują na „jedynki” na listach, bo to zwalnia z myślenia: oddałem głos na „moją” partię, więc go nie zmarnowałem, a już „oni” wiedzą, kogo wystawić. Nie zastanawiają się, kto z kandydatów na liście partyjnej jest lepszy, więc dlaczego mieliby zacząć się zastanawiać przy JOW? Wtedy nie ma się co zastanawiać tylko głosować na kandydata „swojej” partii. Proste?
Załóżmy, że w okręgu X do wyborów staje z jednej strony Janusz Palikot, Jarosław Kurski, Wojciech Olejniczak lub Waldemar Pawlak, a z drugiej strony Jan Kowalski lub Andrzej Nowak. Ci pierwsi dysponują całym aparatem partyjnym, pieniędzmi (z budżetu), strukturami, doświadczeniem. Ci drudzy mają za sobą doświadczenie, wiedzę, dobre chęci, uczciwość. Stawiam dolary przeciw orzechom, że wygra osobnik z pierwszej grupy. W telewizji, radio, na bilbordach, plakatach, ulotkach, w prasie będą kandydaci z pierwszej grupy. Nawet nie muszą się starać i organizować spotkań wyborczych. Małe okręgi nie zmniejszą ich szans – ile spotkań muszą zorganizować lokalni kandydaci, by dotrzeć do wszystkich wyborców? Jaki jest tego koszt i potrzebny na to czas? Całość załatwi dobre planowanie mediów i odpowiednia kasa. Oczywiście, można powiedzieć, że taki Jan Kowalski czy Andrzej Nowak powinni zorganizować sobie grono zwolenników, przekonać ludzi, zapewnić zaplecze logistyczne. Ale za jakie fundusze? A może JOW wcale sam z siebie nie gwarantuje nam takich władz jakie byśmy chcieli?
W częściach następnych:
TRS (Two Round System) – czyli większościowa ordynacja w dwóch turach w okręgach jednomandatowych
AV (Alternative Vote) – czyli zaznaczamy swoje preferencje
BC (Block Vote) – czyli większościowa ordynacja w okręgach wielomandatowych
Inne tematy w dziale Polityka