Ronin. Ronin.
686
BLOG

Tyran z Mińska ułaskawia ... Czas zdwoić czujność ...

Ronin. Ronin. Polityka Obserwuj notkę 2

 

Łukaszenka lekko zmienia kurs … Byłbym jednak ostrożny z przypisywaniem temu tyranowi – watażce ludzkich uczuć czy choćby odruchów …
Albo zatem potrzebuje kasy którą ma Europa albo szykuje jakieś większe świństwo wobec swojego narodu … Albo co wielce prawdopodobne … Jedno i drugie. Nie wykluczam że chodzi też o hokejowe mistrzostwa.
Mam nadzieję że nasi decydenci – megalomani pamiętają jeszcze jak ich potraktował ostatnio …
Poniżej za „Wyborczą” rozmowa z najpoważniejszym konkurentem Łukaszenki w wyborach prezydenckich 2010.
W weekend Białoruś uwolniła dwóch znanych opozycjonistów. Andrej Sannikau to najgroźniejszy rywal Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich w 2010 r., Dzmitryj Bandarenka był jego współpracownikiem. Gdyby wyników nie sfałszowano, Sannikau spotkałby się z Łukaszenką w drugiej turze. W wieczór wyborczy został pobity, aresztowany i oskarżony o organizowanie zamieszek. Posłano go do łagru. Wychudzony i wyraźnie postarzały opozycjonista niechętnie zgodził się opowiedzieć o więziennych przeżyciach.


Andrej Sannikau: Zwolnienie było otoczone tajemnicą, jak wszystko w naszym kraju. Każdego dnia marzyłem o wolności, miałem nadzieję, że wkrótce wyjdę, ale nie spodziewałem się, że zdarzy się to akurat w tę sobotę. Kiedy ogłoszono, że mam się zbierać ze swoimi rzeczami, pomyślałem, że znowu mnie gdzieś przenoszą. Ale po rewizji usłyszałem, że zapadła decyzja o zwolnieniu, i odstawiono mnie na dworzec kolejowy.

Docierały informacje, że był pan dręczony i torturowany.

- Administracja wywierała na mnie presję. Wykorzystywano do tego również innych więźniów. Rozumiałem, że władze więzienne dostały rozkaz z góry. Ale po co to robili? Chcieli mnie złamać? Czy zadręczyć? Tego nie wiedziałem. Najtrudniejszy był okres po wywiezieniu mnie z Nowopołocka do innego łagru. Wtedy zaczęły się prowokacje.

W państwowej telewizji pokazano nagrania z więzienia. Wiedział pan, że jest filmowany?

- Umieszczono mnie w celi z podglądem. Zostałem o nim poinformowany. Chcieli, żebym podpisał, że się na to zgadzam. Odmówiłem. Ale wiedziałem, że będę stale nagrywany. I że te materiały zostaną wykorzystane propagandowo.

Kiedy poprosił pan Łukaszenkę o łaskę?
Andrzej Poczobut: Jak wyglądało wyjście na wolność?

- Napisałem podanie 20 listopada. Własnoręcznie i w pełni świadomie. Chciałem powstrzymać narastające prowokacje i złagodzić presję.

Pomogło?

- Natychmiast zostałem całkowicie odizolowany od zewnętrznego świata. Napisałem do rodziny, że podpisałem podanie o łaskę, ale listy do mnie nagle przestały dochodzić. Nie pozwalano na widzenia z obrońcą. Byłem w całkowitej próżni informacyjnej. To trwało do 20 stycznia. Dopiero wtedy zobaczyłem się z adwokatem. Cztery dni później miałem widzenie z żoną i matką. To świadczy, że wobec mnie były inne plany... Nie chciałbym teraz zagłębiać się w szczegóły. Zdaję sobie sprawę, że wszystko, co powiem, może zaszkodzić tym więźniom politycznym, którzy nadal siedzą. Teraz dla nas wszystkich najważniejsza jest walka o ich uwolnienie.

Czy będzie pan dalej działał w polityce?

- Będę żył. Na razie muszę dojść do siebie, bo wciąż nie wierzę, że jestem na wolności. I muszę przepracować w sobie to, co przeżyłem.


Źródło: Gazeta Wyborcza


Ronin.
O mnie Ronin.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka