Ale o co chodzi… ?
Kierując się najbardziej mi odpowiadającą definicją polityki … autorstwa Stephena D. Tanseya twierdzącego że polityka obejmuje szeroki wachlarz sytuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi interesami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, i konkurują ze sobą, gdy cele są sprzeczne… Twierdzę że jak zwykle u nas teoria łączy się z praktyką …
Parafrazując jednego z moich ulubionych Profesorów … Miodka :
„Teoria jest wtedy, kiedy wiemy wszystko, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, kiedy wszystko działa, a nikt nie wie dlaczego. W tym kraju łączymy teorię z praktyką. Nic nie działa i nikt nie wie dlaczego.”
Tak moim zdaniem wygląda w naszej Ojczyźnie uprawianie polityki …
Faktem jest że dla większości świadomych obywateli synonimem określenia „polityk” stało się ostatnio pojęcie „warchoł” … Uzasadniać tego nie muszę i nie zamierzam zresztą … Nasuwa się jedynie pytanie … Jeżeli politycy nienawidzą się jak wściekłe psy i ubliżają sobie na wzór meneli … Do czego może się posunąć podjudzony i rozjuszony elektorat … ?
I kto poniesie za te ewentualne czyny odpowiedzialność … ?
Pomyślcie głąby … Zanim nie będzie za późno.
Inne tematy w dziale Polityka