rosemann rosemann
667
BLOG

O stronicowaniu i reszcie imponderabiliów

rosemann rosemann Rozmaitości Obserwuj notkę 55

 

 

Zacznę od tego, że nie wiem czemu ma służyć stronicowanie. To znaczy tu i tam przeczytałem jakieś strzępki sugestii, złośliwostki. Ale nie wiem.  Myślę też, że nawet jakby mi jakoś bardziej dokładnie tłumaczyć, to też nie za bardzo pojmę.

Zaczynam od tej kwestii, bo czuję, że nie tylko ja mam ten problem.

Oburzacie się, że nikt was nie uprzedził ani z nie konsultował w sprawie nieszczęsnego stronicowania. Gdyby, no dajmy na to, zwrócił się do mnie jakiś Admin czy nawet i sama Bogna Janke z zapytaniem co sądzę o wprowadzeniu stronicowania, odpowiedziałby pewnie z mądrą miną że owszem albo też, że nigdy w życiu i obie odpowiedzi miałyby dokładnie taką samą wartość merytoryczną. Byłyby rezultatem nie mojej opinii tylko obawy, by nie wyjść przez Adminem czy Bogną Janke na debila, co się nie zna na internecie i fachowych terminach z nim związanych.

Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z podziałem, myślałem, że źle wkleiłem tekst. Ale, przy całym swym ograniczeniu, jakoś szybko domyśliłem się, do czego jest ta dwójka na samym dole.

Piszecie szanowne koleżanki i szanowni koledzy, że to stronicowanie dramatycznie wam życie utrudnia, przeszkadza w rozumieniu tekstu i takie tam. Pozwolę sobie zapytać złośliwie, jak wy do jasnej choinki radzicie sobie z czytaniem książek? W komentarzu u Frankiego Furbo nawet wyraziłem obawę, że podczas tej czynności musicie strasznie postponować autora, który pisze za długie teksty a już szczególnie Jana Gutenberga, co wam te długie teksty okrutnie stronicuje.

Czytając uwagi co niektórych, że po jednej stronie dają sobie spokój z dłuższym tekstem starałem się rozumieć ich racje . Ponieważ lubię akurat takich autorów, którym rzadko zdarza się, na obecne standardy, zmieścić choćby i w dwóch stronach, pospieszyłem do takiego, któremu czasem i siedem nie starcza. I jakoś ręka mnie nie boli od klikania kolejnych cyferek czy też pola „następna”. Gdyby tak jeszcze trzeba się było na każdej stronie logować, rejestrować albo coś w ten deseń, zrozumiałbym. Ale nie trzeba.

Zadedykuję wam, szanowne koleżeństwo, anegdotę z książki Tomasa Brussinga „Aleja Sloneczna” Jeden z jej bohaterów, mieszkaniec enerdowskiego Berlina Wschodniego zamarzył, by mieć płytę Rolling Stones „Exlile on Main Street”. Udał się we wiadome sobie miejsce, gdzie interes uliczny prowadził typek, u którego można było zamówić każdą płytę świata. Oczywiście nie za darmo. Ów bohater, zwany o ile pamiętam (ale mogę się mylić) Kudłatym ustalił z typkiem kwotę i termin dostawy. Po ustalonym czasie pojawił się w tym samym miejscu i ku swemu zdumieniu dowiedział się, że umówione 150 marek miało być markami zachodnimi a nie enerdowskimi.

- Na tyle to ja bym musiał pracować dwa miesiące – zakwilił zrozpaczony.

Typek popatrzył na niego z pogardą i odrzekł chłodno.

- Jeśli Stonesi mogli pracować dwa miesiące by nagrać tę płytę to ty chyba też możesz by ja mieć.

Myślę więc, że jeśli ktoś napracował się pisząc tekst na trzy, pięć czy siedem stronic obecnego Salonu 24 to wy, jego dotychczasowi czytelnicy, właśnie z szacunku dla jego pracy możecie poświęcić znacznie krótszy czas na te trzy, pięć czy siedem dodatkowych kliknięć.

Obecny protest w większym stopniu wynikł, tak się domyślam, z dość niemiłego sposobu odniesienia się pani Bogny Janke do protestujących przeciw zmianom w Salonie. I ja bym nawet się włączył, wyrażając zresztą wstępnie zainteresowanie, w powstrzymywanie się od publikowania. Przez tydzień czy ile tam chcecie.

Ale dla odmiany ja postawię pewien warunek. Otóż, szanowni protestujący, zadeklarujcie też, że przez rok, pół, no choć miesiąc, będziecie powstrzymywać się w „salonowych” dyskusjach od stosowania argumentów w rodzaju „spadaj gnoju”, „ty komuchu” i podobnych, równie merytorycznych. Śmiem bowiem podejrzewać, że użyła pani Bogna, gdy tak was dotykała swymi słowami, w bardzo mocno złagodzonej formie, języka, jakim tutaj zbyt często się posługujemy.

Oczywiście spodziewam się zarzutu, że załatwiam tym tekstem jakieś swoje osobiste interesy z Administracją. Otóż ten, kto tak pomyśli, będzie miał całkowitą rację! Chodzi o kwestie komunikacji z adminami, na które się koleżeństwo też skarży.

Szanowna Administracjo, po latach wzajemnego ucierania się i wy i ja wiemy, że są tylko dwa sposoby, bym, jako osoba uzależniona, przestał w Salonie publikować. Albo zamkniecie mi konta albo was bardzo grubo obrażę i… zamkniecie mi konta. Na to drugie nie pozwala mi charakter. Zatem daruję sobie kolejne prośby kierowane przyjętą droga i poproszę o to jeszcze raz. Publicznie.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości