Zastanawiam się, jak dalece wcielając się w jakąś rolę człowiek musi się z nią utożsamić. Czy grający w jasełkach albo i w poważnym, wielkim misterium rolę Chrystusa aktor w mniejszym stopniu pozwolić sobie może na niezauważone podstawienie przerastającemu go talentem koledze, odgrywającemu Judasza nogi? Bo już w drugą stronę jakby już mnie razi. A nawet się rozumie.
Przyszło mi to wszystko do głowy nie przypadkiem. W jednej telewizji natknąłem się na rozmowę z szefową prowadzonej przez stację fundacji, która właśnie rozpoczęła swoją akcję mikołajkową. Polega ona na tym, że w ustalonym okresie zyski z reklam, emitowanych przez stację są przeinaczone na ów charytatywny cel.
Pani prezes stwierdziła, że reklamodawcy już czekają w kolejce, dopytują się i potrząsają niemałymi kiesami.
Też bym tak chciał. Oczywiście także potrząsać pokaźna kiesą ale przede wszystkim mieć komfort w postaci kolejki chętnych do pomocy w takiej akcji. I stąd ta moja zazdrość mikołajkowa.
Nasza świąteczna akcja nie ma oczywiście takiego zasięgu i takiego rozmachu jak ta zaanonsowana w ogólnopolskiej telewizji. My mamy dwadzieścia czworo dzieci, którym chcielibyśmy sprawić w Boże Narodzenie trochę radości w ich nie zawsze radosnym życiu.
Akcja już się zaczęła, toczy się powoli i, mam nadzieję, rozkręci się by w końcu dotrzeć do zaplanowanego celu. I 24 grudnia Mikołaj z pełnym workiem zawita do ośrodka w Szczypiornie, gdzie kolejny raz czekać na niego będą dzieci, które wysłały do niego list ze swymi marzeniami.
Jeśli ktoś chciałby dołączyć do kolejki, która pewnie nigdy nie będzie taka jak ta w telewizji ale też może zrobić coś naprawdę dobrego, zapraszam do mojej notki linkowanej niżej albo do kliknięcia banneru akcji, umieszczonego przez Administrację Salonu 24 na stronie głównej. Znaleźć go da się bez trudu.
http://rosemann.salon24.pl/618195,sztuka-obdarowywania
Inne tematy w dziale Rozmaitości