rosemann rosemann
2397
BLOG

Czy można bronić słusznych spraw w sposób faryzejski

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 82

W rozpalonym na nowo sporze o dopuszczalność aborcji zdecydowanie bliżej mi do Terlikowskiego niż do tej pani, co weszła do kościoła tylko po to żeby wyjść i żeby goście z Czerskiej mieli fajne zdjęcia. I nie chodzi rzecz jasna o kwestie estetyki bo w obu wymienionych przypadkach trudno za wiele jej się dopatrzyć.

Mój nieuleczalny chyba idealizm każe mi ciągle jeszcze myśleć, że dla większości kobiet, które decydują się na aborcję jest to krok dramatyczny a często prawdziwa tragedia. Moje poczucie realizmu nie pozwala mi się łudzić, że tak pozostanie i za jakiś czas usuniecie dziecka nie będzie równie obciążające już nie sumienie a jedynie psychikę co usunięcie zęba.

Moje poczucie konsekwencji, przy pełnej świadomości, że nie byłem i nigdy nie będę ciężarna kobietą a przez to nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuje ciężarna kobieta (i ta co chce i ta co nie chce noszonego dziecka), nie pozwala mi myśleć o aborcji inaczej niż jako o czymś bezwzględnie złym.

Moje zamiłowanie do logiki zmusza mnie by traktować argument o tym, że nie można kobiety zgwałconej zmuszać do tortury noszenia w sobie owocu gwałtu nie inaczej niż przekonanie, że nie można skazywać rodziny ofiary mordu na świadomość, że rodzina sprawcy mordu chodzi po ziemi a czasem mieszka po sąsiedzku.

Mimo to uważam, że w Polsce A.D. 2016 o ewentualnej zmianie ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży mogłoby zdecydować jedynie ogólnopolskie referendum.

Wiem, zaraz usłyszę argument, że to zbyt fundamentalna sprawa by mógł o tym decydować… Motłoch? Tłuszcza? No powiedzmy, że mieliby o tym decydować obywatele, którzy w takich sytuacjach często kierują się pragmatyzmem a nie twardym zestawem wartości. Atu chodzi o wartość bezdyskusyjną!

Ja się z tym w pełni zgadzam.

I z tym, że sprawa jest poważana i że oddawać tę sprawę pod osąd społeczeństwa to rzecz niekoniecznie przesądzona na korzyść opcji pro life. Ludzie są tylko ludźmi…

Skoro natomiast sprawa jest tak ważna, tak poważna, to… To obywatele maja prawo o niej zdecydować. Niekoniecznie w referendum. Ale mają prawo.

I tu dochodzę do tytułowego faryzeizmu. W słusznej sprawie czy nie, postawa obecnej koalicji tym właśnie w mojej ocenie jest.

Ja rozumiem i zakładam, że chodzi tu faktycznie o szacunek do życia a nie żadne wyrachowanie czy strach przez Kościołem. Ale odpowiedzią na apel Episkopatu powinno być pełne szacunku wyjaśnienie, że obecna władza nie może postawić tej sprawy w obecnej kadencji bo… Bo się na to z wyborcami nie umawiała i nie wie czy są oni za czy przeciw.

Nie twierdze, że PiS i jego sojusznicy w kampanii wyborczej pominęli kwestię ewentualnej zmiany ustawy antyaborcyjnej z wyrachowania. Obawiając się, że części deklarujących poparcie dla prawicowej koalicji nie będzie z takich planów zadowolona i może się od PiS odwrócić. Po prostu uważam, że skoro rzecz w kampanii nie padła, do końca obecnej kadencji nie powinna być przez rządzących podejmowana. Bo wyborcy nie wiedzieli, że w pakiecie dostać mogą i taka zmianę i nie mieli okazji pokazać czy chcą (choć mogli oczywiście jak najbardziej chcieć). Chyba, że teraz właśnie referendum wykaże, iż większość obywateli takiej zmiany chce. Tak byłoby uczciwie. Nie tylko wobec własnych wyborców.

Inaczej faktycznie trzeba będzie zacząć myśleć, że albo PiS od początku zamierzał ustawę zmienić ale o tym nie mówił by sobie nie zaszkodzić w kampanii i nie zmniejszyć szans na jej załatwienie. I to jest właśnie ten faryzejski sposób załatwienia istotnej sprawy.

Albo też PiS w kampanii nie poruszał sprawy bo nie jest ona dla niego istotna lecz teraz ocenił, że poparcie Kościoła jest istotniejsze niż szacunek części wyborców. A to jest postepowanie jeszcze bardziej faryzejskie. W którym kwestia dobra i zła jest na marginesie.

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (82)

Inne tematy w dziale Polityka