W nocy z soboty na niedzielę, po dłuższej przerwie przespacerowałem się po Krakowskim Przedmieściu. Pora była późna, gdyż w jednej z knajpek gościłem przyjaciół z Wrocławia. Pora w sam raz taka, żeby obok ludzi, którzy bronią krzyża gromadzili się li tylko pijani przeciwnicy krzyża, którzy krzycząc mniejszym czy większym bełkotem próbowali przekazywać swoje racje, w czymś co oni uznawali za dyskusję.
Grupka młodych ludzi, dużo młodszych ode mnie na spokojne odpowiedzi jednego z obrońców, reagowali jedynie jazgotem. Kiedy zapytałem, czy przeszkadza im krzyż na Placu Piłsudskiego, usłyszałem odpowiedź, że tak, że przeszkadza. Zapytałem: to dlaczego was tam nie ma? Krzyż jest dużo większy i w jeszcze większym stopniu przesłania przestrzeń publiczną. Na to, niestety, młodzi ludzie nie mieli odpowiedzi, poza jednym, rzekomo bardzo zdolnym studentem prawa z KUL-u, który stwierdził, że tam nikt nie zginął. Na wspomnienie, że krzyż jest nierozerwalnym symbolem śródziemnomorskiej cywilizacji – nie odpowiedział już niczym.
Udało mi namówić tego właśnie spokojnego obrońcę na kilka chwil rozmowy, które przerodziło się w dobre pół godziny. Jego wielki spokój, jego opanowanie, jego uśmiech w stosunku to jazgoczących pijanych wyrostków za naszymi plecami wzbudził mój podziw. Zwłaszcza, że pora była naprawdę późna, a krzyki pijanych „kto nie skacze broni krzyża” były najbardziej łagodnymi, jakie można było usłyszeć.
Spokojny obrońca mówił, że nie będą się szarpać, że będą się modlić i rozmawiać. I to co chcą osiągnąć, chcą osiągnąć pokojowo. Podzielił się refleksją, na temat zasieków ustawionych na wniosek władz miasta, na temat oddelegowanych funkcjonariuszy pilnujących tam „porządku”. Że coś złego dzieje się z państwem, w którym doszło do potrzeby ochrony symboli cywilizacji oraz ochrony kilku osób, które się modlą, przed hordami pijanych gówniarzy.
Tak sobie rozmawiając ze Spokojnym Obrońcą o tej całej patowej sytuacji z krzyżem, jako tematem zastępczym, nasunęła się na myśl jedna rzecz. Jak Pan sądzi, czy już możemy mówić, że doszło do tego, przysłowiowego: „albo my ich, albo oni nas”? Spokojny zamyślił się i po kilku chwilach odpowiedział wolno i w skupieniu: „chyba tak”.
Albo my ich albo oni nas. O to wam chodziło, panowie rządzący z PO?
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka