Tak, ja wiem, już się dwukrotnie odnosiliśmy do tych 13 kilometrów, dzielących Różanystok od wschodniej granicy Unii Europejskiej, czyli od Białorusi, ale one, te kilometry, jakieś symboliczne są, bo co rusz się w naszym życiu pojawiają, a choć jak przystało na chrześcijan, przesądni nie jesteśmy, musimy przyznać, że co 13 kilometr, to 13, ze wszelkimi tego faktu (nie zawsze przyjemnymi) skutkami.
Pamiętacie Państwo wpis, w którym mówiliśmy o
PERSPEKTYWIE, jaką nam daje to nasze unikalne położenie? O tym, że dzięki niej WIDZIMY WIĘCEJ?
No właśnie, a jak ta perspektywa wygląda z drugiej strony i co się wtedy widzi?
Szlaban się widzi. Graniczny.
Kawał drewna, w poprzek drogi. Dotąd – wolno, tam – już nie.
Dotąd – podlegasz tym prawom, jakie by one nie były, dalej – innym.
Na granicę przyjeżdża autokar. Z dzieciakami. Dzieci są z zespołu cymbalistów.
Jak mówi nasz dyrektor festiwalu, Pan Jakub, z takiej wioski, w której nie ma internetu i całą korespondencję prowadziliśmy za pomocą faksu.
Autokar się zatrzymuje umundurowani ludzie przychodzą, patrzą w oczy, w paszporty i znowu w paszporty i znowu w oczy.
I mówią: dalej lepiej nie jedźcie. Dla waszego własnego dobra.
A jak pojedziecie, to nie macie po co wracać.
Tak powiedziano dzieciom spod białoruskiego Brześcia, które zaprosiliśmy do Różanegostoku na drugą edycję Festiwalu, który odbył się w dniach 17-21 maja br.
Zaprosiliśmy je normalnie – jak sąsiedzi, sąsiadów.
Ale białoruscy pogranicznicy tak powiedzieli, jak powiedzieli. Mimo dopełnienia wszelkich formalności. Mimo radości dzieciaków z wyjazdu na festiwal.
I autokar zawrócił. Zabrakło 13 kilometrów, a w koncercie kończącej każdy festiwal Orkiestry Bez Granic, zabrakło dźwięku cymbałów.
Tu nie miejsce, na mediowie kalki i uproszczenia.
Ale jedno jest ewidentne: za wielką politykę płacą rachunki zwykli ludzie. Gdzieś daleko od tzw. centrali.
Bo tak to jest, że na wojnie, każdej, nawet tej dyplomatycznej, najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy.
Przyjechali za to i już drugi raz, Litwini z Kalwarii , na północnej Suwalszczyźnie.
Pewnie nie wiecie Państwo, że jeszcze do 1918 roku, to był północny skrawek Królestwa Polskiego!
Stosunki polsko litewskie nie są dobre. Ale nasi goście przyjechali, jak napisałem, drugi raz, i to z radością.
Bo się u nas i z nami czują dobrze – i my z nimi też.
Ba! Opiekun ich zespołu muzycznego, Pan Edmundas, wpadł do nas nawet wczoraj – jak sąsiad, do sąsiadów.
No i jak jeszcze teraz napiszę, że Kalwaria (po litewsku Kalvarija) leży w odległości 13 kilometrów od polskiej granicy, to nie uwierzycie :-).
Tyle, że teraz przez tę granicę przejeżdża się bez zatrzymania, bo przecież skoro ptaki mogą przez nią swobodnie przelatywać, to tym bardziej powinna muzyka.
Będziemy starali się znów zaprosić muzyków z Białorusi - zakonnicy są cierpliwi i wytrwali i pamiętają stare porzekadło, że dłużej klasztora, niż przeora.
A Nasz Papież, powiedział, że Europa musi oddychać dwoma płucami – my, w Różanymstoku, uparliśmy się, żeby też tymi dwoma płucami, wschodnim i zachodnim, śpiewała.
I dopniemy swego.
A zanim wrócimy szczegółowo do opisania tego, co działo się na II edycji Festiwalu bez granic – 5 filmów, i mnóstwo zdjęć (autorstwa Pana Grzegorza Śledzia), które pomogą Państwu przybliżyć i , jak mamy nadzieję, polubić to przedsięwzięcie.
Inne tematy w dziale Kultura