Obiecałem ponad 2 miesiące temu, przy okazji tekstu
Indianie w Różanymstoku, że napiszę więcej o
drugiej edycji Festiwalu Młodzieży Bez Granic, która odbyła się w Różanymstoku w maju ub. roku.
Czekałem na przyjście prawdziwej zimy, takiej z temperaturą – 25 ºC wieczorem, która znakomicie kontrastuje z temperaturą królujących wiosną w starych, różanostockich murach, latynoskich rytmów:
salsy, bossa novy, cha-cha-cha, tanga, meringue.
Jak mogliście Państwo zauważyć, formuła Festiwalu jest pojemna i oprócz warsztatów muzycznych, rzeźbiarskich, choreograficznych, fotograficznych, perkusyjnych, teatralnych, filmowych, kulinarnych (uff ... dużo tych warsztatów :-) ), występów zespołów amatorskich, zawiera w sobie także koncerty zawodowców i to tych z górnej półki.
Takich, jak trio kubańsko-wenezuelsko-kolumbijskie Domi Son i wenezuelsko-kolumbijsko katalońska grupa Bloque 53.
Dotarli do nich i sprowadzili do Różanegostoku dyrektorzy Festiwalu, panowie Kuba i Karol.
Że warto było ich zobaczyć i posłuchać, jak to się mówilive, niech świadczy fakt, że zaproszenie na koncert z chęcią przyjęli dyplomaci z ambasady Kolumbii w Warszawie, z konsulem i attache kulturalnym na czele.
I sam Festiwal, jak i nasz zakątek Polski, do którego zagraniczni dyplomaci zwykle nie docierają, podobały się ogromnie, a fakt zainteresowania muzyką ibero-amerykańską ich zaskoczył, a chyba nawet zdumiał.
Zauroczyło ich jeszcze coś:
oglądając nagrania z koncertów, proszę zwrócić uwagę na atmosferę, w jakiej się one odbywały – to jest jedna wielka zabawa.
Młoda publiczność żywo reaguje, tańczy i śpiewa. W pewnym momencie klimat prawie dyskotekowy.
Bawią się zarówno nasi wychowankowie, młodzież z okolicznych wsi, którą codziennie przywoził festiwalowy autobus, jak i goście z Litwy, Estonii, Peru czy naszej wojewódzkiej stolicy - Białegostoku.
Poszukiwaczom dysonansu (stare, klasztorne mury, zakonnicy, 100 m dalej bazylika, a tu tańce i śpiewy), zwracam uwagę na jeden, acz istotny szczegół:
normalne jest to, że młodzi ludzie na koncertach dają wyraz swoim emocjom.
Szczególnie wtedy, gdy spotykają się z wręcz wulkaniczną ekspresją latynoskich artystów.
To normalne, że gdy pękną lody nieśmiałości (to typowa sytuacja – bo nierzadko jest tak, że takie dryblasy potrafią być nieśmiałe) tańczą wraz z artystami i resztą widzów.
gdzie w 1 minucie na parkiet przed sceną wychodzą... dziewczęta i to one rozkręcają całą imprezę w rytm salsy Domi Son.
i na tym
(tu, też w 1 minucie do tańca porywa Bloque 53)
Poza tym, nikt tu nie pije, nie mówiąc o upijaniu się, nie rozrabia – nasi wychowankowie sami pełnią służbę porządkową.
Mają też okazję zobaczyć, jak bawi się młodzież z - przepraszam za sztampę - normalnych domów i szkół. Mają okazję z taką młodzieżą spędzić czas i też się bawić, na równych prawach, a nawet więcej - pełniąc rolę gospodarza.
Na koniec pytanie:
kto z Państwa, czytelników prestiżowej platformy blogowej, był w tym roku na jakimś festiwalu? W Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu? Albo w Krakowie?
Nikt? No proszę – to akurat nie jest powód do żadnego wstydu; takie czasy, że nie ma się właśnie czasu, okazji, siły wreszcie.
My znaleźliśmy i czas i siłę, by Festiwal zorganizować, a dla naszych chłopaków był to w większości pierwszy w życiu festiwal, dla niektórych – drugi, bo są u nas dłużej niż rok.
Możliwe, że dla prawie wszystkich z nich, ten Festiwal był ostatnim, ale tego, co zobaczyli, usłyszeli, przeżyli, nauczyli się wreszcie, nikt im nie odbierze.
I dlatego w maju będzie kolejna, trzecia edycja Festiwalu, poświęcona kulturze kolejnego kontynentu.
Ale o tym psst !
A teraz, dla tych wszystkich, którzy w Różanymstoku nie byli, a chcą posłuchać latynoamerykańskich brzmień, kilka linków z fragmentami festiwalowych koncertów.
Inne tematy w dziale Kultura