Droga do Różanegostoku
Droga do Różanegostoku
rozanystok rozanystok
122
BLOG

O różanostockich wyzwaniach

rozanystok rozanystok Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Do Różanegostoku można trafić (dosłownie i w przenośni) różnymi drogami.
Na przykład tą prowadzącą z kolejowego przystanku, przy którym dziś zatrzymuje się nowoczesny szynobus z konduktorem w czyściutkim mundurze i z elektronicznym terminalem, służącym do wystawiania biletów, co jest wielką wygodą, bo budynek naszego maleńkiego dworca został kilka lat temu zrównany z ziemią.
No tak.

Z przystanku idzie się niecałe 2 kilometry drogą wśród pól, pojawiających się stopniowo pojedynczych gospodarstw, by nagle zauważyć dwie charakterystyczne wieże bazyliki, wyłaniające się zza kolejnego terenowego grzbietu, jakich tu, na polodowcowym terenie wiele.

Wieże, jak przed wiekami są drogowskazem i jednocześnie zapowiedzią spotkania się z czymś na tym uroczym odludziu niezwykłym.

I nie jest to zapowiedź na wyrost.

***

Jest takie ładne polskie słowo wyzwanie, które w żargonie korporacji wypierane jest przez  dość tandetnie i nijako (mimo angielskiego rodowodu) brzmiący "czelendż".

Bo wyzwanie to brzmi dumnie! Ono ma w sobie zapowiedź rozmachu, determinacji, ambicji wreszcie.

Dla maleńkiej społeczności Różanegostoku remont fasad dwóch wielkich i do tego pozostających pod konserwatorskim nadzorem, bo zabytkowych budynków, to jest właśnie wyzwanie. I – że tak to ujmę – logistyczne, i rzecz jasna (mimo wsparcia ze strony stosownych władz) finansowe.

Ja osobiście lubię te będące dowodem zacnej metryki plamy odpadłego na wiekowych budynkach tynku, tym bardziej, że ich wnętrza są doprowadzone do standardu odpowiadającego warunkom i wymaganiom właściwym dla placówki oświatowej, funkcjonującej w europejskim kraju, w drugiej dekadzie 21 wieku.

Bo to niepodziewane ukazanie się kładzionych ręką nieżyjących od dawna murarzy cegieł, jakże innych od dziś produkowanej masówki, ma w sobie coś skłaniającego do refleksji, a może i wzruszającego.
 
Jednak wyremontowana fasada to nie tylko kwestia estetyki, ale przede wszystkim ochrony starych murów przed niszczącymi skutkami warunków atmosferycznych.

Kilka lat temu pokazywałem stan, w jakim są zabytkowe, XIX wieczne zabudowania, które nie zostały przez salezjanów odzyskane – dziś jest jeszcze gorzej.

Za to te odzyskane, dostały (co w pewnym sensie odnosi się także do sensu naszej pracy z powierzonymi naszej pieczy Wychowankami) drugie życie, w którym też jest czas na codzienną o nie dbałość, z opasaniem zbawienną izolacją nękanych przez chodzące swoimi drogami podziemne wody fundamentów włącznie.

Najpierw wyremontowana została pochodząca z międzywojnia i szczęśliwie ocalała bursa, której przyległy, bliźniaczy budynek został rozbity niemieckimi bombami w czasie II wojny  światowej.

Następnie zakończony został dłużej trwający remont naszego Drapieżnika, czyli XIX wiecznego i wybudowanego przez rosyjskiego zaborcę w stylu imperialnym (i wbudowanego w barokowy, dominikański zespół klasztorny) byłego klasztoru prawosławnego.

Nasi konserwatorscy opiekunowie bardzo dbają, by materiały i technologie używane do remontów jak najbardziej odpowiadały tym stosowanym przed laty, dlatego nie ma miejsca na chodzenie „na skróty” - i dobrze.

A miejscowi, pracujący w Ośrodku od lat fachowcy, spokojnie i systematycznie, inaczej niż widać to na budowach w wielkich miastach, realizowali te konserwatorskie zalecenia ku pożytkowi dzisiejszych i przyszłych użytkowników i – a dlaczego nie mam użyć tego staropolskiego określenia, wszak to blog salezjańskiego dzieła – na Chwałę Bożą.

Puenty niech dziś będą dwie, a pierwsza zostanie okadzona wańkowiczowskim „smrodkiem dydaktycznym”:

dla zespołu na co dzień stawiającego sobie wyzwania w pracy z żywymi (w sensie podwójnym – bo chodzi też o temperamenty naszych wychowanków) ludźmi, okiełznanie nawet najbardziej nobliwej materii nieożywionej musi być jeśli nie łatwiejsze, to z pewnością możliwe do osiągnięcia, tym bardziej, że mamy do tych zabytków stosunek najprawdziwiej emocjonalny.

A druga, moja prywatna jest taka:

po latach te śliczne, posadowione  na starannie zabezpieczonych fundamentach fasady, zaczną się przecież w naturalny sposób starzeć i chroniąc wciąż  to co pod nimi, będą kolejnym pokoleniom opowiadały swoją, coraz bardziej zabytkową historię.

Bo przyszło nam żyć w kraju, którego jeśli nie najliczniejszymi, to z pewnością najlepiej zachowanymi zabytkami są nie zamki, nie pałace, nie dwory i dworki, nawet nie mieszczańskie kamienice, a kościoły i klasztory.


https://www.salon24.pl/u/rozanystok/613915,zeby-bylo-cieplo-zeby-bylo-sucho-zeby-bylo-ladnie

Zobacz galerię zdjęć:

Wyremontowany "Drapieżnik" - widok z ogrodu
Wyremontowany "Drapieżnik" - widok z ogrodu Wyremontowany "Drapieżnik" - widok z ogrodu Wyremontowana bursa - architektura międzywojnia Różanostocki gigant wyremontowany "Drapieznik" -  styl imperialny Różanostockie zabytki nieoddane... Różanostockie zabytki nieoddane... Różanostockie zabytki nieoddane... Różanostockie zabytki nieoddane... Różanostocki gigant "Drapieznik" - widok z ogrodu Festiwalowa młodzież przed wyremontowaną bursą
rozanystok
O mnie rozanystok

DUCHOWI SYNOWIE ŚW. JANA BOSKO - OJCA I NAUCZYCIELA MŁODZIEŻY

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości