Konflikty zbrojne, wojny wpisane są w naturę człowieka. Wojny to zło, immanentnie związane z człowiekiem paradoksalnie przyśpieszające marsz cywilizacyjny, rozwój technologiczny, czyniąc życie teoretycznie łatwiejszym.
Wojna jako forma rozstrzygania konfliktów różnorakich i wielopłaszczyznowych interesów będzie na towarzych po kres gatunku. Nie można natomiast moralnie zaakceptować, ani tolerować określonych aktów wojennych jak ludobójstwo. Jest to jednak akt agresywny, bestialski, czyste zło. Trudno nam ogarnąć holokaust, ludobójstwo Ormian, Czeczenów itd. Świat potępia, często są to formy symboliczne, ale jednak.
Innym aktem jest posyłanie dzieci na wojnę, na śmierć. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, jak można trwonić życie dzieci w celu osiągnięcia określonych celów taktycznych czy strategicznych, nawet jeśli była to wojna obronna. Nigdy, w tym sensie nie rozumiałem postępowania powstańców warszawskich, którzy używali dzieci do zapewnienia łączności (patrz. Art. D. Baliszewskiego w najnowszym numerze WPROST). Nigdy nie czułem dumy patrząc na fotografię walczących dzieci, czułem dramat tamtego czasu połączony z wściekłością i niezrozumieniem. Posyłanie tych dzieci do boju ma analogiczny sens jak krucjat dziecięca, identyczne skutki. To również jest forma odczłowieczenia, tyle że dorosłych.
Kto z nas czuje dumę patrząc na fotografie, instalacje, które ukazują małych chłopców obok zabitego przez nich człowieka i czuje swoistą dumę, niechaj się raz jeszcze zamyśli.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka