Mieszkam w małym białym domku położonym nad krystalicznie czystym jeziorkiem. Mam żonę, dwójkę dzieci, kota, psa i udomowioną tchórzofretkę. Okolica otoczona jest delikatnymi wzniesieniami przypominającymi bieszczadzkie połoniny. Z zawodu jestem stolarzem, wykonuję meble. Moja żona pisze bajki dla dzieci i sprzedaje je ze znakomitym efektem.
W naszym państwie za dwa dni będziemy wybierać przywódcę. Wiem to dzięki bezpośredniej relacji z debaty prezydenckiej. Mimo, iż płacimy podatki i lubimy nasze państwo na wybory nie idziemy. Nie wierzymy w jakakolwiek zmianę. My postrzegamy to nasze państwo jako wesołe miasteczko.
Krążycie na karuzeli, krzesełka zapięte jak trzeba, pan kontroler już sprawdził bilety i uruchomił urządzenie. Kręcicie się wesoło, kręcicie i kręcie, końca zabawy nie widać. Karuzela jest w doskonałym stanie technicznym, nikt jak dotąd nie wypadł, żadne ogniwo nie okazało się być słabym. Pan kontroluje prędkość silnika, raz przyspiesza raz zwalnia ku uciesze bawiących się. Problem jest jeden; zabawa trwa bez końca. Nie macie wpływu na prędkość obrotów, nie możecie zatrzymać tej karuzeli.
My stoimy z boku zdziwieni waszą radością. Nie potępiamy waszych sposobów na relaks. Każdy ma prawo bawić się na swój sposób. Proszę was tylko oto, byście na nie nakazywali nam tej przyjemności. My się bawimy inaczej.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości