Przemówienie ministra Rostowskiego zostało dobrze skrojone, ale niezbyt dobrze wygłoszone. Bywa. Na sali pustki. Wiem wiem, to norma w polskim sejmie. Niemniej jednak to jedna z najważniejszych debat parlamentarnych, a w ławach hula wiatr. Z czego to wynika?
Po pierwsze, posłowie wiedzą, że są wyłącznie palcami wciskającymi guziki. Bycie palcem może przynosić satysfakcję w ściśle określonych warunkach, ale nie będąc jednocześnie posłem. To przeświadczenie o swej nieistotności determinuje postawę obojętną. Bycie palcem nie wynika wyłącznie z systemu strukturalnego partii. Bycie palcem wynika z miałkości intelektualnej posłów. Oni po prostu nie mają bladego pojęcia o finansach publicznych. Trudno jest wejść na mównicę i zadać merytoryczne pytanie nie wiedząc, o czym mówił przedmówca.
W izbie nie ma również lidera PiS. Są kwiaty. Żałoba trwa. Jarosław nie zabierze głosu w tej jakże nieistotnej debacie. Ale ale, kto postulował by premier był do dyspozycji opozycji? Rozumiem, iż prezesowi nie chodziło o jego majestat. Zresztą komu by się chciało słuchać o tych wszystkich liczbach, stawkach i podatkach? Nauczycielom szkół wszelakich, lekarzom, niedoszłym prawnikom?
Zapewniam państwa, że na debacie o in vitro będą wszyscy. Taki jest poziom intelektualny posłów.
P.S.
Każdemu posłowi nieobecnemu na debacie jestem gotów doręczyć prezent w postaci marchwi. Proszę jedynie o podanie adresu do doręczeń.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka