Prof. Leszek Balcerowicz domaga się debaty w sprawie systemu emerytalnego. Twierdzi on, iż takowej nie ma, a jest jeno wymiana inwektyw i czytanie w nie swoich myślach. Panie profesorze, debaty w Polsce nie ma wogóle, nie tylko w przypadku systemu emerytalnego.
Oczywiście, gdzieś w zakamarkach ministerstw, w różnorakich gremiach toczą się rozmowy, ale bez wysłuchania kontrargumentów. Ot, tak i tak będzie, a tak i tak nie będzie. Balcerowicz żąda od rządu odpowiedzi na analizy i wyliczenia przedstawione przez FOR. W Polsce Panie profesorze rząd opowiada wyłącznie wtedy, kiedy istnieje możliwość stymulacji emocjonalnej społeczeństwa, a nie, kiedy trzeba z liczbami polemizować.
Jeśli idzie o system emerytalny to wiadomo –a przynajmniej powinno być wiadomo – że rząd musi wyciskać pieniądze skąd się da, ponieważ pieniędzy mu brakuje, a wydatki się mnożą, dług rośnie, odsetki trzeba spłacać itd. Rząd kupi sobie rok i wygra wybory. Obecne propozycje są w sposób oczywisty polityczne motywowane, a nie merytorycznie. Premier Tusk mówił, że OFE wykupują obligacje SK i to jest niewłaściwe, to ja pytam: - po co Skarb Państwa te obligacje emituje? Żeby je sprzedać? A może, żeby ich nie sprzedawać?
Zwróćcie państwo uwagę na argumenty, które pojawiły się po zaprezentowaniu koncepcji dobrowolnego wyboru trybu dokładania na emeryturę. Otóż usłyszeć było można, że to niemożliwe, albo że niewielu by się zdecydowało na dokładanie w podmiocie prywatny. To ja nie rozumiem, albo się nie da, albo małe zainteresowanie. Niestety, żadnych badań czy analiz nie przedstawiono – debata. Z drugiej strony, jeśli niewielu obywateli było zainteresowanych odkładaniem u „prywaciarzy”, to nie występowałaby realne przełożenie budżet. No chyba, że to zainteresowanie nie jest wcale takie małe. Rząd mógłby podmiotom prywatnym pozwolić na gromadzenie i inwestowanie naszych pieniędzy i dokonać ich zaboru np. za 20, 30 lat i to z zyskiem – z prawami słusznie nabytymi przyszłe rządy na pewno dadzą sobie doskonale radę. Tylko skąd miałby zbierać pieniądze, na aktualne zobowiązania?
No, musiałby uwolnić się z ideologii socjalistycznej, z niewoli mentalnej. „Na szczęście” nasz obecny rząd kultywuje słuszną socjalistyczną myśl fiskalną. Jak „ciemny lud” dostanie ochłapy ze wspólnej tacy i tak się będzie cieszył, ponieważ jest ciemny. Co by to było, gdyby rząd chciał sprywatyzować PKP? Lud by chronił PKP jak niepodległości, choć podróżowanie PKP urąga godności człowieka. Ale PKP jest państwowe, nasze, wspólne i choć syf i smród to sprzedać nie damy. Rząd to pewnikiem wie. Przyjedzie wiosna, problem PKP się sam rozwiąże, przynajmniej do kolejnej zimy, ale to już po wyborach.
Balcerowicz niedawno mówił, że ludzi nie można traktować jak baranów. Błąd Panie profesorze, można a i owszem, skoro ludzie się na to godzą, głosują, ale tak naprawdę w tym zbaranieniu jest im dobrze. Co robi baran? Wstaje, je, na łące popracuje szczękami, pod dach wraca, kopuluje czasem, kupę zrobi, wyśpi się, przytuli itd. Jakieś wnioski? Balcerowicz domaga się odpowiedzialności rządu za przyszłe losy polskich obywateli – i słusznie, ktoś musi. Pamiętać jednak należy, że rząd – po wielkiej narodowej debacie: beeeeee, beeeeee - i tak pieniądze nasze zabierze i podatki podniesie przy uśmiechniętych buźkach baranów.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka