Żyjemy w czasach (nie gdzieś w ogóle, lecz w Polsce) dyktatury dewiantów.
Redaktor POLSKIEGO RADIA(!) zaprasza do studia gościa – mężczyznę (co zapowiada słuchaczom). Mężczyzna (z dowodem, w którym ma wpisaną płeć) przychodzi do studia i… każe mówić do siebie: „Emilia Wiśniewska”. I co robi redaktor POLSKIEGO RADIA?... Zwraca się do niego: „proszę pani”. A nie jest to program satyryczny.
Rozmowa zaczyna się od pytania redaktora (chyba „pana”, choć sam swojej płci nie ujawnia): „jak to jest nosić brodę, a jednocześnie być kobietą?”. Na co pada odpowiedź: „to taki wybór życiowy, łączę noszenie brody z malowaniem paznokci”.
Jeszcze raz podkreślmy – nie był to program satyryczny. Bynajmniej, w audycji mowa jest o „strasznych rzeczach”, o tym między innymi, że 11 listopada narodowcy zamierzali „spalić skłot do gołej ziemi”. I co? I nic.
Rozumiem, że jak ktoś przyjdzie do studia i powie, że jest słoniem, to redaktor posłusznie będzie mówił: „szanowny słoniu…”. Warto wypróbować. I niechby redaktor próbował się z tego naśmiewać… Urządziłabym ja mu z koleżankami biedronkami czerwoną masakrę w czarne kropki.
Jan Ka