Autor w okolicznościowej koszulce
Autor w okolicznościowej koszulce
RudeKitchen RudeKitchen
2169
BLOG

Jaglany Hitler... kilka słów o sytuacji w Niemczech

RudeKitchen RudeKitchen Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 35
Od kilku tygodni trwają protesty niemieckich rolników, od poniedziałku 8 stycznia nasilone jeszcze bardziej, kulminacją ma być protest 15 stycznia pod Bramą Brandenburską, w Berlinie. W poniedziałek rolnicy blokowali m.in. Bremę, Hamburg i autostradę A1 między Bremą i Hamburgiem, jedną z najważniejszych arterii, jeśli chodzi o transport drogowy w Niemczech. Ci protestujacy rolnicy to moi sąsiedzi
1. Niemiecki tydzień protestów.
Od kilku tygodni trwają protesty niemieckich rolników, od poniedziałku 8 stycznia nasilone jeszcze bardziej, kulminacją ma być protest 15 stycznia pod Bramą Brandenburską, w Berlinie. W poniedziałek rolnicy blokowali m.in. Bremę, Hamburg i autostradę A1 między Bremą i Hamburgiem, jedną z najważniejszych arterii, jeśli chodzi o transport drogowy w Niemczech. W środę zaczął się trzydniowy strajk na kolei, na ten tydzień są również zapowiedziane strajki w handlu.
W poniedziałkowych protestach, manifestacjach czy wiecach brał brały też udział inne branże, gastronomia, branża transportowa,rzemieślnicy. Generalnie manifestacje rolników stały się trochę sposobem okazania niezadowolenia, przez wszystkich, których uderza i obecny kryzys i polityka rządu.
Protesty i niezadowolenie wśród niemieckich rolników trwają już od dłuższego czasu.
We wtorek 9 stycznia wybrałem się do Hamburga,bo od środy to nie wiadomo czy uda się gdzieś dojechać, chciałem w też zobaczyć, jeżeli będzie kolejna blokada w Hamburgu.
W Hamburgu we wtorek nic się nie działo. Generalnie to wtorek był chyba spokojniejszy niż poniedziałek. w Berlinie pod Bramą Brandenburską stanęło na stałe do 15 stycznie 200 pojazdów rolniczych. Do Hamburga rolnicy wrócili w środę.
W czwartek to informacje w gazetach zaczęły robić wrażenie rutynowych komunikatów: na A 3 oblodzenie, w Monachium rolnicy blokują wjazd do centrum…
Znam tych rolników, ich spotykam, prawie że na co dzień.
To są ludzie, którym mówię “moin!” jak przejeżdżają traktorem, albo ich gdzieś mijam, po drodze. Spotykam w sklepie. Może pani ekspedientka ma kuzyna, który jest bauerem i pojechał traktorem pod Bramę Brandenburską. Trochę zmienia perspektywę jak w protestach uczestniczą Twoi sąsiedzi.
Są to bez wątpienia największe niepokoje społeczne w Niemczech od wielu lat.
Ale warto wspomnieć, że ani manifestacje, nawet przyjmujące gwałtowne obrót, ani strajki nie są w Niemczech niczym nadzwyczajnym.

Sytuację pogarsza jeszcze kolejna w Niemczech powódź, która dotknęła w grudniu kilka landów, m.in. Bawarię, Turyngię i Dolną Saksonię. Podtopiony był Hamburg. A w wielu rejonach jeszcze nie naprawiono szkód wyrządzonych przez potężną powódź w 2021 roku. XXI wiek to w Niemczech okres nasilających się skutków zmian klimatu i coraz częstszych i dotkliwszych powodzi. Rząd obwiniany jest o opieszałość i zbyt małe zaangażowanie w odbudowę zniszczeń.

Co ważne i bardzo niebezpieczne z polskiego punktu widzenia, do protestów przyłącza się spektrum polityczne od AfD na prawo, w tym na przykład tak egzotyczne grupy, jak te znane pod zbiorczą nazwą Obywatele Rzeszy.
Członkowie Reichsbürgerbewegung negują legalność i niepodległość Republiki Federalnej Niemiec i odwołują się do Cesarstwa Niemieckiego sprzed pierwszej Wojny Światowej. Głośno o tym ruchu było w grudniu 2022 roku, kiedy policja aresztowała ponad 20 osób w 11 landach pod zarzutem przygotowywania zamachu stanu, celem osadzenie na tronie  niemieckim jednego z przywódców ruchu, księcia z cesarskiego rodu Hohenzollernów.
Samo AfD, pomimo postępującej dediabolizacji to partia, dla której rzeczniczki Śląsk, Szczecin czy Gdańsk to Wschodnie Niemcy, której prominentne postacie organizują spotkania, na których jest planowana deportacja milionów osób z Niemiec do Afryki, w tym obywateli Bundesrepubliki.
W listopadzie w hotelu pod Poczdamem wpływowi działacze AfD zorganizowali spotkanie, w którym uczestniczyła również grupa biznesmenów i przedstawiciele prawicy daleko na prawo nawet od AfD którego celem było zbieranie funduszy na masową deportacje z Niemiec emigrantów i osób z tłem emigracyjnych (czyli takich, których co najmniej jedno z rodziców nie urodziło się jako obywatel Niemiec)
Dokładnie kiedy pisałem ten tekst sprawa spotkania wybuchła AfD w twarz, wrócił nawet temat delegalizacji tej partii… poczucie, że w Niemczech trzeba szczególnie tępić wszelkie przejawy ksenofobii, faszyzmu jest w niemieckiej polityce mocno obecne… podobnie jak ksenofobia, nacjonalizm i faszyzm. Pisałem o tym gdy w maju zbiegły się w czasie sprawa antyfaszystów z Lipska i ujawnienie „brunatnego brudu” w policji w Nadrenii Północnej-Westfalii…
W spotkaniu uczestniczył m.in. Henning Pless. Ezoteryk, naturoterapeuta i ultra prawicowiec. Przedstawiciel środowisk zwanych w Polsce pieszczotliwie “szurią” lub “foliarstwem”. Podobnie jak w Polsce środowiska te urosły i zaktywizowały się od czasów pandemii, przy wsparciu ze strony AfD.
Innym ich reprezentantem jest postać zupełnie moim zdaniem fenomenalna, mam nawet jego dwie książki- Attila Hildmann. Weganin, Turek z berlińskiego Kreuzbergu, antyszczepionkowiec, antysemita, wielbiciel Hitlera i tureckich Szarych Wilków, z ambicją zostania Kanclerzem Odrodzonej Rzeszy. Wegański bloger celebryta, tureckiego pochodzenia, urodzony na Kreuzbergu, z barwnym życiorysem. I problemem z agresją. Zaatakował policjantów, gdy w Berlinie zwrócili uwagę na jego zaparkowane niezgodnie z przepisami Porsche. Ja wiem, że jebanie policji zawsze na propsie, ale ci co nieprzepisowo parkują są gorsi nawet od policji.
 Jeszcze agresywniejszy bywa w swoich mediach społecznościowych, gdzie ze względu na swój antysemityzm dostał wdzięczną ksywkę „Avocadolf. Chociaż najsłodsza moim zdaniem ksywa to “Hirse-Hitler“, czyli Jaglany Hitler. Co zgodne jest z zapowiedziami samego Hildmana w czasie pandemii, kiedy zapowiadał, że wkrótce będzie nową głową państwa. Pojawił się wówczas na jednej z manifestacji, przeciwko obostrzeniom covidowym, z flagą wojenną Rzeszy Niemieckiej z czasów cesarstwa. Tego cesarstwa, które sięgało do Katowic, Poznania, Elbląga.
Do takich właśnie zwolenników niemieckiej supremacji w Europie tulili się wówczas przedstawiciele polskiej prawicy foliarskiej na czele z Grzegorzem Braunem na na wielkiej manifestacji foliarstwa w Berlinie pod koniec sierpnia 2020 roku.

Swoją drogą przypomina to słowa Marksa, o tym, że historia powraca jako farsa. Jeżeli coś podtrzymuje mnie na duchu w obliczu marszu AfD po władzę, to właśnie ta myśl.
Właściwie to całe foliarstwo spiskowo-covidowe opowiadające o jakichś strasznych spiskach elit, żeby zdepopulować, zabrać pieniądze, wytresować i kontrolować czipem ze szczepionki ile piw pod sklepem wypijesz, też jest takim farsowym powrotem opowieści o żydowskich spiskach i piciu krwi chrześcijańskich niemowląt.
Przy czym warto zwrócić uwagę, że o ile polskie środowiska ezoteryczno-rozwojowe były raczej apolityczne, zgodnie z neoliberalną ideologią egoistycznych, wyalienowanych jednostek to niemieckie mają długą tradycję społeczną i wspólnotową.
Co najmniej od połowy XIX ego wieku, kiedy pojawił się (przejawiający się do dziś np. poprzez sieć sklepów Reformhaus) ruch „reformy życia” Lenbensrefor, a bogaty niemiecki XIX i XX mistycyzm i ezoteryzm był bardzo upolityczniony. Czy to poprzez mistyczną i nazistowską mistykę ziemi i krwi(niemiecki ezoteryzm był jednym z ideowych źródeł nazizmu, szczególnie mistyki i obrzędowości SS) czy poprzez społeczne projekty pierwszego antynazisty mistyka Rudolfa Steinera, które idee biodynamiki są żywe do dziś w niemieckim rolnictwie.
Poparcie dla rolników wyraziły również opozycyjne CDU i die Linke.
Warto zwrócić uwagę na to, jak o protestach i kryzysie budżetowym mówi Die Linke. Zarzucając rządowi, że oszczędza kosztem najbiedniejszych i, zamiast obcinać dotacje dla rolników, i socjal powinien opodatkować najbogatszych i wielki biznes. Raczej niestety ta kampania nie odniesie wielkiego sukcesu, bo o ile obecny kryzy w Niemczech wznosi do góry AfD to Die Linke spada coraz bardziej i ma dużą szansę zniknąć ze sceny politycznej Niemiec.
Sytuację polityczną w Niemczech komplikuje jeszcze nowa partia, powstała 8 stycznia z poparciem na do około 30% w landach wschodnich (20% w zachodnich). Jest to “Bündnis Sahra Wagenknecht”, czyli Sojusz Sary Wagenknech, jeszcze kilka miesięcy temu deputowanej Die Linke
Sara Wagenknecht wystąpiła z partii wraz z dziewięciorgiem innych posłów i najprawdopodobniej odbierze dużą część wyborców AfD, tych mniej nacjonalistycznych, a bardziej socjalnych i coraz bardziej przestraszonych emigracją z powodu zagrożenia miejsc pracy i płacących cenę za obecny kryzys.
W dużym skrócie można nową partię określić jako lewicowo-populistyczną, old schoolową socjal-demokrację, odwołująca się do dziedzictwa Willy Branda i tradycji niemieckiej SPD i najlepszych lat niemieckiego państwa socjalnego.
Niesamowite jest, co o nowej partii (a wcześniej stowarzyszeniu) można usłyszeć i przeczytać w polskich mediach, od polskich ekspertów. Według jednego, ugrupowanie, które wiele razy jasno i wyraźnie odcinało się od ksenofobii i nacjonalizmu AfD i odrzucało jakąkolwiek współpracę ze skrajną prawicą, jest oczywistym koalicjantem… AfD, po tegorocznych wyborach do landtagów we Wschodnich Niemczech.
Sądząc na podstawie manifestu stowarzyszenia, jaki pozostaje dokumentem programowym nowej partii, to okaże się ona pro rolnicze i pro pracownicza. Więc i zapewne pro obecnych protestów i strajków Prawa pracowników, godne miejsce w społeczeństwie i godna płaca to jeden z najważniejszych tematów dokumentu. Możemy w nim też przeczytać o „pseudoklimatycznej polityce” Unii i Niemiec, której koszty ponoszą najbiedniejsi, a nie wielkie korporacje. Na dawnym Twitterze można przeczytać wymowny wpis o obecnych protestach „Ciężko pracujący ludzie wychodzą na ulice i niektórzy zniesławiają ich jako prawicowych ekstremistów” i drugi, w którym obecne protesty określone są jako „całkowicie uzasadnione”

2. Dlaczego doszło do manifestacji rolników?
 Bo rząd niemiecki obciął dotacje do paliwa rolniczego i ulgi podatkowe dla pojazdów rolnych i leśnych. A dlaczego? Bo w listopadzie, w ostatniej chwili, niemiecki Trybunał Konstytucyjny, który rządzącej obecnie koalicji raczej nie lubi, zakwestionował zgodność z konstytucją “wirtualnej księgowość” budżetowej czyli przepisanie 60 miliardów euro, z funduszu covidowego do funduszu zielonej transformacji. I jednym orzeczeniem sądu, z budżetu wyparowało 60 mld euro a że Niemcy mają w konstytucji tzw. hamulec zadłużenia i trzeba dziurę zasypać.
Tu moje bardziej pytanie niż stwierdzenie i sądzę, że jakiś przyczynek do polskich dyskusji nad przyjęciem euro. Pomijając „hamulec”, to Niemcy nie mogą się w takiej sytuacji bezproblemowo zadłużać (jak robi to Japonia i częściowo Polska) nie mając własnej waluty. Czy gdyby były nadal dojcze marki sytuacja byłaby lepsza? Warto się nad tym zastanowić. Również w kontekście polskich dyskusji o przyjęciu euro. I od razu wrzucę temat, że warto też zastanowić się, jak przyjęcie euro zadziała w skali mikro. Na polskich pracowników. Również tych w Europie Zachodniej, którzy zarabiają w euro i część tych pieniędzy trafia do Polski. Tu są ważne dwie kwestie-przyjęty przelicznik przy wymianie euro na złotówki i zmiany cen w Polsce. No i kilka na pewno drobnych ułatwień przy płaceniu w Polsce.
To pokazuje nam też jak bardzo interesy grup takich jak niemieccy rolnicy są powiązane z sytuacją w Polsce i interesami nawet nie państwa polskiego a konkretnych grup społecznych, rodzin w Polsce.

Mieszkam jakieś 1,5 km ode wsi jakich tu wiele. Ulic cztery ułomki, gospodarstw dziewięć i gdzieniegdzie domki. I polska rodzina z dwójką małych dzieci. Sytuacja rolników i innych grup zawodowych w Niemczech jest kluczowa dla ponad miliona Polaków w Niemczech i kilku milionów ich rodzin. Polska do Niemiec eksportuje częściowo swoją biedę. Polacy po najliczniejszych Ukraińcach, należą do liczniejszych grup cudzoziemskich bezdomnych. Dwóch spotkałem ostatnio pod dworcem w Hamburgu. Niedaleko parku narkomanów.
Koalicja trzech partii SPD, FDP i Zielonych o sprzecznych w wielu punktach programach, miała duże problemy z ustaleniem programu oszczędności, a kiedy to zrobiono w grudniu, natychmiast rozpoczęły się rolnicze protesty.
Rolnicy, którzy mają ponieść dużą część kosztów decyzji Trybunału Konstytucyjnego, podlegają presji katastrofy klimatycznej. Jest to coś, co widzę na co dzień, chodząc po okolicy. Mieszkam od pięciu lat w Dolnej Saksonii, w ziemniaczanym sercu Niemiec, rejonie rolniczo-leśnym. Widzę jak w ciągu tych 5 lat jest coraz mniej strumieni i oczek wodnych w lasach, jak coraz więcej jest systemów nawadniających na polach.
A taki system nawadniający to też większe koszty dla rolnika. Które podnosi jeszcze zabranie dopłat.
Pod wieloma względami, takimi jak rosnące koszty produkcji czy problemy związane z katastrofą klimatyczną i konkurencją ze strony ukraińskich holdingów rolno-spożywczych, niemieccy rolnicy mają podobne problemy i hasła jak polscy.
Mali i średni rolnicy muszą obecnie konkurować z ukraińskimi agro-holdingami, z którymi nie mają szans już z powodu efektu skali. Cały czas ukraińska żywność jest o wiele tańsza, bo tańsza jest praca na Ukrainie. Bo Ukraina ma, co jest ważne również ze względów na bezpieczeństwo żywności o wiele łagodniejsze wszelkie normy. I o wiele liberalniejsze służby. Dokładnie to tym samym mówią polscy rolnicy.
To dla polskich czy niemieckich rolników nie jest uczciwa konkurencja.

Natomiast niemieccy rolnicy są pod jednym ważnym względem w lepszej sytuacji moim zdaniem niż polscy. Przynajmniej w moim rejonie. Trzeba pamiętać, że Niemcy to kraj federalny, nie jak Polska unitarny i te różnice są naprawdę duże.
Wspominałem wcześniej o tradycji Lebensreform czy biodynamiki Steinera i ich aspektach społecznych, wspólnotowych. Świetnym przejawem takiego funkcjonowania jest sieć supermarketów, w mojej okolicy numer 1, jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną artykułów spożywczych w Niemczech. Potężne konsorcjum z wieloma formatami sklepów i dodatkowymi usługami od serwisu Edekaparty po Edekabank jest spółdzielnią sklepów. Dzięki temu prócz produktów marki własnej Edeka (naprawdę dobrej jakości, często produktów bio), dużego działu produktów bio w niskich cenach (porównywalne do średniej półki towarów zwykłych), kupię ziemniaki z gospodarstwa 6 kilometrów od sklepu. I kawę paloną w lokalnej kraftowej palarni.
Dzięki tradycjom takim jak Lebensreform, produkty „bio” czy organiczne itp. są szeroko i masowo dostępne, a że masowa produkcja jest zawsze tańsza to są one dostępne w niskich cenach.
Część takiego rolnictwa funkcjonuje albo na zasadzie spółdzielni rolnych, albo rolnictwa wspieranego przez społeczność, co ostatnio powstaje też w Polsce, tyle że tu są to niekiedy inicjatywy istniejące od dziesiątek lat, dostarczające lokalnie, zdrowej, dobrej jakościowo żywności. Często są to też firmy naprawdę rodzinne o pokoleniach tradycji, stawiające na dobrej jakości żywność czy grupy produkcyjno-handlowe. Nieraz jest to do poziomu średniej wielkości firmy spożywczej, liczącego się na rynku producenta np. płatków śniadaniowych czy znaczącego lokalnego producenta żywności.
Dodajmy tu element międzynarodowy. Rano w wiadomościach usłyszałem o największym morskim ataku Huti na Morzu Czerwonym. Ataki Huti oznaczają blokadę Kanału Sueskiego, a to oznacza o wiele dłuższą i o wiele droższą drogę dla towarów z Azji. Chociażby ryżu. Zwrot który od czasów pandemii wszedł do powszechnego słownictwa „przerwanie łańcuchów dostaw”. Im łańcuch dostaw dłuższy tym mniej odporny i tym większe ryzyko przerwania.
Jak chodzę po okolicy to jedną z rzeczy jakie rzucają się w oczy (i niestety w nozdrza) jest tutejszy mix energetyczny. Nie jestem specjalistą i nie wiem jak np. jest dystrybuowana energia z wiatraków. Ale jest takich wiatraków pełno po polach. Powszechność fotowoltaiki bywa aż zabawna, bo na starej, stuletniej chałupie, krytej strzechą są położone panele fotowoltaiczne. Są też biogazownie. Współczuję ludziom, którzy przy tym pracują, smród potworny.
Ale tak jak żywność, duża część energii jest produkowana i dystrybuowana lokalnie. Co też jest ważne, ze względu na to ze każdy transport, przesył, ogniwo łańcucha dostaw samo zużywa energię i zwiększa podatność na kryzysy i uszkodzenia.
Lokalny mix energetyczny, lokalna, dystrybucja żywności, skracanie łańcuchów dostaw, czyli oparcie się przede wszystkim na lokalnych i krajowych zasobach energetycznych i żywnościowych (i wszystkich strategicznych zasobach np. leków) automatycznie podnosi odporność takiego systemu na zaburzenia i kryzysy.
Walko niemieckich rolników jest po części walką w obronie takiego sytemu przed agresją neoliberalnej globalizacji.

2. Oj dana, dana, stoi w polu Bahna
Od środy do piątku trwa strajk maszynistów, nie jeżdżą przede wszystkim pociągi dalekobieżne, w niektórych dużych miastach strajk objął też S Bahn, czyli kolej miejską.
Ten konflikt trwa już od kilku miesięcy. Już jesienią sprawdzałem komunikaty na stronie DB, planując wypad do Hamburga, gdzie strajkowała S Bahn
Konflikt został zawieszony na okres świąteczno-noworoczny. Rozejm zakończył się w poniedziałek 8 stycznia. Ponieważ nie doszło, w tym czasie, do porozumienia między związkiem maszynistów a zarządem DB, wiadomo od razu było, że dojdzie do strajku.
Strajku, do jakiego nie mogłoby dojść w Polsce, gdzie ustawa antyzwiązkowa z lat 90-tych, zabrania strajków z innych przyczyn niż płacowe. A podstawowym żądaniem maszynistów jest skrócenie czasu pracy do 35 godzin bez obniżki wynagrodzenia, co najwyraźniej zaczyna być nowym celem ruchu pracowniczego w Europie Zachodniej. Od poprzedniego skrócenia czasu pracy minęło 100 lat, wydajność pracy wzrosła wielokrotnie a pracujemy cały czas tyle samo. Najwyższy czas na zmianę.
Również pracownicy handlu od dłuższego czasu, bo już od kwietnia domagają się podwyżek i już kilkakrotnie w różnych landach dochodziło do strajków ostrzegawczych w handlu.
Nie jest więc niczym dziwnym ani szczególnym, że w sytuacji, gdy strajków jest coraz więcej dochodzi do ich skumulowania w krótkim czasie.
I że protesty przyciągają coraz liczniejszych niezadowolonych z sytuacji i tym samym, z pracy rządu. Inflacja w szczytowym momencie była w Niemczech największa od 70 lat, czyli od powstania Republiki Federalnej, spadek płac realnych większy niż w Polsce, sypiąca się coraz bardziej niedoinwestowana (a i tak lepsza niż w Polsce) infrastruktura, co dramatycznie widoczne jest właśnie w Deutsche Bahn. Specyfiką niemiecką jest kryzys bezdomności uchodźczej. Widoczny na ulicach takich miast jak Hamburg. Jest szokujące jak od mniej więcej początku wojny w Ukrainie zwiększa się ilość bezdomnych na ulicach Hamburga. Według organizacji pozarządowych w Niemczech jest 600 000 bezdomnych z czego aż 400 000 tysięcy to emigranci. Ilość bezdomnych cudzoziemców w Niemczech zwiększyła się w 2022 roku ponad dwukrotnie do 400 tysięcy. Głównie za sprawą przybyszów z Ukrainy.
W Niemczech mówi się o zmianie polityki migracyjnej, właściwie konieczność tej zmiany jest nowym konsensusem i duże znaczenie ma tu napływ emigrantów i uchodźców z Ukrainy. Od początku wojny Ukraińcy nie byli w Niemczech braćmi w potrzebie, a jeszcze jedną grupą emigrantów. Problemy jakie w związku z emigracją w Polsce pojawiły się na dobre po wybuchu wojny w Niemczech istniały już wcześniej i napływ miliona Ukraińców jeszcze je pogłębił.
Emigranci to, klasyka, „rezerwowa armia pracy”, domyślnie w gorszej sytuacji, zaniżające płace i warunki pracy. Często są to osoby spychane do pracy dużo poniżej swoich kwalifikacji. Emigranci pogłębiają niedobór mieszkań, szczególnie najtańszych.
Także najbiedniejsi i pracownicy ponoszą koszty problemów wynikających z przeciążenia usług publicznych przez emigrantów, problemów jakie wynikają dla jakości nauczania, gdy znaczna część klasy nie mówi w języku kraju, w którym mieszka.
Cenę za emigrację płacą najbiedniejsi i pracownicy a zyski z niej odnosi biznes. I politycy, którzy jak kiedyś Front Narodowy, a dziś AfD, chcą budować swoje kariery napuszczając jednych biednych frajerów na drugich.
Natomiast co jest najlepszą zaporą przeciw ksenofobicznej, pełnej nienawiści propagandzie prawicy? Silne związki zawodowe. Pilnujące interesów pracowniczych, niezależnie od pochodzenia, narodowości, koloru skóry.
I chociaż słabnące to w Niemczech związki zawodowe są o wiele silniejsze niż w Polsce, również dzięki bardziej przyjaznym, propracowniczym regulacjom i tradycji prawno-politycznej, społecznej gospodarki rynkowej. Częścią normalności jest właśnie to, że szczególnie w obliczu kryzysu, pracownicy walczą o swoje, o wyższe płace, są strajki i manifestacje
I jest to jeden z ważniejszych powodów, że choć przyjechałem do Niemiec na 3 i pół miesiąca to jestem tu już 5 lat.
Lepsza płaca, warunki pracy, kary za mobbing, układy zbiorowe są nie dlatego, że niemieckie firmy, niemiecki biznes jest jakiś, ojejku, jaki fajny i nas kocha wszystkich, i Herr Oberszef sobie odejmie od ust, żeby zadbać o pracowników. Nie.
Ale nie ma innego wyjścia. Zmuszają go do tego związki zawodowe i wymuszone wieloletnią walką pracowników prawo.
 Co do protestów w ogólności to warto zwrócić uwagę na niemiecki paradoks. Rozmawiałem o tym ze znajomymi Niemcami i też zauważają ten paradoks
Słowem, jakim najlepiej można oddać Niemcy jest „ordnung”. Jest to kraj, gdzie skrupulatnie, upierdliwie wręcz przestrzega się przepisów, ale też kraj, gdzie od niezadowolenia z rządu blisko i szybko jest do wyjścia na ulice, a od pokojowej manifestacji do rzucania koktajlami Mołotowa i napierdalanki z policją.
Choć oczywiście bojówki polityczne, z prawa i z lewa to też niemiecka tradycja, jak i Der Geist des ewigen Sturm und Drang. W XIX tym wieku Niemcy nazywane były krajem filozofów i poetów, a każdy z tych poetów był rewolucjonistą bliskim bardziej polskiej romantycznej tradycji powstańczej niż pruskiemu porządkowi, mustrze i dyscyplinie.
I Niemcy to dziedzictwo zarówno tradycji pruskiej, jak i romantyczno-rewolucyjnej. I warto pamiętać ci romantyczni niemieccy rewolucjoniści byli w XIX wieku sojusznikami polskiej sprawy, przeciwko pruskiej tyranii.


3. Niemcy. Ale gdzie to jest?
…nie umiem znaleźć tej ziemi.
Trudno w momencie, kiedy to pisze przewidzieć jak potoczy się sytuacja strajkowa i ogólnie polityczna w Niemczech.
Ostatni rok to był czas rośnięcia w siłę AfD które zbierała i obsługiwało niezadowolenie społeczne. Teraz na scenę wchodzi nowe ugrupowanie: Sojusz Sary Wagenknecht, które może poważnie osłabić AfD i zatrzymać jego marsz do władzy. Jeżeli będzie umiało w ciągu kilku najbliższych miesięcy odpowiedzieć na obecne niepokoje i osiągnąć dobre wyniki w wyborach krajowych we Wschodnich Niemczech.
BSW, sadząc po „manifeście”, który pełni, na razie funkcję dokumentu programowego, jest łagodną wersją lewicowego populizmu, bliską tradycji niemieckiej socjaldemokracji Willi Brandta i niemieckiego państwa socjalnego. Wbrew twierdzeniom, co poniektórych polskich ekspertów, jasno i wyraźnie odcinają się od jakiejkolwiek współpracy z AfD i innymi ugrupowaniami prawicowymi i ksenofobicznymi a niekontrolowaną imigrację krytykuje z pozycji lewicowych i propracowniczych. Robi to trochę wrażenie takiej old schoolowej lewicy z czasów powojennych, tej która popchnęła Europę Zachodnią na najlepsze tory najlepszego rozwoju i wzrostu dobrobytu po wojnie. Wtedy potrzeba było płacić koszty zniszczeń wojennych, teraz zmagamy się z kosztami pandemii, wojny i katastrofy ekologicznej, za którą jak deklaruje BSW nie mogą płacić najbiedniejsi i najsłabsi ani pracownicy.
RudeKitchen
O mnie RudeKitchen

Szef kuchni na emigracji religijno-ekonomiczno-politycznej na pograniczy Królestwa Hanoweru i Wolnego I Hanzeatyckiego MIasta Hamburga. Niemcy> Nie ma takiego kraju. I nigdy nie było

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka