Politycy Platformy bardzo przejęli się trzeciomajowym przemówieniem Lecha Kaczyńskiego. Najwyraźniej prezydent trafił ich historyczna paralelą w czułe miejsce. Ponieważ jednak wszelkie wysublimowanie Platforma już pewien czas temu zastąpiła palikocim penisem, więc działacze rządzącej partii nawet nie próbują podejmować dialogu na płaszczyźnie historiozoficznej. Zamiast tego używają swoich starych, stępionych narzędzi retorycznych.
Jedyne, co Bronisław Komorowski potrafił powiedzieć komentując słowa prezydenta było: „to nie my, jesteśmy targowicą, to oni!”. Zdaniem marszałka Sejmu Platforma jest oświecona niczym Hugo Kołłątaj i modernizuje Polskę „w duchu europejskim”.
Nie będę w tej chwili rozważał kwestii „ducha” i tego, czym on jest. Zaznaczę tylko, iż caryca Katarzyna zdaniem wielu jej współczesnych świetnie owego ducha wyrażała. Wspólnie zresztą z monarchami Austrii oraz Prus.
Bardziej mnie zainteresowała kwestia modernizacji. Domyślam się, że Bronisław Komorowski przez to pojęcie rozumie ogólne usprawnienie funkcjonowania państwa oraz ułatwienie życia jego mieszkańcom. Czy więc obecny rząd wyróżnia się jakoś na tle poprzednich gabinetów, jeśli chodzi o „modernizację”?
A zwłaszcza – czy wyróżnia się na tle rządu PiS? To istotna kwestia, gdyż zdaniem Komorowskiego PiS jest partią „zapiekłych konserwatystów”, chcących „konserwować stary niedobry porządek”.
Prawdę mówiąc, jakoś nie dostrzegłem, byśmy przed 2-3 laty zaprzestali realizować modernizację kraju. Podobnie nie dostrzegam teraz dokonywania jakiegoś gigantycznego cywilizacyjnego skoku.
Jedyne co widać, to polityków Platformy głęboko przekonanych o swej wyższości. A to akurat upodobnia ich do tych poprzedników, którzy woleli obradować w Grodnie, niż w Warszawie.
Inne tematy w dziale Polityka