Uporządkujemy fakty:
1. W sobotę ok. 8-9 rano pani Anna Cugier-Kotka, aktorka występująca ostatnio w spotach PiS, została w jakiś sposób zaatakowana na ulicy pod własnym domem.
2. O godzinie 14 policja odbiera telefoniczne zgłoszenie od pani Cugier-Kotki. Policjanci udają się na miejsce zdarzenia i osobiście rozmawiają z aktorką. Kobieta nie pojawia się jednak na komisariacie z wynikami obdukcji. Nie zgłasza również powiadomienia o przestępstwie.
3. W poniedziałek pani Cugier-Kotka wypowiada się dla TVN, lecz ani słowem nie wspomina o pobiciu. Mówi o różnych szykanach, jakie ją spotkały w ostatnim czasie, ale nie o fizycznym ataku. Na koniec z uśmiechem dodaje, że jej zdaniem już wkrótce wszystko w jej życiu znów będzie w porządku.
4. W poniedziałek wieczorem portal „Rzeczpospolitej” publikuje artykuł o pobiciu aktorki. Tekst zawiera m.in. płomienną wypowiedź Jacka Kurskiego. Tymczasem Cugier-Kotka udziela dramatycznego wywiadu Radiu Lublin, a dziś rano – TVN24. Kobieta wydaje się być przestraszona i roztrzęsiona.
Jestem pierwszym, który wykorzystałby informacje o ataku na panią Cugier-Kotek, by wykazać skutek brutalnej kampanii nienawiści rozpętanej przez polityków Platformy przeciwko niewinnej kobiecie. Przykładów wściekłych i powielanych przez media wypowiedzi jest aż nadto.
Jednakże w tej sprawie jest za dużo znaków zapytania. Trudno sobie wyobrazić w jaki sposób uśmiechnięta kobieta swobodnie wypowiadająca się dla TVN, już po kilkunastu godzinach tej samej stacji w dramatyczny sposób opowiada o pobiciu – do którego miało dojść trzy dni wcześniej.
Rozumiem pokusę, by umieścić panią Cugier-Kotkę na sztandarach. Niestety, obecny stan jej sprawy zupełnie taki krok uniemożliwia. Owszem, możliwe, iż rzeczywiście została zaatakowana. Najwyraźniej jednak sama nie czuła potrzeby, by nagłaśniać tę sprawę.
Coś się zmieniło dopiero w poniedziałek. Chciałbym wierzyć, iż na zmianę postawy kobiety nie wpłynął nikt z zewnątrz. Taki ktoś byłby bowiem albo prowokatorem, albo głupcem.
Inne tematy w dziale Polityka