24 września 1944 roku Niemcy rozpoczęli generalny atak na Mokotów. Przez niemal dwa miesiące Powstania życie w tej dzielnicy toczyło się w miarę normalnie. Normalnie na tyle, na ile można żyć na skrawku ziemi otoczonym przez przepełnionego dziką nienawiścią wroga. Jednak teraz Mokotów znalazł się pod bombami oraz pociskami, a do szturmu ruszyły tysiące Niemców. Po kilkudziesięciu godzinach krwawego chaosu biało-czerwone flagi zostały zastąpione przez wywieszone z okien białe prześcieradła.
W czasie gdy w Warszawie dopełniał się los Powstania, najbardziej doborowy oddział Wojska Polskiego tkwił okopany na brzegu Renu. Żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej od trzech dni zajmowali pozycję wokół wioski Driel, na południowy-zachód od Arnhem. Zostali zrzuceni w idiotycznie dobranym miejscu, ponieśli ciężkie straty podczas lądowania, lecz sprawnie wykonali postawione przed nimi zadanie – uratowali tych brytyjskich spadochroniarzy, którzy jeszcze nie zginęli po drugiej stronie Renu.
1 SBS została utworzona w jednym celu. Brygada miała zostać przerzucona do Polski, by tam przyłączyć się do oddziałów walczących o wolność kraju. Można powiedzieć, że plan był ten od początku nierealny. Zarówno jednak żołnierze w Wielkiej Brytanii, jak i członkowie ruchu oporu w kraju byli przekonani, iż tak właśnie się stanie. Kiedy w brytyjskich bazach ogłaszano alarmy, spadochroniarze myśleli, że lecą do ojczyzny. Kiedy zaś nad walczącą Warszawą pojawiały się alianckie samoloty, powstańcy łudzili się nadzieją, że oto w mieście wylądują żołnierze w szarych beretach.
Ech, ten polski romantyzm.
Zamiast do Polski 1 SBS wysłano do Holandii, by wzięła udział w bodajże najgorzej zaplanowanej operacji aliantów. Polscy żołnierze i ich dowódca generał Stanisław Sosabowski spisali się najlepiej, jak mogli. Jednak zamiast honorów należnych bohaterem czekało ich pohańbienie, niemalże oskarżenie o zdradę.
Zarzuty postawili ci, którzy zdradzili naprawdę – Brytyjczycy. Generał Sosabowski został obciążony odpowiedzialnością za klęskę operacji. Zniszczono jego karierę. Po wojnie dożywał swych dni, jako nocny stróż w fabryce. Wściekłość brytyjskiej generalicji wywołało zapewne to, że Sosabowski najbardziej krytycznie podchodził do planu Market-Garden, wskazując na zawarte w nim oczywiste błędy.
Nie tylko dowódca 1 SBS padł ofiarą brytyjskich intryg. Jak wykazał holenderski reportażysta Geertjan Lassche, brytyjskie służby zablokowały nadanie polskim żołnierzom holenderskich odznaczeń (historie tą ukazano w polskim filmie dokumentalnym „Honor generała”). Udział brygady Sosabowskiego w Market-Garden miał być już na zawsze zapamiętany jako kompromitacja – mimo iż dla każdej osoby interesującej się wojskowością było jasne, że Polacy spisali się pod Arnhem świetnie.
Równocześnie z akcją propagandową przeciw 1 SBS trwało w Wielkiej Brytanii cenzurowanie informacji o Powstaniu Warszawskim. Obywatelom Zjednoczonego Królestwa niepotrzebne było – zdaniem władz – zbyt wiele wiedzy o walkach w Warszawie. Wtedy los Polski był już przesądzony. Po co więc było zadręczać obywateli Zjednoczonego Królestwa informacjami o polskim bohaterstwie? Polacy nie byli już potrzebni.
Inne tematy w dziale Kultura