Rybitzky Rybitzky
685
BLOG

"Burza", czyli michnikowszczyzna Parowskiego się chwyta

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 20

Michnikowszczyzna nigdy nie była w stanie stworzyć artystycznych dzieł na miarę swoich potrzeb. W zasadzie nie da się wskazać żadnej książki i żadnego filmu, które mogłyby stanowić monument dla osiągnięć "historycznego kompromisu". Oczywiście, michnikowszczyzna zdobyła gigantyczny wpływ na publicystykę i medialny przekaz w Polsce – ale przecież kto będzie pamiętał po latach o tym, co jakiś Wroński, Żakowski lub Paradowska wygadywali w TVN24 lub innej Superstacji.

Nie, o sile mitów decyduje ich utrwalenie w masowej wyobraźni. Tymczasem michnikowszczyzna – zapewne upojona latami sukcesów – kompletnie zaniedbała wszelkie inne aspekty publicznej działalności poza udzielaniem się w sferze "gadających głów" (przykładem zaniechań jest także blogosfera, szturmem zdobyta przez przeciwników michnikowszczyzny). A to spory błąd – zwłaszcza w połączeniu z sytuacją, iż nie ma młodych następców starzejących się Michnikoidów. Co by nie mówić o Michniku i jego kolegach – posiadają oni pewien talent oraz inteligencję (no i stworzoną przez siebie legendę autorytetów moralnych). Tymczasem lektura tekstów najmłodszych wychowanków Michnika pokazuje, iż są oni niezbyt rozgarniętymi, zwykle zafiksowanymi na punkcie Radia Maryja fanatykami. Tacy ludzie szybko zniszczą od środka wszelkie osiągnięcia michnikowszczyzny. Nie ma wśród nich nikogo, kto kiedyś mógłby np. powstrzymać opracowania przedstawiające prawdę o najnowszej historii Polski.

Ostatnio więc michnikoidzi na gwałt poszukują dowodów na trwałość swojej wizji rzeczywistości. Dlatego właśnie kilka miesięcy temu tak radośnie przywitali film "Rewers" – mimo iż przesłanie tego dzieła jest zupełnie odmienne od przypisywanego mu przez różnych Sobolewskich i Felisów. Oni uznali "Rewers" za pochwałę kompromisów – a przecież "Rewers" dobitni ukazuje, że odważni ludzie na kompromisy się nie godzą.

Dziś zaś Wojciech Orliński w dziale kulturalnym "Gazety Wyborczej" przekracza wszelkie granicy demagogii próbując dopasować do wizji michnikowszczyzny "Burzę" Macieja Parowskiego.

"Burza" to książka-legenda. Parowski pisał ją niemal przez 30 lat, po drodze tworząc z niej też scenariusz do krótkiego komiksu. Najkrócej ujmując, "Burza" opowiada o alternatywnej historii Polski, za punkt wyjścia przyjmując załamanie pogody we wrześniu 1939 roku. Dzięki burzom oraz deszczom Polakom udaje zatrzymać się niemiecki Blitzkrieg i wraz zachodnimi aliantami wygrać wojnę.

Orlińskiemu udało się w "Burzy" odnaleźć... pochwałę III RP (co dumnie oznajmia w tytule tekstu):

W jego powieści polska historia nareszcie odnajduje ostateczny i nieodwołalny happy end. Ceną jest całkowity brak rozliczeń. Igo Sym, aktor, który w prawdziwej historii był konfidentem gestapo, nadal jest aktorem kina. Władysław Studnicki, niedoszły polski Quisling, jest publicystą (...)Ewidentni szpiedzy Stalina i kolaboranci Hitlera unikają kary. Cieszą się polskim dobrobytem tak jak reszta. (...)"Burza" okazuje się więc pierwszą w polskiej fantastyce pochwalną alegorią III RP.

Swoją drogą, Orliński chyba jako pierwsza osoba przyznał, że główną "zasługą" III RP jest brak rozliczeń. Tyle tylko, iż buduje swoją ocenę książki Parowskiego na myśleniu całkowicie pozbawionym logiki. Czemu bowiem Sym czy też Bierut lub Gomułka mieliby być wieszani (jak sugeruje Orliński), skoro – zgodnie z treścią "Burzy" – nie zdążyliby zrobić nic specjalnie złego? To przebieg wydarzeń po zwycięstwie wrogów Polski dał im szansę stać się zdrajcami i kolaborantami. Tak, jak i np. Jaruzelskiemu.

Ale tego właśnie – tkwiąca korzeniami w marksistowskim determinizmie – michnikowszczyzna nie rozumie. Wychowankowie Nadredaktora nie potrafią pojąć, że człowiek ma wolną wolę i sam decyduje, czy chce czynić dobro, czy zło. I że gdy wybierze zło powinien być ukarany.

***

Jako ciekawostkę można dodać fakt, iż uchodzący w "GW" za eksperta od fantastyki Orliński wprowadza swoich czytelników w błąd. Napisał on bowiem, że polscy autorzy sf nie potrafiąwyrwać się ze stereotypu martyrologiczno-powstańczego. Tymczasem w polskiej literaturze sf już od około 10 lat istnieje nurt "patriotycznej fantastyki" – zapoczątkowany słynnym opowiadaniem Andrzeja Ziemiańskiego "Bomba Heisenberga". Autorzy sf opisują różne wizje historycznie zwycięskiej, mocarstwowej Polski. Martyrologii nie ma tam żadnej – raczej duma ze swojej ojczyzny.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka