Dzisiejszy artykuł w "The Times" dowodzi, że Brytyjczycy zdecydowanie stawiają w polskich wyborach na Radosława Sikorskiego. Pełen peanów na temat obecnego szefa MSZ artykuł całkowicie pomija np. mizerną postawę Sikorskiego w debacie z Komorowskim (drugi platformerski "kandydat na kandydata" występuje w "Timesie" tylko jako tło). Ponadto brakuje w tekście jakiejkolwiek głębszej refleksji na temat sposobu prowadzenia przez Sikorskiego polskiej polityki zagranicznej. Brytyjski autor (Roger Boyes) ogranicza się do ogólnych zachwytów i podkreślania związków Sikorskiego z Wielką Brytanią.
Prestiżowa gazeta wystawiła więc Sikorskiemu laurkę (którą zresztą natychmiast rzuciły się cytować polskie media), ale nie jest pewne, czy minister powinien być zadowolony z podkreślania jego związków z dumnym Albionem.
W brutalnym świecie polskiej polityki jest bowiem prawdopodobne, że jeśli Sikorski stanie do wyborczej rywalizacji, to szybko przedmiotem publicznej debaty stanie się właśnie jego "brytyjska" przeszłość.
Pretekstów do zadawania pytań Sikorskiemu może znaleźć się wiele. Jak to się stało, iż młody, raczej niezbyt bogaty imigrant znalazł się na Oxfordzie i to w gronie najbardziej snobistycznych studentów? I jak to się stało, że Polak, w końcu osoba z bloku wschodniego, został korespondentem zachodnich mediów w ogarniętym wojną z komunistami Afganistanie?
Paradoksalnie, atakom na Sikorskiego może sprzyjać niedawna dyskusja o Ryszardzie Kapuścińskim. Ktoś może powiedzieć: Kapuściński współpracował ze służbami, bo w czasach zimnej wojny zagraniczni korespondenci wręcz musieli to robić – ale czy ta zasada dotyczyła tylko dziennikarzy w krajach komunistycznych?
Jeszcze nie wiemy kto zada powyższe pytania. Zależy to od rozwoju sytuacji i od tego, komu Sikorski będzie bardziej zagrażał. Inna rzecz, iż "Radkiem" zajmowało się już pod kątem "brytyjskości" WSI. A z kim ci panowie teraz współpracują akurat wiemy.
Inne tematy w dziale Polityka