Przed kilkunastoma minutami zakończyła się na BF debata: Czy blogerzy mogą być wolni? Muszę przyznać, że jestem zaskoczony miałkością dyskusji na ten niezwykle przecież istotny temat. Być może stało się to za sprawą obecności Kominka – blogera, który zasłynął pewien czas temu podpisaniem sporego kontraktu z Burger Kingiem. Siłą rzeczy debata skupiła się kwestii reklam i środków utrzymania blogerów.
W swoim wpisie Krzysztof Leski podsumował wypowiedzi Kominka krótko:
Kominek - mówiący otwarcie, że dziś bloguje dla pieniędzy, z bloga żyje i nie widzi nic złego w zachwalaniu produktów,które "zna i lubi".
Lecz to nie takie proste – Kominek bowiem utrzymywał, że jest "wolnym blogerem" – nie wyjaśniając właściwie na czym opiera taką opinię. Zarazem, pod koniec dyskusji przyznał, że "darzy sympatią" firmy umieszczające na jego stronie reklamy.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w takim razie (niezwykle popularny) "blog" Kominka jest niczym innym, niż słupem ogłoszeniowym. To nie musi być źle i nie musi przeszkadzać jego czytelnikom (i najwyraźniej nie przeszkadza). Ale nie jest w żaden sposób uprawnione nazywanie Kominka blogerem – no chyba, że za "blogerów" uznamy także specjalistów od marketingu.
W takim kontekście nie dziwi, że Kominek nie zamierzał rozważać kim są blogerzy i stwierdził, że każdy może się określać jako bloger. Dziwi za to, że większość uczestników Blog Forum zgadza się z tą opinią.
Skoro polscy blogerzy mają tak niskie poczucie grupowej świadomości i nie przywiązują wagi do rodzaju oferowanego im przekazu, to będą coraz częściej przedmiotem wszelakich manipulacji.
Komentarze