Trudno uwierzyć, że za ostatnimi incydentami stoją mityczni "neonaziści" lub nawet zwykli chuligani. Tak się bowiem składa, że w naszym kraju w ostatnich kilkunastu miesiącach możemy zaobserwować zaskakującą prawidłowość. Przed istotnymi historycznymi rocznicami, albo w momencie dyskusji na drażliwe tematy historyczne, dochodzi do ataków na miejsca pamięci.
Np. 13 marca 2010 roku nieznani sprawcy zbezcześcili pomnik ofiar obozu koncentracyjnego Płaszów w Krakowie. Na dzień przed Marszem Pamięci wysmarowali farbą podstawę monumentu. Sprawa wzbudziła wielki medialny rozgłos. Przed kamerami policjanci i prokuratorzy zapewniali, że bez trudu odnajdą sprawców, gdyż na miejscu zabezpieczono szereg dowodów. Tymczasem minął rok i... 13 marca 2011 roku krakowska prokuratora umorzyła śledztwo. Jak poinformowano:
Na potrzeby śledztwa zabezpieczono wszelkie możliwe materiały dowodowe, m.in. zapisy z monitoringu znajdujących się w otoczeniu pomnika obiektów. W toku śledztwa badano także ślady z puszek po farbach, znalezionych w pobliżu pomnika.
Ale:
Żadne ślady nie pozwoliły na ustalenie sprawców, dlatego śledztwo zostało umorzone.
Podobnie nie odnaleziono sprawców wymalowania farbą pomnika bolszewików w Ossowie – mimo iż media zdążyły ogłosić, że to "zemsta obrońców krzyża". Nie znaleziono też sprawców kilku ataków na pomniki i cmentarze żołnierzy radzieckich w Warszawie (na marginesie: nie udało się też odnaleźć ludzi, którzy w dawnym obozie internowanie bolszewików zawiesili tablicę ku ich czci).
Teraz zaś, w czasie obchodów wybuchu II wojny światowej, policja nie może uporać się z rzekomymi "neonazistami", którzy na Podlasiu mieli dokonać serii ataków: na dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości, na centrum muzułmańskie i na pomnik ku czci Żydów zamordowanych w Jedwabnym.
A przecież żyjemy w kraju, gdzie sprawnie ścigani są np. autor satyrycznej strony o prezydencie lub nastolatek malujący antyrządowe hasła. I nagle policja oraz ABW nie są w stanie odnaleźć któregokolwiek ze sprawców wielu już incydentów?
Pojawia się więc oczywiste pytanie: Może za tymi incydentami z historią w tle nie stoją wcale neonaziści, neofaszyści czy inni ekstremiści? Może to akcja prowadzona przez przez chłodnych profesjonalistów? Profesjonalistów, których szefom zależy na utrzymywaniu wizji antysemickiej, antyrosyjskiej i w ogóle ksenofobicznej nazistowskiej polskiej dziczy.
Komentarze