Czy to nie jest nieco dziwne? Elity III RP zapewniają nas o wyjątkowości i znaczeniu Okrągłego Stołu – a równocześnie nawet same nie zadbały o upamiętnienie tego wydarzenia. Nie ma Muzeum Okrągłego Stołu, nie ma nawet obchodów rocznicowych odpowiednich do (rzekomej) rangi wydarzenia.
Nic dziwnego, że poza granicami naszego kraju rola Polski w transformacji ustrojowej ogranicza się tylko do pojedynczego buntu w 1980 roku – znaczącego, ale zbyt wczesnego, by mógł on symbolizować koniec komunizmu.
Wystarczyło posłuchać przemów niemieckich dostojników na otwarciu berlińskiej wystawy "Obok". Wszyscy, od prezydenta, po przedstawicieli lokalnego samorządu, dziękowali Polsce za sierpniowe strajki. Żaden z Niemców nie wspomniał za to o strajkach z 1988 i Okrągłym Stole. Ich zdaniem (a przynajmniej według ich oficjalnych wypowiedzi) Polacy zasłużyli się w historii rokiem 1980 – który z czasem umożliwił Niemcom obalenie Muru razem z komunizmem.
Jak wygląda niemiecka polityka historyczna możemy się przekonać na krótkim spacerze wokół galerii Martin-Gropius-Bau, gdzie odbywa się wystawa o polsko-niemieckiej historii.
Galeria znajduje się u wylotu Niederkirchnerstraße. Do 1989 roku jej główne wejście odcięte było przez mur, przebiegający wzdłuż południowego krawężnika ulicy. Martin-Gropius-Bau znajdowało się w Berlinie Zachodnim, a położony dokładnie naprzeciwko dawny Landtag Prus (obecnie berlińska Izba Deputowanych) w Berlinie Wschodnim. Fragment muru nadal stoi wzdłuż ulicy – jest to jedno z niewielu miejsc w mieście, gdzie nadal można go obejrzeć.
Przed wojną Niederkirchnerstraße nazywała się Prinz-Albrecht-Straße – i zasłynęła jako siedziba Gestapo, RSHA oraz SS. Na gruzach całkowicie zniszczonego budynku Gestapo otworzono w zeszłym roku (położoną częściowo na otwartym powietrzu) stałą wystawę Topografia Terroru. Wystawa przedstawia dzieje Niemiec i Berlina pod władzą nazistów i komunistów.
Co szczególnie symboliczne – nad ekspozycją góruje położony po drugiej stronie muru (akurat tu stojącego nadal) gigantyczny budynek hitlerowskiego ministerstwa lotnictwa. Po wojnie władze NRD ulokowały tam Urząd Rady Ministrów. Rząd Wschodnich Niemiec obradował zerkając przez okna na Zachód.
Na terenie Topografii Terroru zawsze jest mnóstwo zagranicznych turystów – docierają tu z położonej kilkaset metrów dalej głównej atrakcji Berlina, czyli Checkpoint Charlie. Przyznam, że idąc tam z Martin-Gropius-Bau nie spodziewałem się aż takiego szału. Tymczasem słynne przejście graniczne na skrzyżowaniu Friedrichstraße i Zimmerstraße jest po prostu oblężone przez turystów, robiących zdjęcia pod amerykańskim posterunkiem i tłoczących się w licznych pobliskich knajpach i sklepach z pamiątkami (pierwszy taki sklep założono już w... 1962 roku – można tam kupić m.in. koszulki z logo "Solidarności").
Wokół Checkpointu nadal straszy puste miejsce po budynkach wyburzonych przez budowniczych muru. Po zjednoczeniu ogrodzono je płotem zbudowanym z tablic zawierających informacje o historii muru berlińskiego. Turyści podjadają currywursta i chłoną wiedzę zaprezentowaną im przez Niemców.
Obserwując to wszystko myślałem o bramie Stoczni Gdańskiej. Byłem pod nią kilka razy i nie zauważyłem specjalnego zainteresowania turystów. A przecież przybyszy zza granicy w Gdańsku nie brakuje. A od głównych miejskich atrakcji do Stoczni jest w Gdańsku bliżej, niż w Berlinie spod Bramy Brandenburskiej do Checkpoint Charlie. Nie słyszałem też nigdy, aby ktokolwiek w Warszawie chciał obejrzeć Okrągły Stół.
Polska już przegrała bitwę o historyczne symbole. Lecz, prawdę mówiąc, czy w ogóle próbowała o nie walczyć?
Inne tematy w dziale Polityka