Zarówno w "Faktach TVN" jak i "Wiadomościach TVP" pojawiła się dziś grupa Rumunów, która utknęła w jednej z polskich wsi. Panowie jechali cysterną (załadowaną jakąś nietoksyczną substancją), wypadli z drogi i wylądowali w rowie. Pojazd się przewrócił. Ponieważ cysterna nie leży na drodze i nic groźnego z niej nie wycieka, straż pożarna oraz inne służby nie poczuły się w obowiązku nią zająć.
Po kilku dniach we wsi zjawił się szef firmy transportowej, który stwierdził, że koszt podniesienia cysterny jest dla niego za duży (wg różnych szacunków od 4 do 20 tys. zł). Rumuni siedzą więc w Polsce, pilnują cysterny i żyją dzięki jedzeniu donoszonemu przez okolicznych mieszkańców.
Dziennikarze TVN i TVP przygotowali materiały z jedną tezą: Polska to dziki kraj, gdzie biednych transportowców z Rumunii spotkała tak jawna niesprawiedliwość. W "Wiadomościach" pojawił się nawet ekspert, który zawyrokował, że wszędzie indziej w Europie Rumunów natychmiast by z rowu wyciągnięto.
Nie wiem, skąd ten pan ekspert czerpie takie przeświadczenie. Ja wiem, że np. w Niemczech Rumunom dano by 2 dni na usunięcie cysterny pod groźbą wysokiego mandatu. Zapewne w innych krajach UE też nikt by skąpemu szefowi rumuńskiej firmy transportowej prezentów nie robił.
Ale polskie media wiedzą najlepiej. Podobnie jak wiedzą, że nie ma nic złego w całkowitej bierności polskich służb wobec grupy niemieckich anarchistów. Jak już wykazała Kataryna, w innych krajach ekstremistyczna bojówka nawet by nie przekroczyła granicy. U nas dotarła do stolicy i siała zamęt na jej ulicach. A zadaniem dziennikarzy, tłumaczyć powinien się Jarosław Kaczyński ze swoich "pełnych nienawiści" słów o niemieckich bojówkarzach.
Tak, tak, Polaczki, płaćcie, sprzątajcie, dawajcie sobą pomiatać. I nie próbujcie, k..., podskakiwać!
Inne tematy w dziale Polityka