Rybitzky Rybitzky
2455
BLOG

"80 milionów": Gang Olsena z "Solidarności"

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 28

Specjalna grupa operacyjna "Solidarności" broni cmentarza sowieckich żołnierzy przed prowokatorami z SB. Związkowcy obezwładniają esbeków, robią im zdjęcia, a następnie – przed kamerami radzieckiej TV – przekazują w ręce wdzięcznych Rosjan. Wieczorem bohaterowie oglądają "Wriemia" i (nie wiedzieć czemu) zszokowani dowiadują się, że to oni zniszczyli sowiecki cmentarz.

To nie żart – tak rozpoczyna się film "80 milionów" o słynnej akcji dolnośląskiej "Solidarności". Otrzymałem scenariusz Waldemara Krzystka jeszcze przed jego realizacją, ale po lekturze doszedłem do wniosku, że chyba zaszła jakaś pomyłka, że reżyser "Małej Moskwy" i "W zawieszeniu" nie mógł popełnić czegoś takiego.

A jednak, dziś w kinie zobaczyłem ekranizację właśnie tego tekstu, który niegdyś przeczytałem. Muszę przyznać, że "80 milionów" na ekranie wygląda dużo lepiej niż na papierze. Krzystek czuje na czym polega sztuka filmowa i potrafił osadzić swoje nowe dzieło w konwencji kryminalnej komedii typu "Ocean's Eleven" – tak jak wcześniej w "Małej Moskwie" zastosował najlepsze reguły melodramatu. Dlatego "80 milionów" nie nudzi i zaskakuje kilkoma zwrotami akcji.

Lecz czy w filmie opartym na wydarzeniach historycznych liczy się tylko sprawny warsztat? Moim zdaniem – nie, zwłaszcza, że "80 milionów" opowiada o czynach ludzi nadal odgrywających znaczącą rolę w polskim życiu publicznym.

To właściwie chyba pierwszy raz, gdy powstaje film o nadal aktywnych polskich politykach (Frasyniuku, Piniorze, Huskowskim – zagrali ich Bobek, Czeczot i Solarz). Sądząc z ich wypowiedzi, panowie są bardzo zadowoleni z filmu i sposobu w jaki ich przedstawiano. To chyba świadczy o ich poczuciu humoru i dystansie do samych siebie – grupa działaczy wykonująca akcję z tytułowymi milionami została bowiem ukazana niemal jak Gang Olsena. Jak powiedziała moja koleżanka, która również już zobaczyła film: To jakieś sparodiowanie tych ludzi, tak są przerysowani!

Panowie z "Solidarności" na ekranie partaczą wszystko, co tylko mogą, a z opresji udaje im się wyjść głównie dzięki działaniom sprzyjającym im ludzi – m.in. kardynała Gulbinowicza oraz... poakowskiej konspiracji.

Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to zrobię, ale chyba muszę bronić Frasyniuka i Piniora. Co by o nich nie mówić, to nie są idioci. Przez wiele miesięcy wymykali się bezpiece i z pewnością nie zasługują (przynajmniej nie w kontekście lat 1980-83) na wciśnięcie ich w rolę niezbyt rozgarniętych wesołków.

Huskowskiego bronić nie będę, bo zgodnie z ustaleniami historyków jego działania były mocno odległe od tych ukazanych w filmie. W 1980 roku był tylko w tle, tymczasem z jakiegoś powodu w "80 milionach" wyrósł na głównego bohatera (mam dziwne wrażenie, że nagła heroizacja Huskowskiego ma związek z dofinansowaniem filmu ze strony dolnośląskiego samorządu, kontrolowanego oczywiście przez PO).

"To jest film dla młodych ludzi, żeby zobaczyli jak to się wesoło walczyło z komuną" – stwierdziła cytowana już przeze mnie koleżanka. Co ciekawe, niemal identyczne słowa wypowiedział Józef Pinior. Najwyraźniej więc dawni bohaterowie są zadowoleni, że pokazano ich jako prowadzonych niemal za rękę naiwniaków – a "Solidarność" jako coś na kształt musicalowego happeningu, gdzie "pierdolenie ubecji" polegało na seksie z cycatą blondynką...

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka