Vlpeka, która sprowokowała policjantów do akcji (fot. Rybitzky)
Vlpeka, która sprowokowała policjantów do akcji (fot. Rybitzky)
Rybitzky Rybitzky
2740
BLOG

Noc prowokatorów

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 59

30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego uczciły w poniedziałek aż dwie manifestacje pod domem Wojciecha Jaruzelskiego. Co ciekawe, wielu uczestników obydwu zgromadzeń aż do samego końca nie orientowało się, jak wygląda sytuacja. Stało się tak za sprawą policji, która zablokowała fragment ulicy Ikara. Nadchodzący ludzie przedostawali się więc sąsiednimi uliczkami na niewielki skwer ponad skarpą wiślaną – punkt najbliższy willi zamieszkanej przez dyktatora.

Powędrował tam w całości przybyły z Placu Konstytucji marsz organizacji prawicowych, pociągając za sobą część osób stojących przed "barykadą" od strony Puławskiej (w tym i mnie, razem zresztą ekipy Salonu).

Zdziwiło mnie, że na demonstracji nie ma nikogo, kogo bym się spodziewał – np. małżeństwa Gwiazdów. Przy mikrofonie brylowały tylko takie tuzy, jak Marian Piłka. Na szczęście po pewnym czasie okazało się, że jest też druga grupa.

Ale właśnie – czy na szczęście? Nie było nic dobrego w tym, że manifestację podzielono na dwie części. Oczywiście, swoją rolę odegrała policja, lecz jej akcja nie powinna odnieść takiego skutku. Tymczasem ludzie dali się podzielić bez żadnej refleksji.

W obu grupach krążyli dziwni osobnicy. Po jednej stronie policyjnej blokady jakaś para próbowała nas przekonać, że szef Młodzieży Wszechpolskiej spędził cały więc na Pl. Konstytucji w KFC. Zaś po drugiej wydzierał się mężczyzna żądający "wieszania za jaja" i przeszkadzający nam w transmisji (słychać go podczas mojej wypowiedzi w poniedziałkowej relacji).

Krążyli też – jak zwykle – policyjni tajniacy. To oni pośrednio doprowadzili do szarpaniny pod koniec manifestacji. Funkcjonariuszy zainteresował bowiem chłopak naklejający na latarnie tzw. vlpeki. Dzielni policjanci natychmiast ruszyli do akcji, chcąc wylegitymować tego groźnego przestępcę. Ludzie wokół nie wiedzieli, czemu panowie po cywilnemu nagle kogoś wyciągają z tłumu. Zaczęła się kłótnia, która natychmiast przyciągnęła uwagę kibiców wracających z wiecu na skwerku i przerodziła w szarpaninę. Skłębieni w jedną ludzką kulę policjanci, kibice i kilka emerytek przetoczyli się z 200 metrów.

Pomijam już fakt, że wykroczenie popełnione przez "vlepkowca" nie było zbyt duże. Jeśli policjanci chcieli mu wręczyć mandat, to mogli to zrobić po demonstracji, bez robienia wielkiej afery. Tymczasem swoim działaniem tajniacy wywołali awanturę, która mogła się przerodzić w coś większego.

Wydarzenia w nocy z 12 na 13 grudnia wykazały, jak bardzo policja może wpływać na przebieg demonstracji. W zeszłym roku pod domem Jaruzelskiego była jedna, wielka manifestacja, przebiegająca bez żadnych incydentów. Teraz demonstranci zostali podzieleni na dwie grupy i niemal doszło do bijatyki. Gratuluję funkcjonariuszom.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka