Doktor Michael Baden jest osobą, która może mocno skomplikować życie smoleńskiej sekcie. Najsłynniejszy amerykański medyk sądowy zapowiedział, że pojawi się w naszym kraju i będzie starał się wziąć udział w badaniu zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Jeśli faktycznie przyjedzie, to zwolennicy "pancernej brzozy" natychmiast zaczną sobie z niego kpić. Ale kpiny im nie pomogą.
Dr Baden faktycznie jest celebrytą (miał własny program TV i pisze bestsellerowe książki) ale Amerykanie przecież kochają swoich celebrytów. A Baden brał udział nie tylko w śledztwach po śmierci Kennedy'ego oraz Kinga (miał wówczas 30 lat), ale też w szeregu innych. Był biegłym m.in. w słynnym procesie O.J. Simpsona. Co ciekawe, badał również szczątki rodziny cara Mikołaja II.
Działalność Badena budzi wielkie zainteresowanie amerykańskich mediów. Oczywiście w dużym stopniu dlatego, że sam je umiejętnie podsyca – ale z naszego punktu widzenia nie ma to znaczenia. Ważne, że jego przybycie do Polski może zwrócić uwagę Amerykanów na śledztwo smoleńskie i jego dziwny przebieg.
A zwolennicy "pancernej brzozy" boją się najbardziej właśnie tego, że z polskiego grajdołka coś zacznie przeciekać na świat. Póki co na światowy przekaz wpłynęli Rosjanie i "raport" MAK zawierający m.in. "informację" o pijanym generale Błasiku wdzierającym się do kabiny. W styczniu zeszłego roku – zapewne ku wielkiej uciesze sekty smoleńskiej – mówił o tym cały świat.
Czas, by widzowie i czytelnicy w USA oraz na całym świecie dowiedzieli się więcej o tym, co się dzieje w Polsce. Nie wątpię, że byliby zainteresowani doniesieniami z naszego kraju. Wbrew temu, co tłoczy Polakom do głów sekta smoleńska, śmierć prezydenta i krajowej elity w tajemniczej katastrofie nie jest czymś, co zdarza się w świecie powszechnie.
Inne tematy w dziale Polityka