Jak zwykle po "kontrowersyjnym" wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego polityczni konkurenci, dziennikarze i tzw. eksperci wieszczą gwałtowny spadek notowań PiS. I jak zwykle nic takiego nie nastąpi.
Wczorajsze oświadczenie Kaczyńskiego – chociaż ewidentnie nie konsultowane z innymi działaczami partii – nie zaszkodzi PiS z kilku powodów. Po pierwsze, znaczna część elektoratu PiS jest już całkowicie impregnowana na medialny przekaz i wywody o tym, jak to trzeba się oburzać na Kaczyńskiego kwituje tylko wzruszeniem ramion. Po drugie, wielu Polaków – wbrew ideologii politycznej poprawności – wcale nie pała miłością do Ukraińców i nie przejmuje się tym, co sobie o nas pomyślą. Po trzecie, o Julii Tymoszenko można powiedzieć wiele złego, ale od pewnego czasu jest ona uwięzioną, chorą i (najwyraźniej) bitą kobietą. Polacy to przecież widzą, tak samo jak to, że polski rząd nic nie zrobił, aby wpłynąć na ukraińskie władze.
Oczywiście, media starają się przedstawić słowa Kaczyńskiego tak, jakby szef PiS chciał bojkotu całego Euro 2012 – w tym także polskiej części turnieju. Niestety, w sukurs dziennikarzom nie przychodzą europejscy politycy oraz unijni komisarze, jasno opowiadający się za bojkotem ukraińskiej części mistrzostw. I jak tu ci biedni dziennikarze mają atakować Kaczyńskiego, skoro powiedział to, co mówi cała Europa?
W dodatku dziś Kaczyński sprytnie połączył "europejskiego ducha" z nacjonalistycznymi emocjami i zaproponował przeniesienie finału Euro 2012 do Warszawy. To się może spodobać. Zapewne wielu Polaków zadawało sobie pytanie, czemu kluczowe wydarzenie imprezy ma się odbywać w Kijowie, a nie w Warszawie. Zwłaszcza, że Polacy nie mają dobrej opinii o organizacyjnych zdolnościach Ukraińców.
Równocześnie jest mało prawdopodobne, aby wyborcy PiS (obecni lub potencjalni) bardzo przejmowali się kwestią relacji z Ukrainą i Ukraińcami. Nawet nie dlatego, że uważają je za nieistotne, ale po prostu dlatego, że już od wielu lat mówi się o braterstwie – a nigdzie tego braterstwa nie widać.
Do tego wszystkiego należy dodać na koniec jeszcze jeden element – sporej części Polaków Euro 2012 po prostu nic nie obchodzi, albo wręcz mają dość szumu wokół tej imprezy. I nic bym im nie przeszkadzało, gdyby Euro nie tylko zbojkotowano, ale nawet i odwołano...
Inne tematy w dziale Polityka