Ostatnie kilkadziesiąt godzin obfitowało w przykre wydarzenia. Życie publiczne co chwilę udowadnia, że może być po prostu dołujące.
Po pierwsze – materiał telewizji BBC oskarżający Polaków i Ukraińców o antysemityzm, rasizm i po prostu nazizm. W obu krajach natychmiast spiętrzyła się fala oburzenia, ale moim zdaniem trudno winić brytyjskich dziennikarzy. Nie wiem, jak tam na Ukrainie, ale w Polsce niektóre środowiska zrobiły wiele, aby obrzydzić światu własny kraj. Wystarczy powiedzieć, że BBC użyło w swoim programie tych samych ujęć, które posłużyły PO do montażu klipu wyborczego w 2011 roku. Jeśli rządząca partia, największa gazeta i wiodąca telewizja tyle razy alarmowały o rzekomym polskim radykalizmie, to cóż dziwnego w reakcji zagranicznych mediów.
Podobnie nie zaskakuje, jak to określa TVN24, "wpadka" prezydenta USA, który nadając pośmiertnie najwyższe amerykańskie odznaczenie Janowi Karskiemu użył sformułowania "polski obóz śmierci". Polacy tak długo dali sobą pomiatać w kwestiach polityki historycznej, że teraz długo będą zbierać tego owoce. Zresztą już zbieramy – przecież dla takiego BBC jest oczywiste, że byliśmy, jesteśmy i będziemy nazistami.
Zaskoczył mnie za to bardzo wpis Jana Osieckiego. Oczywiście nie treścią i formą (chociaż ta była wyjątkowa nawet jak na niego), bo można się było spodziewać, że Osiecki wyszuka wszelką informację mogącą zaszkodzić ludziom walczącym z sektą pancernej brzozy. Rzecz jednak w tym, że Osiecki po prostu zmyślił rzekome info. I nie chodzi o to, że skłamał, bo kłamstwo w polskich mediach to nic specjalnego. Ale skłamał tak prymitywnie, że natychmiast mu to udowodniono. Podłożył się jak dziecko. Dzień 29 V 2012 zostanie mu zapamiętany na zawsze. Będzie jego przekleństwem.
Ale cóż, skłamałbym, gdybym stwierdził, że to mnie martwi. Ale tu dochodzimy do kolejnego zaskoczenia – nagle wielu blogerów S24 uznało się za wyjątkowo poszkodowanych pojawieniem się wpisu Osieckiego na górze SG S24. Nie bardzo rozumiem, czemu to oburzenie. Przecież dzięki temu wszyscy mogli się przekonać (nawet jeszcze przed ujawnieniem skali kłamstwa), jakim człowiekiem jest Osiecki. Redakcja Salonu24 tylko by mu pomogła, gdyby ukryła jego wpis gdzieś w piwnicy.
Żal mi nieco blogerów, którzy teraz powodowani jakimś owczym pędem, deklarują odchodzenie z S24. Po pierwsze – wiem to dobrze, bo nieraz już takie akcje widziałem – wielu z nich za pewien czas powróci po cichutku do pisania w Salonie. Po drugie zaś, dowodzą tym samym, że kieruje nimi czysto michnikowa mentalność – wszystko na SG musi być ideologicznie spójne. A przecież wpisy blogerów nie świadczą o redakcji S24, świadczą o samych autorach. Jeśli wszyscy pisalibyśmy tak samo o tym samym, to po co by nam był Salon24?
Inne tematy w dziale Polityka