Czasem blogowanie sprawia, iż czuję się całkowicie bezsilny. Cóż bowiem z tego całego pisania, skoro nawet najsłuszniejsze słowa (i nie myślę tu koniecznie o swoich własnych) trafiają zwykle do bardzo małej grupki osób? Czyż nie jestem ja - i my wszyscy, jedynie grafomanami dającymi upust swym frustracjom? Niektórzy dziennikarze i politycy mówią o tym otwarcie, jak niedawno red. Janicki.
Lecz potem przypominam sobie pewną historyczną scenę. Kilku „ułanów" wyrusza na piechotę przez rosyjską granicę. Jest początek sierpnia 1914 roku, a oni są pierwszymi żołnierzami odradzającej się Rzeczpospolitej. Tylko, że zapewne sami nawet o tym nie wiedzą.
Podobnie jest wówczas, gdy niewielka grupka robotników rozpoczyna strajk w Stoczni Gdańskiej. Oni również nie mają pojęcia, iż przez następne lata wiele się zmieni - a to za ich sprawą. Sami tego może nawet nie chcieli, lecz dokonali czegoś wyjątkowego.
Szansa na zmienienie Polski leży także przed osobami wierzącymi w projekt IV RP. Byłem o tym przekonany dwa lata temu, gdy pisałem pierwszą notkę, i jestem przekonany dziś - pisząc po raz tysięczny.
Wybaczcie mi, Drodzy Państwo, że z okazji „benefisu" nie zwracam się do wszystkich. Niestety, na S24 przekonałem się, iż należy szanować każdego dyskutanta - nie z każdym jednak da się porozumieć. Podziały istnieją - w naszych głowach, i w naszych sercach.
Mój rozum i serce wskazuje mi konieczność reform. III RP to, mimo wszystko, zły kraj. Konstytucja ma dziurawą, elity chore, społeczeństwo uśpione. Owszem, Polacy mogą tak trwać - lecz jak długo? Kiedyś rozmyjemy się pośród silniejszych narodów, złudnie wierząc w idee podawane nam przez sprytniejszych od nas.
Ale może nie? Każda historyczna zmiana, jak wspomniałem, bierze się z zapału początkowo małej grupki zapaleńców (niektórzy rzekną - fanatyków). Ci ludzie, jeśli są konsekwentni w swych słowach i czynach, potrafią rozpalić ogień. Mała iskra bucha wtedy wielkim płomieniem, a w jego blasku nic już nie wygląda tak samo. Czy nam uda się rozpalić taki ogień?
***
Na razie, z siodłami na plecach, wędrujemy przez mgłę. Bardziej śmieszni, niż groźni. Od naszej odwagi i wysiłku zależy dokąd dotrzemy.
Inne tematy w dziale Polityka