Paweł Wroński postanowił zaprezentować nam pełnię swych możliwości intelektualnych. Dodałbym, iż zarazem stał się modelowym michnikoidem, ale w ten sposób chyba bym jednak mocno obraził Adama Michnika.
Michnik, gdy prezentuje różne swoje zakręcone teorie, robi to przynajmniej skutecznie udając intelektualistę. Tymczasem dziennikarza „Gazety Wyborczej" stać było tylko na głupkowaty chichot. I Wroński pewnie nawet nie rozumie, że śmieje się sam z siebie.
Wroński, jak mu się wydaje, kpi z (jego zdaniem) „teorii spiskowych" zwianych ze śmiercią generała Władysława Sikorskiego. Tak naprawdę daje wyraz brakowi wiedzy podstawowych faktach. Wynika to zapewne z fobii - klinicznej niechęci do poznawania prawdy.
Wroński wymyślił żartobliwa teorię - otóż jego zdaniem równie dobrze jak Sowieci lub Brytyjczycy Sikorskiego mogliby zabić Czesi:
Dlaczego więc nie Czesi? To hipoteza równie dobra jak wniosek o śledztwo w sprawie śmierci Sikorskiego autorstwa Instytutu Pamięci Narodowej, który jako winnych wskazuje Sowietów, a nawet personalnie agenta Kima Philby'ego (choć nie wiadomo, czy rzeczywiście w chwili śmierci generała był w Gibraltarze).
Dziennikarz „Wyborczej" domagałby się chyba, żeby Philby osobiście pojechał mordować Sikorskiego. A przecież Philby był szefem wywiadu brytyjskiego na basen Morza Śródziemnego. Niczego nie musiał załatwiać osobiście.
Zwłoki przeniesiono do samolotu, by upozorować śmierć w katastrofie (swoją drogą pilot, który podjąłby się zadania sfingowania katastrofy musiałby być kamikadze; Prchal miał połamane nogi, a drugi pilot zginął).
A kto mówi, że Prchal zgłosił się na ochotnika? Poza tym ciała drugiego pilota nie odnaleziono. Williama Herlinga widziano za to żywego po „katastrofie".
Sowieci porwali ją i wywieźli przez Kair, by odczytywała NKWD tajne depesze rządu londyńskiego. Dowodem jest ponoć jej bransoletka, którą znaleziono w Kairze, i relacja jakiegoś polskiego zesłańca, który ponoć widział ją na Syberii.
Odnalezienie bransoletki Zofii Leśniewskiej w Kairze jest udokumentowanym faktem. Ciekawe, jak pan redaktor by to wyjaśnił?
Oczywiście, Wroński nie zamierza odpowiadać na to pytanie. Podobnie jak na żadne inne. On woli się śmiać. To przecież takie łatwe i przyjemne.
Prawda? Po co nam prawda? Mamy przecież „Wyborczą".
Inne tematy w dziale Polityka