Rybitzky Rybitzky
65
BLOG

Złamany

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 25

Okazało się, że jestem niczym niegdyś Lech Wałęsa we „Wprost" - nie piszę, a publikuję. Znaczna część czytelników bloga, którego prowadzę razem z Szymonem Gruszką (czyli „red. Gruchą"), uznało wpis Szymona za mój. Dodajmy, iż „red. Grucha" widnieje wyraźnie podpisany - sam. Jest to poniekąd przykre, gdyż oznacza, że po ponad dwóch latach mojego pisania są osoby gotowe szybko przypisać mi autorstwo tego typu słów.

Oczywiście nie zgadzam się z Szymonem. Przy czym nie tyle chodzi mi o treść wpisu, a o jego emocjonalne przesłanie. Faktem jest, iż w latach sześćdziesiątych samo podjęcie działalności opozycyjnej przeciwko władzom PRL było aktem wielkiego bohaterstwa. Faktem również jest, iż w twardym śledztwie może się wyspać prawie każdy, nawet odważny człowiek. Chociaż niekoniecznie już na pierwszym przesłuchaniu.

Gdyby Stefan Niesiołowski spokojnie łapał motylki, zamiast walczyć z komunizmem, nigdy nie zostałby złamany w śledztwie. Należy więc docenić jego dzielność. Jeszcze bardziej należy docenić jego szczerość w 1989 roku, gdy przyznał się do swej słabości:

Nie miałem odwagi ani siły odmówić zeznań i to był mój największy błąd. Potem nie rozumiałem dlaczego. Nic mnie właściwie nie usprawiedliwiało, poza strachem.

1989 rok był zwrotną datą nie tylko w dziejach Polski, ale też w życiorysach wielu osób. Nie wiadomo, czy zwyciężyła wówczas opozycja. Lecz z pewnością w duszach znacznej części dawnych opozycjonistów dokonał się triumf pychy. Być może ów triumf miał związek z ogniskami rozpalanymi nocą przez SB.

Szymon miałby prawo do swych ostrych słów oceniających wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o Stefanie Niesiołowskim, gdybyśmy żyli w tym gorącym od płonących serc oraz teczek roku 1989. Lecz teraz nasza wiedza o członku „Ruchu" jest znacznie większa. I nie chodzi mi tylko o dane pozyskiwane przez IPN.

Niesiołowski miał dwadzieścia lat, by udowodnić, iż podniósł się po tym, jak w 1970 roku został złamany. Niestety, całą swoją działalnością publiczną w III RP Niesiołowski udowodnił, że z jego kręgosłupa moralnego nie pozostało nic. Niemal natychmiast po swym szczerym wyznaniu zaczął pluć. Zaczął od plucia na tych, którzy w śledztwie okazali więcej odwagi od niego. Potem plucie szło mu już łatwo.

Równocześnie Niesiołowski rósł w dumę. Opluwani mieli mu dziękować, że plwociną oblał ich ktoś mający w życiu krótki okres szlachetności - dekady temu. Zapomniał, że na tym pierwszym przesłuchaniu jednak się złamał. I nie jest taki sam, jak ci, którzy nie ulegli.

Jarosław Kaczyński przypomniał tylko jak wygląda prawda. To nie na niego powinniśmy się oburzać.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka