rych rych
375
BLOG

Koniec lemingowej Trójki

rych rych Kultura Obserwuj notkę 23

"Na naszą Trójkę koniec nastał" można by, parafrazując Pawlaka z "Samych swoich" opisać stan ducha dziennikarzy (głównie muzycznych), którzy demonstracyjnie opuszczają tę stację. Wymienię tutaj kilka nazwisk: Wojciech Mann (już wcześniej), Marek Niedźwiecki, Agnieszka Szydłowska, Marcin Kydryński, Hirek (Hieronim) Wrona. "Nasza" Trójka właściwie pokazuje dobitnie, jaki był stosunek tej elity do miejsca swojej pracy. Oni, we własnym przekonaniu, stworzyli coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, coś swojego, do czego posiadają wyłączne prawo. A tu masz ci los, szef przyłapał gości na fałszowaniu "kultowej" listy przebojów. Jak to fałszowaniu? (zakrzykną) To my ustalamy, co jest wartościowe dla naszego programu, nie słuchacze, którzy mają spaczony gust i lubią Zenka albo Bayer Full, albo Genesis, Led Zeppelin, Bonamassę czy Muse. Dlatego odchodzimy.

Krzyż wam na drogę, drodzy dziennikarze muzyczni Trójki. Sam zajmuję się muzyką popularną od wielu lat i muszę przyznać, że to, co robili ci państwo na antenie radia przecież publicznego czasami doprowadzało mnie do szału, a czasami do rezygnacji. Ale po kolei. Wojciech Mann - samozwańczy specjalista od bluesa, a bardziej blues rocka. Audycje przed południem w niedziele (sic). Pod koniec każdej audycji zmiana stylu - heavy metal, tak, żeby pasował do niedzielnych mszy świętych(!), trzeba przecież kijem w tę klatkę przywalić. Komentarz - bardzo oszczędny, wyniosły, pseudo żartobliwy. Pan Mann zasłynął najpierw "żartem" na temat miasta Suwałki określając je mianem Suwały, potem było jeszcze lepiej - zasugerował, że jego główny pracodawca, premier rządu, wygląda jak neandertalczyk.  Aż dziw, że po tym tak długo się utrzymał.

Agnieszka Szydłowska, mistrzyni słowotoku. Repertuar muzyczny, który prezentowała wieczorami na antenie Trójki brzmiał, jakby to był ciągle jeden i ten sam utwór, przy czym charakteryzował się on brakiem jakiejkolwiek melodii, czy też dźwięków instrumentów muzycznych. Specjalistka od pustki i niczego. Radio ZET, albo jakieś "umpa, umpa". Krzyż na drogę.

Marek Niedźwiecki kojarzy mi się przede wszystkim z kolesiostwem i karpiem. On miał wszędzie kolegów, wszyscy do niego pisali, wszystkich znał, zapraszał do studia jakieś dzieci, znajomych. Repertuar - jak u pani Szydłowskiej, komentarz typowo lemingowy - totalna pustka, wszystko fajne itd. Zasłynął pan Niedźwiecki (chyba się nie mylę) również układaniem co roku razem z kolegami-dziennikarzami "kolędy", której bohaterem był wigilijny karp... Dla mnie, chrześcijanina i katolika - zgroza, lemingoza w stadium klinicznym. Krzyż na drogę.

Wśród powyższych wyróżniał się pozytywnie Marcin Kydryński, na pewno ubarwiał swoją "Sjestą" repertuar audycji muzycznych, słychać było u niego wielką pasję i uwielbienie (czasem przesadne) do prezentowanej muzyki. Ale wybrał lojalność towarzyską, jego sprawa.

Hirek Wrona? No cóż, samo imię (zdrobnienie) mówi o nim wszystko. Krzyż na drogę.

Jeszcze jedno ich łączyło - zero krytyki, wszystko fajne, super. I nazywali siebie dziennikarzami muzycznymi.

Miejmy nadzieję, że środowisko muzyczne Trójki zmieni się na lepsze, że do głosu dojdą prawdziwi znawcy muzyki popularnej, jak Piotr Kaczkowski. Idzie nowe i bardzo dobrze.   

rych
O mnie rych

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura