Oto dowiadujemy sie z ust ministra spraw wewnętrznych, że zabójca z Łodzi już od roku planował zabójstwo jakiegoś ważnego polityka, od roku się do tego przygotowywał, chciał kupic na bazarze karabin maszynowy, sprzedał mieszkanie, zeby miec pieniądze na swobodne przemieszczanie sie po Polsce w ślad za upatrzoną ofiarą i to robił, jeździł wynajetym samochodem, by skuteczniej sie ukryc.
Załóżmy, że wierzę w te informacje, które, jak rozumiem, minister powziął z bardzo swieżych zeznań mordercy. A co to oznacza? Ni mniej ni więcej, tylko to, że prewencja i wywiad w polskiej policji i służbach specjalnych w ogóle nie działają. Oto terrorysta (bo jak inaczej go nazwac?) od roku planuje atak, na prawo i lewo wypytuje o broń i co? I nic, nikt nie depcze mu po piętach, nikt nie zapobiega zamachowi. I on swobodnie morduje ludzi. W takim razie rodzą się kolejne pytania - ilu takich przyszłych morderców i terrorystów krąży wokół nas? Czy my obywatele państwa polskiego mamy sami się bronic przed nimi? Czy państwo polskie zdało kolejny egzamin?
I ostatnie pytanie. Czy może jest to kolejne kłamstwo?
Inne tematy w dziale Polityka