Osobiście zetknąłem się z "człowiekiem z PSL" raz. Myślę tu o tak zwanych działaczach, którzy z racji udziału PSL w koalicji rządowej zasiadali w państwowych spółkach.
Na początku lat 2000. pracowałem na stanowisku dyrektora eksportu w dużym zakładzie produkcji spożywczej. Jednym z członków zarządu był z nadania PSL-u człowiek wyjątkowo ograniczony. Na produkcji zakładu nie znał się kompletnie, na handlu tym bardziej, zresztą niespecjalnie to ukrywał - jego działalnośc w zarządzie polegała wyłacznie na udziale w konsumpcji obiadu i piciu wódki po posiedzeniu. Nie wiem, ile zarabiał, ale na pewno dużo.
A zwyczaje miał nastepujace. Jeśli chciał sobie kogoś podporządkowac ( na przykład mnie), w czasie imprezy alkoholowej nagle zaczynał takiego delikwenta kopac pod stołem. Jeśli ten nie reagował - był jego.
Ulubioną jego zabawą było podkładanie nogi kelnerom w restauracjach. Wybierał takich, którzy nieśli większą ilosc talerzy, najlepiej niepustych. I udawał niewiniątko, kiedy taki biedak podnosząc się z podłogi próbował go oskarżyc o spowodowanie upadku.
Ciekawe gdzie teraz pracuje ów "ludowiec"?
Inne tematy w dziale Polityka