Nie od dziś wiadomo, że im więcej ustaw, dyrektyw, norm, rozporządzeń oraz urzędowych zaleceń, tym głupiej i tym więcej TEORETYCZNEGO uzasadnienia dla istnienia darmozjadów zarabiających na życie tworzeniem i egzekwowaniem tego „prawa”. Czyli łupieniem z kasy uczciwie pracujących obywateli.
A potem to już normalnie, jak to w socjaliźmie, bohatersko stawiamy czoła problemom nieznanym w żadnym innym ustroju. KAŻDA wystarczająco rozbudowana biurokracja z natury swojej jest socjalistyczna i z natury swojej im bardziej rozbudowana tym więcej czasu poświęca samej sobie, kosztem obsługi tzw. Klienta. Zatem wielkie korporacje z definicji są wewnątrz swych własnych procedur socjalistyczne. Taki socjalizm w samym środku kapitalistycznego tworu. No nie ma siły, to prawo natury.
I tak np. w ramach ujednolicania standardów obsługi klienta wewnętrznego za zainstalowanie na twoim komputerze polskiej czcionki odpowiedzialny jest informatyk z Malezji. To znaczy wygląda to praktyce tak, że najpierw ty składasz wniose..., o pardon, request na zainstalowanie tej czcionki w globalnym, ogólnokorporacyjnym systemie. Po tygodniu sprawdzasz co z twoim wniosk..., o pardon, requestem – okazuje się, że na akceptację czeka. Piszesz maila do akceptujących z prośbą o akceptację. Przez kolejny tydzień jesteś na cc świadkiem zajmującej korespondencji na temat tego kto i w jakim zakresie powinien twój wniose..., o pardon, request, zaaprobować. Po uzyskaniu niebędbnych aprobat twój wniose..., o pardon, request wędruje do realizacji do Malezji. Skąd wraca do informatyka, który siedzi piętro nad tobą z prośbą żeby on się sprawą zajął. Jesteś na cc korepondencji. Po czym okazuje się, że realizacja jest niemożliwa z powodów rozmaitych. To, że identyczny wnios..., o pardon, request, złożony przez kolegę siedzącego obok ciebie został zrealizowany tydzień temu bez jednego problemu nie ma żadnego znaczenia. I nie powołuj się na ten precedens, bo jedyne co możesz w ten sposób załatwić, to odinstalowanie tego co zainstalowali z komputera kolegi.
Noż w mordę jeża!
Oczywiście jeśli chcesz to załatwić szybko i bezproblemowo znajdujesz kogoś kto zna informtyka, który może się tym zająć i on Ci to załatwi w 5 minut. Potem jakąś podkładkę zmalujecie w postaci fikcyjnego wnios..., o pardon, requesta, na już wykonane prace i po sprawie.
W każdej dużej organizacji tak jest. W życiu tak jest.
Jeśli chcesz coś szybko załatwić to dogadaj się z ludźmi, którzy są za to odpowiedzialni. Nie pismami oficjalnymi z powyływaniem się na procedury, paragrafy i normy, ale zwyczajnie dogadaj się jak człowiek z człowiekiem. Jak to umiesz to jesteś skuteczny, a jak nie umiesz to z pożytkiem dla wszystkich zajmij się tym, w czym jesteś dobry.
Przykład z życia. Z dziś.
Gremium mędrców wydaliło z siebie normę, zgodnie z którą pracodawca ma ustawowy OBOWIĄZEK oślepiania swoich pracowników światłem o mocy 500 luksów. No tyle ma być zgodnie z normą na biurku i koniec dyskusji.
Dodatkowo wśród pracowników pracodawca ma obowiązek mianować najgorsze melepety jakie znajdzie społecznymi inspektorami BHP i oni mają stać na straży przestrzegania praw pracowniczych i egzekwowania obowiązków spoczywających na tym podłym kapytalystycznym wyzyskiwaczu.
Przyszedł taki jeden dzisiaj z oficjalnym pismem nakazującym dokonanie pomiarów natężenia oświetlenia na jednym z pięter i pouczył o obowiązujących przepisach. Technik poszedł zmierzył, po czym wkręcił wszystkie wykręcone wcześniej na prośbę pracowników świetlówki, bo naturalnie za ciemno było. W ciągu kolejnych dwóch godzin dostaliśmy trzy skargi z tego piętra od ludzi narzekających na to, że nie da się pracować, gdy oczy trzeba cały czas mrużyć.
Kazałem z tym pójść do BHPiz..., o pardon, do społecznego inspektora BHP. Coś tam naplótł od rzeczy, po czym poprosił, żeby zrobić z powrotem tak, żeby ludzie przestali mu się skarzyć.
Normalnie powinienem dupka zmusić, żeby mi tę opinię oficjalnie na mailu przesłał. On by tego oczywiście nie zrobił, bo oficjalnie to on cały czas wnioskuje przecież o to, by oświetlenie zgodne z normą było.
O to, żeby było po prostu dobrze nie może wnioskować oficjalnie. O to wnioskuje już nieoficjalnie poza protokołem.
Bo oficjalnie to on jest od tego, by dowodzić wszystkim swojej przydatności, czyli szukać dziury w całym i przestrzegać przestrzegania każdego głupiego przepisu.
Czysta paranoja, nieprawdaż?
I ja rozumiem, że bez przepisów się nie da, że bez prawa będzie totalny burdel, ale z drugiej strony im tego więcej, tym bardziej się nie da.
Jakaś złota proporcja musi być, no nie ma bata. My żyjemy w rzeczywistości totalnie przeregulowanej, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości