jak to się mówi w absolutnie dla mnie niestrawnej korporacyjnej nowomowie (I have a call). Ważnego, że hoho.
Bo inwestycja na ćwierć bańki, prestiżowa, prezes, telewizja, XXI wiek i w ogóle. Nie ma żartow jest poważna rozmowa zaangażowanych działów, pionów, departamentów, delegatów. I jest prosty inżynier, dla którego im droższa whiskey, tym więcej koli trzeba do niej dolać, żeby to świństwo w ogóle wypić. Przez przypadek jest, ale zawsze, nieprawdaż?
Włączyłem kola na spikera, żeby słyszeć jak mądrzejsi ode mnie gawędzą i swoja robotę odwalałem pisząc rozumne i pomocne mejle do klientów i personelu.
Bo kol konferencyjny był - iluś tam zaangażowanych w ważny projekt na linii.
Robię swoje, ale pozostaję na nasłuchu, bo a nuż mnie wywołają.
Wreszcie zauważam guzik z przekreśloną słuchaweczką na aparacie. Szeptem pytam kolegów:
- Panowie jak to nacisnę, to mnie nie będą słyszeć? Sprawdzę. - wciskam guziczek i nadaję na pełen regulator - HALO, HALO MOBILKI, JAK TAM ŚCIEŻKA NA PŁOŃSK?
Żebyście Wy widzieli jak koledzy mi pospadali z taboretów i podusili się ze śmiechu.
:-DDD
PS. Guziczek działał. Nie słyszeli.
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości