Zdaniem aktualnie władających planetą pieniądze są jak myszy, które, jak wszyscy wiedzą, lęgną się ze zgniłej słomy. A pieniądze lęgną się a to z drukarni, a to z banku, a to z funduszu, a to z giełdy.
Same z siebie się legną, jak je tylko poprosić.
Kryzys, który wstrząśnie tym aktualnie obowiązującym modelem tworzenia pieniądza zbliża się wielkimi krokami i jest tuż, tuż. Elity finansowe i rządzące wpadły w taką aberrację i samonakręcającą się spiralę, że uniknąć krachu nie sposób.
Kryzys w USA? Cóż nam po nim, kiedy FED dodrukuje dolarów ile tylko Obama sobie zażyczy. Kryzys w Grecji czy Włoszech? Się kupi obligacje, pożyczki udzieli. Skąd kasa na pożyczki? Międzynarodowy Fundusz Walutowy stosowną kwotę przeleje, pod zastaw rezerw walutowych państw UE. Da się? No pewnie!
I USA, i UE, i MFW mają wprawę w produkowaniu fikcyjnego pieniądza, chociaż gdzie im tam do banków, giełd i rozmaitych funduszy. W dzisiejszych czasach banki nazywane są bankami jedynie z przyzwyczajenia, bo tradycyjna działalność bankowa (przechowywanie powierzonych pieniędzy i udzielanie kredytów do kwoty zabezpieczonej owymi depozytami) to maksymalnie 30% ich działalności. Reszta to spekulacyjne gry i tworzenie fikcyjnego pieniądza, czyli kolejnych zer na elektronicznych kontach, np. poprzez udzielanie kredytu, dla którego gwarantem jest poprzednio udzielony kredyt.
Państwa wydają więcej niż zarabiają i wpadają w korkociąg długów, pieniądz bez pokrycia zalewa światową gospodarkę, przedsiębiorcy produkują na kredyt i sprzedają kolejnemu kredytobiorcy.
Dokąd to prowadzi?
Pieniądz to tak naprawdę umowny symbol, za pomocą którego wyraża się wartość gospodarki, czyli wartość ludzkiej pracy. Dopóki był złoty, tudzież oparty był na parytecie złota, to miał realną wartość i odzwierciedlał prawdziwą wartość pracy (tak silna gospodarka jaka wartość pieniądza). Tak było w czasach, gdy siła gospodarki opierała się na sile pracy ludzkich rąk (umownie, bo przecież nikt narzędziom nie odmawia racji bytu). To był etos gospodarki chrześcijańskiej.
Tyle, że taki pieniądz słabo nadawał się do spekulacji, a od kiedy o sile gospodarki i ilości pieniądza zaczęła decydować giełda i jej pochodne, to praca zaczęła mieć znaczenie drugorzędne. Giełda zabiła chrześcijański etos pracy, bo więcej pieniędzy dało się zarobić na spekulacji, a nie uczciwie pracując.
A raz rozkręcona karuzela spekulacji kręciła się coraz szybciej i coraz więcej spekulantów brała na pokład. Aż wszystkim się zaczęło wydawać, że cała gospodarka opiera się na spekulacji, a pieniądz da się tworzyć w nieskończoność.
Wam też to wmówiono i wierzycie w to, że inflacja, to naturalny mechanizm gospodarki kapitalistycznej, a nie mechanizm, za pomocą którego państwa i banki was okradają.
A przecież pieniądz traci na wartości nie dlatego, że gospodarka sobie słabo radzi (światowy PKB wciąż rośnie!), tylko dlatego, że państwa i rozmaite instytucje finansowe zajmujące się spekulacją (banki, fundusze, giełda) za pomocą rozmaitych narzędzi, tudzież zwyczajnie za pomocą drukarni, produkują pieniądz bez pokrycia w realnych wartościach.
Tylko ile wybudowanych na kredyt domów można sprzedać kolejnym kredytobiorcom?
Pierwszej czkawki od nadmiernego opicia pacjent dostał dwa lata temu. W ramach kuracji dopojono pacjenta wodą i jakoś mu przeszło. Teraz czka znowu, tyle, że woda mu się z czkawką już ulewa. A poją go dalej.
To się nie ma prawa dobrze skończyć.
Oczywiście nasza władza rekordowo zwiększająca zadłużenie i coraz bezczelniej stosująca kreatywną księgowość, by jeszcze chwilę poudawać, że jesteśmy zieloną wyspą oraz nasze niepolskie banki, które działają dokładnie tak samo jak banki matki (czyli jak spekulant na giełdzie) gotują nam dokładnie taką samą katastrofę. No może tym głupszą, że polski premier posuwa się do gotowości ratowania kosztem złotego obcej waluty. To kolejny powód, by tego łotra przed trybunałem stanu postawić.
No dobrze, a co się stanie, gdy kryzys już się przez świat i Polskę przetoczy? Będzie nadprodukcja, będzie bezrobocie, będzie chaos, choć przecież gospodarki dalej będą tak samo silne/słabe. Bo prawdziwa siła gospodarki leży w pracy ludzkich rąk, w ludzkiej przedsiębiorczości, a nie w wartościach akcji na giełdzie. Co kogo powinny te wartości obchodzić poza graczami? Czym się gra na giełdzie różni od gry w ruletkę? Ale wmówiono nam, że to indeksy giełdowe są najważniejsze dla gospodarki.
Zatem zaraz po kryzysie władcy pieniądza zaczną pompować bańkę od nowa.
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka