Amerykanom świetnie wychodzi wiele rzeczy, ale gdy chodzi o sztukę epistolograficzną, nie są, delikatnie mówiąc, mistrzami. Pisać listy każdy może, ale niektórzy lepiej, żeby tego nie czynili. W interesie własnym i państwa, które reprezentują. Wkurzeni na przyjaciół zza „Wielkiej Wody” Polacy w Polsce – to źle, ale to pół biedy. Gorzej z Polakami w USA, czy też z Amerykanami polskiego pochodzenia, którzy przesądzili o zwycięstwie Donalda Johna Trumpa, czyniąc go – dzięki głosom w „swing states” - 45. w dziejach prezydentem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Prawdę mówiąc, pani ambasador USA w Warszawie powinna tłumaczyć się nie tylko i nie głównie Polakom, ale jeszcze bardziej swojemu szefowi, który będzie walczył o reelekcję. I tu stawiam kropkę, bo o braku profesjonalizmu, także u sojuszników, pisać nie lubię.
Zmiana tematu. Obserwując reakcje niektórych liderów państw członkowskich UE na rosyjskie harce wojenne na Morzu Azowskim, mam nieodparte wrażenie graniczące z pewnością, że rozpaczliwie szukają oni − ze świecą, lupą, mikroskopem − argumentów, żeby Rosji za bardzo nie… skrzywdzić. Zdaja się mówić: „Władimirze Władimirowiczu, zróbcie coś, żeby można było Wam pomóc!” Takie błaganie Kremla o jakiś gest, a choćby geścik, jakąś zapowiedź, postsowieckiego „Pax et treuga Dei”(!), inaczej mówiąc „Pokoju i Rozejmu Bożego”, choćby czasowego. Takie oto zachodnie żebry, żeby Kreml dał pretekst – bo przecież nie powód – żeby nie musieć potępić Rosji za ostro lub, Boże chroń, nie zaostrzyć sankcji.
Zmiana tematu. Kilka słów o idei własnej europejskiej armii. Powstaje pytanie czy z ową armią − pomijając podejrzenia, że pokaźne zamówienia na jej uzbrojenie „przypadkiem” będą trafiały do firm znad Sekwany i Renu − nie będzie tak, iż funkcjonować ona może jak, mówiąc słowami Premiera Jej Królewskiej Mości Winstona Churchilla o jednym z ministrów jego gabinetu: „owca w owczej skórze”?
Zmiana tematu. Teraz o procesie prezes Jarosław Kaczyński kontra pan Wałęsa. Po przebiegu pierwszej rozprawy i po wcześniejszym przypadku sędziego Ryszarda M. – „sędziego na telefon”, który spełniał życzenia rzekomego reprezentanta Donalda Tuska, mój znajomy poczynił polsko-włoskie porównanie. Zapytał: „Czy gdański wymiar sprawiedliwości to polskie Palermo?”
Zmiana tematu – demonstracje we Francji. Obserwatorzy podkreślają, że policja była wyjątkowo brutalna. Znacznie bardziej brutalna niż w trakcie tłumienia zamieszek z okazji święta narodowego Francji 14 lipca, gdzie co prawda manifestanci Bastylii ponownie nie zburzyli, ale 500 samochodów w samym Paryżu spalili. Podobnie zresztą policja była wyraźnie mniej ostra podczas burd w wielu francuskich miastach w noc sylwestrową. Z czego wynika obecna brutalizacja francuskich „glin”? Czyżby z tego, że tym razem demonstranci nie protestują przeciwko „wykluczeniu społecznemu” z rasowym podtekstem, a są przeciwni podwyżkom cen i podatków − i do tego w większości są biali?
*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej" (05.12.2018)