Ryuuk Ryuuk
3088
BLOG

„Kobieta w lodówce” (raczej dla dorosłych)

Ryuuk Ryuuk Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Co prawda dzień kobiet już dawno minął, ale zawsze warto napisać coś na ten temat, a konkretnie o postrzeganiu płci pięknej w kulturze masowej, a jeszcze dokładniej … w komiksie.

Termin „kobiety w lodówce” (women in refrigerator) został ukuty przez Gail Simone, która zanalizowała losy ponad setki heroin. Doszła ona do nieuchronnego w jej mniemaniu wniosku, że postać kobiety służy wielu scenarzystom tylko do dwóch rzeczy – można ją zgwałcić albo wykończyć, ewentualnie zrobić te dwie rzeczy razem. Sam termin został wzięty wprost z komiksu Green Lantern, w którym główny bohater znajduje swoją ukochaną Alex martwą i zapakowaną do lodówki, jako … niespodziankę. Dyskusja, jaka szybko rozgorzała, nieuchronnie zaczęła też obejmować inne „standardowe problemy”, takie jak nadmierne epatowanie golizną, czy też absurdalne pokazywanie kobiet jako tak naprawdę facetów z cyckami, czyli mało kobiecych (oczywiście nie fizycznie:), żeńskich trawestacji facetów w kostiumach, itd., itp.

No cóż, absolutnie nie zgadzam się z tymi twierdzeniami … przynajmniej jeśli chodzi o komiks:)

Zacznę od przedstawieni kilku postaci superbohaterek w komiksie, które nie tylko wpłynęły na nowe „trendy” w sztuce (nie tylko komiksowej), ale same w sobie były i są wciąż fascynujące.

Niewątpliwie zacząć należy (bo wszyscy od niej zaczynają) od Fantomah (1940 rok), tajemniczej kobiety z dżungli.

Była to chyba pierwsza komiksowa superbohaterka, w pewien sposób kolejna wersja archetypicznej jungle girl, ale za to niezwykle potężnej, w zasadzie mówimy tu o bogini. Fantomah broniła dżungli i jej mieszkańców, używając w tym celu całego arsenału swoich supermocy – ogromna siła fizyczna, latanie, telekineza, transformacja przedmiotów i ludzi, oraz inne magiczne moce. Gdy Fantomah czarowała, jej piękna twarz zmieniała się w błękitną, trupią maskę – wówczas zabieg dość nowatorski.

image

Niestety, Fantomah stała się ofiarą własnych, zbyt potężnych mocy – jako zbyt silna, co za tym idzie zbyt przewidywalna, stała się w efekcie nużąca, tracąc w końcu czytelników.

W tym samym roku pojawiła się inna postać, Invisible Scarlet O’Neil.

Czyli niewidzialna, powstała w wyniku eksperymentu naukowego (modne w komiksach i filmach sci-fi), która bardziej zajmowała się ratowaniem ofiar, niż twardą walką z przestępcami. Była to bohaterka zdecydowanie nietypowa, dużo łagodniejsza zarówno od swych ówczesnych jak i późniejszych braci i sióstr. Nawet kreska, choć oryginalna, była luźniejsza i bardzo przyjemna. Zwiewna Scarlet, doskonale wpisująca się w gazetową formę sztuki, przemknęła przez szpalty i nawet została na pewien czas ulubienicą czytelników. Niestety, koniec końców podzieliła ona los Fantomah, choć z zupełnie innych względów.

image

Mimo posiadania supermocy, komiks o Scarlet był pisany bez fajerwerków, tak jakby twórcy bali się powtórzyć błąd Fantomah, ale zwyczajnie przedobrzyli.

Black Widow – pierwsza antybohaterka.

Od razu zaznaczę, że nie ma ona nic wspólnego z Czarną Wdową z Marvela. Była medium, która zawiera pakt z szatanem i obdarowana przez niego niezwykłą mocą (m.in. dotyk śmierci) przyprowadza mu złe dusze, oczywiście wcześniej oddzielając je od ciała:) Wdowa (w cywilu Claire Voilant) początkowo nie okazuje miłosierdzia i nie wykazuje żadnych wyrzutów sumienia, beznamiętnie pełniąc rolę ponurego żniwiarza. Później jednak przechodzi przemianę, stopniowo zmienia charakter i zaczyna okazywać współczucie, nawet korzysta ze swoich mocy, by uzdrawiać ofiary przestępców.

image

Warto też wspomnieć, że standardowo nosi pelerynę:) Niestety, mimo wielu ciekawych pomysłów, komiks nie miał oryginalnej kreski, był po prostu kiepski artystycznie i technicznie, co zresztą łatwo samemu ocenić.

Phantom Lady – bystra i seksowna

To koleina heroina lat 40-tych, czyli złotego wieku komiksu, która jako pierwsza niemal bez skrepowania (rzecz jasna jak na tamte czasy) pokazywała piękno swego ciała, czy też, jak wielu wolałoby, epatowała (wówczas dość powściągliwie:) golizną.

image

Skąpo odziana, wręcz w kostium kąpielowy i pelerynkę, ustawiana często w prowokacyjnych pozach, a do tego pozwalająca sobie na nieco wyzywające (choć bez przesady) zachowanie i pełne ironii komentarze wobec siebie samej, swej płci, itd., Phantom Lady była dużym przyczynkiem do szybko pojawiającej się krytyki wpływu komiksu na dzieci.

Cytat:
„Zupełnie jak rozhisteryzowana kobieta.(obserwując szalejąca klacz w stajni). A teraz mnie czeka atak histerii” (zauważając z kolei wisielca w kącie). Kpina, jaka jest tu zawarta, wręcz bije po oczach. W tamtym czasie prymitywne poglądy na temat kobiet histeryczek, były niemal obowiązujące. Terminy w rodzaju „duszność maciczna” powielały się jak wirusy.

image

Powyżej uwspółcześniona wersja Phantom Lady, również fascynująca … Jak widać, Lady nie przepadła i jest inspiracją nawet dla dzisiejszych artystów.

Miss Fury – babka z klasą

image

Jest to pierwsza heroina stworzona przez kobietę, scenarzystkę i ilustratorkę, June Mills, która wówczas, jakżeby inaczej, ukrywała się pod męskim Tarpe Mills. Dzięki anonimowości autorka mogła sobie pozwolić na „epatowanie” kobiecością:) Kreska, jeśli chodzi o garderobę Miss Fury, jest jak na tamte czasy niezwykle finezyjna (Mills była ilustratorką mody). Główna bohaterka za broń ma intelekt, gustownie pomalowane pazurki, szpilki-sztylety, zabójczy makijaż, no i koci kostium (tak naprawdę ceremonialna szata z Afryki). Jest to niewątpliwie archetyp wszelkich kocic (Cat woman, Black Cat, Hellcat, Tigra, Cheetah), jakie się później pojawiły.

image

Co ciekawe, Miss Fury lepiej się czuje w cywilu, niż w trybie bojowym. Jak sama twierdzi kostium ją uwiera. Zajmowało ją zwykłe życie, bale, ploteczki, uwikłanie w trójkąt miłosny … do odgrywania roli heroiny została zwyczajnie zmuszona. Komiks odniósł ogromny sukces – nie tylko dziewczynki bawiły się papierowymi lalkami ze zmienną garderobą, ale nawet załogi bombowców umieszczały ją na kadłubach swoich maszyn.

image

Komiks Miss Fury został jedną z pierwszych ofiar cenzury. Główny czarny charakter w tej opowieści, Erica von Kampf (ciekawe nazwisko:) była femme fatale, przedstawianą czasami w dość symbolicznych pozach. Naga niczym Ewa (oczywiście przykryta pianą w newralgicznych miejscach), trzymająca węża i jabłko, czy też portretowana na tle różowych flamingów, napełniała takim strachem wydawców, że ci hurtowo rezygnowali z druku.

image

Powyżej ilustracja z komiksu (Erica von Kampf, alter ego Miss Fury), która została ocenzurowana. Sami oceńcie, czy zasługuje na cenzurę.

Biorąc to wszystko pod uwagę, Miss Fury zdecydowania zasługiwała na to, by stać się ikoną feminizmu, a przynajmniej najbardziej reprezentatywną ze wszystkich superbohaterek. Tak się jednak nie stało, bo na plan pierwszy wyszła inna postać.

Wonder Woman - miłośniczka bondage.

Superbohaterka uwielbiająca zmuszać innych do uległości, ale też sama jej się nader chętnie poddająca, weszła przebojem na scenę komiksową.

Pomysłodawcą tej postaci był prof. William Marston, psycholog, jeden z twórców poligrafu (coś zaczyna świtać?). Wonder Woman (pomyślana jako Suprema – Wonder Woman) była miksem dwóch kobiet: jego ukochanej żony, Elizabeth, i jego kochanki, Olive, z którymi żył w poligamicznym związku. Jak sam twierdził, pierwsza była silną kobietą, prawdziwą suką/jędzą (jak kto woli), druga zaś delikatną i czułą istotą. Razem tworzyły kobietę idealną … przynajmniej według profesora.

Wonder woman (konkretnie komiksy z nią w roli głównej) została zaszczycona czymś wyjątkowym – jako jedna (jedyna?) z nielicznych była palona na stosach tylko dla niej zarezerwowanych. Dotychczas różnego rodzaju oszołomy i fanatycy rozpalali stosy i rzucali do nich komiksy jak leci, zwykle różnymi tytułami, bez specjalnych wyróżnień. Diana miała stosy tylko dla siebie.

Czym Amazonka zasłużyła na takie zaszczyt? W końcu nie była hojnie obdarzona przez naturę, nawet pracowała jako pielęgniarka, wpisując się w zasadzie w ówczesny model kobiety. Nie chodziło też o to, że superbohaterka często wzywała Safonę, sławną poetkę starożytnej Grecji, zamieszkałej na wyspie Lesbos, autorkę homoerotychnych liryk miłosnych … choć to też zauważono. Największe kontrowersje wywoływało rzucające się w oczy zamiłowanie Wonder Woman do wiązania i zmuszania do uległości swoich przeciwników i przeciwniczek.

image

Ilustracja i tekst wyżej nie wymaga komentarza.

Cheetah, czyli utracony kult dziewictwa

Barbara Ann Minerva, zapalona archeolożka, został ofiarowana afrykańskiemu bogu Urzkartagi jako narzeczona. Starożytny rytuał miał ją obdarować ogromną mocą i nieśmiertelnością, jednak coś poszło nie tak. Boska narzeczona powinna być dziewicą, zaś Minerva nią nie była …

Z powodu tej „wady”, Minerva pod postacią Cheetah zaczyna doświadczać euforycznego głodu ludzkiej krwi, zaś jako kobieta cierpieć z powodu ogromnego bólu i fizycznej niepełnosprawności. Jest to wręcz symboliczne.

Twórcą postaci Cheetah był oczywiście profesor Marston (ten sam, co wymyślił Wonder Woman), i możemy być pewni, że profesor nie chciał się w żaden sposób przypodobać bogobojnym krytykantom, prześladującym bez litości jego pracę, ale zwyczajnie z nich kpił, tak samo jak z popularyzowanego przez nich kultu dziewictwa.

image

Cheetah ma się pojawić w filmie Wonder Woman 1984. Jak myślicie, czy wątek dziewictwa zostanie poruszony?

W latach 50-tych Urząd Kodeksu Komiksów zaczął czujnie nadzorować reprezentacje kobiet w komiksach, zgodnie z coraz bardziej durnymi, konserwatywnymi ideologiami. Zaczęto przedstawiać kobiety „realistycznie”. Czyli nie eksponując, a wręcz tuszując ich fizyczne atrybuty kobiecości, jednocześnie degradując je do pozycji drugoplanowych. Nawet Wonder Woman straciła swą werwę, choć scenarzyści nie mogli odmówić sobie drobnych złośliwości i wkładali w jej usta teksty w stylu: „Ach, moje słabe kobiece palce!”.

To wszystko uległo zmianie w latach 60-tych, wraz z nadejściem kolejnej fali feminizmu. Pojawiły się nowe bohaterki, silne i bezwzględne, czasami wręcz okrutne, tak przy okazji bez skrupułów eksponujące swe walory intelektualne i fizyczne – Power Girl z DC Comics i Miss Marvel z Marvel Universum są wręcz reprezentatywne (do dzisiaj) dla tego „nurtu”. Mają bujne temperamenty i bujne ciała.

image

Były też inne, wyjątkowe heroiny, które do zaoferowania miały jeszcze więcej.

Spider-woman i jej „jabłuszko”

Spider-woman (Jessica Drew) powstała, by uniemożliwić DC Comics zawłaszczenie tego imienia (co w wojnie pomiędzy Marvel a DC zdarzało się dość często). Jednak owa postać, mająca być z założenia jedynie zastrzeżeniem znaku towarowego, wyszła nader interesująco.

Wbrew imieniu Spider-woman nie ma zbyt wiele wspólnego ze znanym nam pajęczakiem. Moce, jakie uzyskała w wyniku manipulacji genetycznych, są dość niezwykłe – latanie (!) ogromna siła, generowanie elektrowstrząsów (!), ale najciekawsza jest jej produkcja feromonów, która do spółki z jej urodą działały zniewalająco na mężczyzn i zarazem odstręczająco na kobiety … Rysownicy, by to ukazać wizualnie, uciekali się do skutecznego i prostego zabiegu – Spider-woman była pokazywana jako bardzo atrakcyjna kobieta, do tego w dość erotycznych pozycjach, sugerujących widzowi odbiór podobny, jaki mieli mieć jej feromonowe ofiary. Niewątpliwie niektórzy z artystów wzorowali się na gwiazdach porno … czyli przepis na problemy z krytykami gotowy:)

image

Powyżej ilustracja okładki z komiksu, która wywołała prawdziwa burzę. Jej autor (Milo Manara) znany jest z dużo bardziej seksownych prac, ale to chyba ta zebrała najwięcej oskarżeń co bardziej moralnych krytyków:)

Zabawne, ale żaden z owych moralniaków nie zadał sobie oczywiście trudu, by zrozumieć dlaczego tak jest pokazywana, czy choćby poznać bliżej wyuzdaną według nich superbohaterkę. Bowiem Jessica Drew była fizycznie sukkubem, zaś umysłowo była zdecydowanie powściągliwa i szczerze nienawidziła tej swojej feromonowej broni. Starała się bardzo, by zrozumieć jej naturę, a nawet się z tego wyleczyć. Była więc, nomen omen, bardzo … moralna. Tego jednak nie można powiedzieć o następnej heroinie.

She-Hulk, wyuzdana i seksowna

To kolejne zastrzeżenie znaku towarowego (żeński Hulk), dokonane osobiście przez samego Stana Lee, które przeszło wszelkie oczekiwania.

Nieśmiała i wycofana dziewczyna (Jennifer Walters) w wyniku transfuzji krwi od kuzyna (Bruce Banner) otrzymuje moc Hulka.
Shulkie (zdrobniałe She-Hulk) jest najbardziej znana z wyjątkowo bujnego życia erotycznego. Gdy okazało się, że w cywilu (jako Jennifer) miała ledwie kilku partnerów seksualnych, to pokazanie w sądzie całej listy podbojów She-Hulk (tak się stało w jednym z komiksów) zajmuje naprawdę sporo czasu i wprawia wszystkich w zażenowanie. Można by rzec, że zielonoskóra heroina jest nimfomanką, albo jest po prostu rozwiązła, ewentualnie bardzo pragnie uczucia i akceptacji … do wyboru, do koloru, bo artyści w jej wypadku naprawdę popuszczali wodze fantazji:)

Kolejnym ciekawym elementem w jej przypadku jest zdolność przebijania czwartej ściany. Mówiąc po prostu, Shulkie wie, że jest wymyśloną postacią (podobnie jak Deadpool:) Z tego powodu czasem potrafi rozedrzeć kartkę, by wyjść na plan pierwszy, pominąć obowiązkowe i denerwujące  reklamy, zagadać do czytelnika, kłócić się z autorem lub redaktorem komiksu, nawet zwolnić narratora powieści za gadanie głupot. Kiedyś, gdy Wolverine grubiańsko odrzucił jej zaloty, zarzucając jej jednocześnie sypianie z Juggernautem, wściekła Shulkie zrobiła rozróbę w … redakcji Marvela.

Fizycznie She-Hulk przeszła przemianę – od przeciętnie atrakcyjnej, zielonoskórej olbrzymki ganiającej z rozwianymi kudłami, do bogini-fitness (zgodnie z modą na ten rodzaj urody), czasami jednak przejaskrawiano jej atletyczne cechy:)

image

Nie da się ukryć, że Shulkie to jedna z najbardziej oryginalnych heroin, jakie można spotkać w komiksie, teoretycznie wymarzona na ekranizację … tyle, że jest to obarczone dużym ryzykiem. Technicznie nie ma dzisiaj problemu, ale jak kinowa publiczność może przyjąć dwumetrową, napakowaną laskę? Ukazanie zaś jej wybujałego temperamentu naraziłoby twórców na bezlitosną krytykę. Bo Shulkie musi być wielka, muskularna i rozpustna … po prostu.

Mystique – wcielenie Maty Hari

To kolejna, bardzo niezwykła kobieta, tyle że z zupełnie innego bieguna. Mystique to najprawdziwsza kobieta fatalna, łącznie z uwzględnieniem wszystkich emocji, towarzyszących takim właśnie postaciom.

Jej moce nie są może z rodzaju wybuchowych, jest ona raczej typem szpiega – zmiennokształtna, a jednak to ścisła czołówka wszystkich villainów:) Może się podszyć pod każdego w sposób doskonały, aż po same końcówki DNA. Jej ciało może nawet imitować/wytwarzać materiały nieorganiczne, dzięki czemu zwykle łazi na golasa. Do tego szybko goi rany, bardzo wolno się starzeje, no i jest dowolnie ładna, czyli full wypas. Jednak to nie jej mutanckie dokonania są w jej przypadku najciekawsze, tylko działalność femme fatale.

Mystique bez żadnych skrupułów uwodzi, wykorzystuje i porzuca zarówno mężczyzn, jak i kobiety (jest oczywiście biseksualna, jakżeby inaczej). Jest w tym tak dobra, że potrafi to powtarzać w cyklach w stosunku do tych samych ofiar, nawet takich, które uchodzą za najbardziej niebezpieczne w jej uniwersum – Sabretooth i Wolverine byli wielokrotnie jej ofiarami.
Mystique nie jest postacią jednowymiarową, jak niesławna Erica von Kampf. To zdecydowanie ktoś znacznie bardziej skomplikowany i interesujący.

image

Jest to jedna z najważniejszych postaci w filmowym uniwersum X-men. Niestety, filmowa rola w porównaniu do komiksowej jest ogromnym zubożeniem, zaś jej odtwórczyni (Jennifer Lawrence) nie jest … zachwycająca, łagodnie mówiąc. A zupełnie szczerze – jest zwyczajnie kiepska. Do tego problem jeszcze narasta, bo ta aktorka jest tak popularna i dysponuje tak silną pozycją w filmowym światku, że specjalnie dla niej zmienia się scenariusze:) W „X-men. Days of Future Past” kluczową postacią powinna być Rogue, a nie Mystique …

Moondragon – bez zahamowań

Potężna telepatka, mistrzyni sztuk walki, no i naukowiec. Najciekawsze jest to, że swoje umiejętności zdobyła nie w wyniku mutacji, wypadku w laboratorium, magii, czy też została nimi obdarowana przez kosmitów. Ona na to zapracowała. Nauka i ciężki trening uczyniły z niej tak niezwykłą osobę.

Jest to postać zdecydowanie niejednoznaczna, teoretycznie superbohaterka o ogromnych możliwościach, jednak niepozbawiona wad, nad którymi stara się pracować i wciąż popełniająca błędy, które musi naprawiać.

image

Moondragon ma szansę na wprowadzenie do filmowego uniwersum Marvela. Jest córką Draxa z Guardians of the Galaxy, jest otwarcie biseksualna, a kiedyś zrobiła z Thora swego prywatnego seksniewolnika … czyli same zalety:)

Nowa Miss Marvel – znak naszych czasów

Kamala Khan, czyli muzułmańska superbohaterka. Kolejna Miss Marvel (pojawiła się dopiero w 2013 roku), będąca jednak kimś zupełnie odmiennym od Carol Danvers (pierwszej Miss Marvel). Kamala pochodzi z muzułmańskiej (pakistańskiej) rodziny, mieszkającej w Jersey City. Warto zaznaczyć, że jakkolwiek jest wyznawczynią Islamu, to jednak nie jest religijnym betonem (taki jest jej brat). Dzięki temu boryka się z typowymi problemami, jakie są udziałem nastolatek, wychowywanych na dodatek w ortodoksyjnych religijnie rodzinach …

Kamala posiada zdolności zmiennokształtnych, nosi kostium wzorowany na shalwar kameez (tradycyjny strój kobiecy w wielu krajach muzułmańskich), ale nie zakłada hidżabu (chusty zakrywającej włosy i szyję). Scenarzyści unikają głoszenia religii, jak i jej negacji, ale pozwalają sobie na pewne stereotypowe złośliwości – tata nieustanie naciska Kamalę, by ta została lekarzem, zaś mamę dręczy obsesja, że jej córka dotknie chłopaka i w ten sposób zajdzie w ciążę.

Scenarzystka i twórczyni tej postaci, Gwedolyn Willow Wilson, jest konwertytką na Islam. Była wychowywana w rodzinie ateistów i dość wcześnie zainteresowała się różnymi religiami, swe studiowanie kończąc na Islamie. Z racji swych doświadczeń potrafi zrozumieć zarówno to, jak są postrzegani muzułmanie w zachodniej cywilizacji, jak i odwrotną sytuację.

image

Kamala jest uznawana za jedną z najbardziej autentycznych postaci komiksowych.

Motoko Kusanagi – niekobieca kobieta

Rzecz jasna mówię o postaci z anime, a nie z mangi, tym bardziej nie z filmu fabularnego (wyjątkowo kiepskiego). Animowa Motoko to taki totalny … miszmasz, prawdziwy paradoks. Robione na zamówienie doskonałe kobiece ciało, o skórze znacznie czulszej niż ludzka i z idealną twarzą o andrygonicznych (obupłciowych) cechach. Ale to samo ciało jest pełną protezą bojową o nadludzkich możliwościach, w której od ponad wieku zamknięta jest młoda dziewczyna, która z kolei w swej cielesnej formie nawet nie zdążyła dojrzeć emocjonalnie. Doskonały haker i zdolny do przenoszenia swej świadomości „nurek sieciowy”, nieustannie spekulujący na temat swego człowieczeństwa.

Motoko jest przerażająco skuteczna, gdy chodzi o pracę, straszliwie zagubiona, gdy w grę wchodzi jej prywatne życie. Zwykle sprawia wrażenie nieustannie zamyślonej i wycofanej, stroniącej od ludzi, czasem jednak zaskakuje. Można ją określić jako zdeklarowaną singielkę, a jej pozbawiony imienia „boyfriend” wydaje się na pierwszy rzut oka wyimaginowany, to jednak w serialu jest on realny, co nawet przyznają jej współpracownicy. Co pewien czas Motoko bierze udział w lesbijskim cyberseksie, co jest nawet dla niej lukratywnym ubocznym źródłem dochodu (!). Jednak jej erotyczność na żywo jest ograniczona raczej do prezentacji wizualnych (szlafroczek, itd.) … pomijając może jedną, nieudaną zresztą, próbę uwiedzenia nastoletniego chłopca:)

Reasumując – Motoko Kusanagi, na którą wszyscy wołają Major (chyba celowo redukując ją wyłącznie do rangi) jest jedna z najbardziej pokręconych postaci kobiecych, i chyba jedną z najfajniejszych.

image

Bardzo polecam film animowany „Ghost in the Shell” z 1995 roku, ewentualnie późniejsze animowane kontynuacje i serial. Film fabularny z 2017 roku jest po prostu fatalny, zaś odtwórczyni głównej roli (Scarlett Johansson) zupełnie nie nadaje się do tej roli.

Wymieniłem tylko kilka, według mnie najbardziej ciekawych postaci kobiecych, które są dowodem na błąd tezy o kobietach w lodówce. To prawda, że kobiety miały skromniejszą od mężczyzn reprezentację w komiksie, ale było ich jednak wystarczająco wiele (zważywszy na okoliczności i w porównaniu z innymi mediami), na dodatek niezwykle ciekawych w każdym zakresie, zarówno jeśli chodzi o pikantne elementy, jak i wiele innych spraw.

Jasne, kobiety są często ofiarami, tak w komiksie jak i w prawdziwym życiu. Jeśli chodzi o konfrontację fizyczną z mężczyznami, to są one na zdecydowanie gorszej pozycji. I tego się nie da przeskoczyć.

Zaś wiele z tych kobiet, które jednak są w stanie się obronić, czy też zwyciężać w konfrontacjach z mężczyznami, są rzeczywiście często pokazywane jako … męskie, umięśnione … (a przynajmniej superwysportowane) no bo jakie mają być? Prawdziwe wojowniczki nie wyglądały jak modelki. Nawet dzisiejsze zawodniczki sportów walki, nawet jeśli wyróżniają się urodą, to jest to uroda nie każdemu odpowiadająca:) Typ modelki z Victoria’s Secret nie nadaje się na wojowniczkę.

Jeśli kogoś drażni moje przesadne skupianie się na kobiecych atrybutach, seksie, płci, itd., to warto zauważyć, że prawie wszyscy jesteśmy istotami seksualnymi, dla których takie sprawy mają ogromne znaczenie … i chyba dobrze:)

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura