Scyzoryk spod Włoszczowy Scyzoryk spod Włoszczowy
426
BLOG

Porażka Jest Nieuchronna

Scyzoryk spod Włoszczowy Scyzoryk spod Włoszczowy Polityka Obserwuj notkę 4

Jestem w żałobie po matkobójstwie politycznym, popełnionym przez członków PJN na pierwszym i być może ostatnim zjeździe. Jak można było odsunąć od władzy Joannę Kluzik-Rostkowską? Któż teraz będzie swą prawicą pomagać prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu w urzeczywistnianiu jego uaktualnionego hasła wyborczego: Zgoda buduje kordon sanitarny wokół PiS-u? Czy podoła temu jakiś kowal bez kuźni? Czy uda mu się wyprodukować wystarczającą ilość drutu kolczastego na zasieki? Czy zdoła wykuć taki zapas scyzoryków, żeby ich nikomu nie zabrakło, gdy rozlegnie się wezwanie do ostatecznego rozwiązania kwestii pisowskiej? Użycie tego humanitarnego narzędzia zamiast gazu zapobiegnie kojarzeniu III RP z III Rzeszą. 

Pani Kluzik-Rostkowskiej uniemożliwiono w niecny sposób budowę nowoczesnej prawicy w Polsce. Takiej, która uzyskałaby akceptację Gazety Wyborczej. Takiej, której nie wstydzilibyśmy się na Zachodzie. Takiej, która tak jak jej liderka, opowiadałaby się za aborcją bez ograniczeń, akceptowałaby małżeństwa homoseksualne, zwalczałaby wsteczne, radiomaryjne nurty w Kościele.

Mojej rozpaczy po pozbyciu się przez PJN Kluzik-Rostkowskiej nie podziela mój kolega Andrzej Molasy. Od chwili powstania tego kanapowego ugrupowania twierdził, że pod jej kierownictwem nie ma ono nawet cienia szansy na sukces. Pozbycie się dotychczasowej liderki było oczywiście konieczne, ale prawdopodobnie nic nie da, bo od zmieniania miejsc przez siedzących, kanapa się nie powiększa. A jest ona tak malutka, że rezydującym na niej członkom PJN zrobiło się za ciasno, więc niektórzy z nich rozglądają się na prawo i lewo, poszukując wygodniejszych stołków. Niektórzy liczą nawet na komfortowe fotele w prezydenckich lub rządowych gabinetach.

Klęska PJN była przesądzona od samego początku, bo jego twórcy, spin doktorzy, którzy prowadzili kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego, wyznawali fałszywy pogląd, że do osiągnięcia sukcesu politycznego wystarczy sprawny PR. W głowach im się pomieszało, gdy po wyborach spadł na nich deszcz pochwał ze strony polityków PO, SLD, PSL, salonowych dziennikarzy, politologów i socjologów pisofobicznych. A za co byli tak chwaleni? Otóż za to, że dzięki nim, Kaczyński przegrał wybory! Za ich wielki sukces uznano to, że porażka była nieznaczna. 

Jeśli wierzyli w te pochwały, to znaczy, że ani przez moment nie mieli nadziei na zwycięstwo swego kandydata. Prowadzili kampanię Kaczyńskiego, choć byli przekonani, że porażka jest nieuchronna. W rzeczywistości było inaczej. Gdyby kampanię poprowadzono w inny sposób, gdyby kierowali nią Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro, to Kaczyński mógł zwyciężyć. Pod każdym względem przewyższał swego głównego konkurenta. Spin doktorzy mieli "dobry towar na sprzedaż". Przegrali, bo popełnili kardynalne błędy. W sztabie wyborczym panował chaos. Kluzik-Rostkowska i jej pomocnicy nie potrafili wykorzystać entuzjamu tysięcy wolontariuszy, którzy zbierali podpisy dla lidera PiS-u. Przyjęli całkowicie błędną koncepcję pomijania w kampanii tematu odpowiedzialności rządzących za katastrofę smoleńską.

Po przegranych wyborach, spin doktorzy próbowali przejąć kontrolę nad PiS-em. W ich koncepcji, Kaczyński miał być kukłą, która - jak w teatrze lalkowym - będzie robiła to, co sobie zażyczą prawdziwi aktorzy. Pomysł był oczywiście całkowicie niedorzeczny. Kaczyński nie miał wyjścia i musiał Kluzik-Rostkowską wyrzucić z PiS-u. Wkrótce potem, z własnej woli, odeszli inni spin doktorzy, pociągając za sobą grupę tzw. muzealników oraz pojedynczych działaczy, mających jakieś zatargi z krajowymi lub regionalnymi liderami tej partii.

Trudno odgadnąć, po co ci niegłupi przecież ludzie postanowili stworzyć ugrupowanie Porażka Jest Nieuchronna. Może chcieli znowu usłyszeć pochwały salonu? Przecież spin doktorzy powinni wiedzieć, że nie ma ono żadnych szans na sukces. PR może być skuteczny jedynie wtedy, gdy stosująca go firma jest solidna, godna zaufania i oferuje dobry produkt, odpowiadający potrzebom konsumentów. Tych niezbędnych warunków PJN nie spełnia.

Jest to partia bez majątku, struktur i pieniędzy. Ale te przeszkody byłyby do pokonania, gdyby stworzyli ją sprawni politycy, bo - jak wiadomo - najcenniejszym aktywem każdej firmy są ludzie. PJN prezentuje się tutaj bardzo marnie. Chodzi oczywiście o umiejętności polityczne twórców PJN, a nie ich zdolności intelektualne, których odmówić im nie można. Jeśli nie liczyć Wojciecha Mojzesowicza, który dołączył do secesjonistów później, nikt z nich nie był nigdy samodzielnym politykiem. Nikt nie miał "papierów na lidera". Nikt nie wiedział, jak się tworzy partię polityczną. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że potrzebna jest do tego mozolna praca w terenie. Wydawało im się, żę wystarczą do tego konferencje prasowe, wywiady telewizyjne, pisanie blogów. Jakże ci gabinetowi politycy mieli stworzyć silną, zakorzenioną w społecznościach lokalnych partię?

Spin doktorzy z PJN nie mogli nic osiągnąć, bo nie zaoferowali wyborcom dobrego, odpowiadającego ich potrzebom produktu. Czy w ich ofercie programowej jest coś nowego, coś, czego nie chcą realizować PO lub PiS? A jeśli nie, to po co komu jeszcze jedna partia antypisowska? Czy nie wystarczą już istniejące?

Od biedy, można za oryginalny pomysł uznać hasło "zakończenia wojny polsko-polskiej". To mogło być atrakcyjne dla sierot po POPiS-ie. Ale ilu takich naiwnych jeszcze się w Polsce ostało? Zresztą, to hasło zostało szybko zdezawuowane przez Kluzik-Rostkowską, która nieustannie atakowała Kaczyńskiego. W końcu ogłosiła, że PJN powstał po to, żeby walczyć z PiS-em. Tym oświadczeniem przyznała, że jest naśladowczynią rzekomo walczących o pokój bolszewików, którzy twierdzili, iż do jego osiągnięcia potrzebna jest jeszcze jedna zwycięska wojna.

PJN nie miał i nie ma lidera z prawdziwego zdarzenia. Kluzik-Rostkowska zaprezentowała się żałośnie jako szefowa tej partii. Przykładem jej braku kompetencji jest jej oświadczenie, że przeprasza tych wyborców, których przekonała do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego. Przecież w ten sposób zdyskredytowała się w oczach wszystkich potencjalnych wyborców swej partii. No bo jeśli Kluzik-Rostkowska oszukiwała, zachęcając do głosowania na Kaczyńskiego, to czy nie oszukuje, zachęcaąc do głosowania na PJN? A może wkrótce również za to będzie przepraszać? Oczywiście, że będzie! Zrobi to, gdy wstąpi do PO! A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Kluzik-Rostkowska nie miała za co przepraszać! Czy ktoś zna osobę, którą to ona przekonała do głosowania na Kaczyńskiego?

Paweł Kowal, nowy szef PJN, to człowiek sympatyczny i inteligentny. Ale to intelektualista, który nie pociągnie za sobą tłumów. W odróżnieniu od Kluzik-Rostkowskiej, ma zdolności organizacyjne, które pokazał przy tworzeniu Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale co on może zdziałać, przebywając przez większość czasu w Brukseli? A przede wszytkim, czy ma do dyspozycji odpowiednich ludzi? W najbliższych wyborach PJN nie ma żadnych szans na dobry wynik. Żeby przetrwać, musi liczyć na zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości i rozpad pokonanej Platformy Obywatelskiej. Wtedy będzie mógł przejąć znaczną część jej działaczy i wyborców.  Klęska PO musiałaby być jednak bardzo dotkliwa, a sam PJN musiałby uzyskać poparcie 3 proc. głosujących (próg finansowania partii). Prawdopodobieństwo jednoczesnego zajścia obu tych zdarzeń wynosi zero.

Zasmuciłem się po tej perorze Andrzeja, bo mam słabość do ludzi przegranych. Ale niechaj żywi nie tracą nadziei! Jeszcze nie wszystko stracone! Jest idea, która porwie Polaków. Streszcza ją hasło: Zburzyć peron we Włoszczowie! Na pewno przekona ono do głosowania na PJN tysiące chorych na syndrom włoszczowski, opisany w notce "Barany na peronie". Jeszcze PJN nie zginął, kiedy barany żyją!

OSTRZEGAM! JESTEM OSTRY JAK BRZYTWA!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka