Większość europarlamentu i niestety większość polskich europosłów (delegacje PO, PiS i Lewicy) poparła wczoraj w Strasburgu skandaliczną rezolucję o uznaniu niepodległości serbskiej prowincji Kosowo.
Parlament Europejski nie tylko, wbrew prawu międzynarodowemu i ONZ uznał zadeklarowaną rok temu przez Albańczyków niepodległość Prisztiny, ale zasugerował również, aby uznały ją wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej. Jak do tej pory nie ma bowiem w tej sprawie jednomyślności. Za głosowało 424, przeciw 133 europosłów w tym ja i moi koledzy z Naprzód Polsko. Deklaracji europarlamentu nie poparli również europosłowie z Hiszpanii, Słowacji, Grecji czy Rumunii i to niezależnie od przynależności politycznej. Zdają sobie dobrze sprawę, że dzisiejsze poparcie dla Kosowa może zaowocować wkrótce kolejnymi niepokojami w Europie. Zresztą ci którzy głosowali za zmienianiem granic w Europie i rozbiorem Serbii powinni zdawać sobie sprawę, że poparli tym samym zeszłoroczny rozbiór Gruzji: niepodległość Abchazji i Południowej Osetii.
Jednostronna i tendencyjna rezolucja w sprawie Kosowa została przyjęta w czasie gdy na wniosek zgromadzenia ogólnego ONZ legalność decyzji Albańczyków ma zbadać Międzynarodowy Trybunał w Hadze. Przypomina to bardzo konferencję monachijską z 1938 roku. Wówczas również w imię dobrych intencji podejmowano pogwałcono prawo międzynarodowe i przyniosło to wiadome, katastrofalne skutki.
