s.flores s.flores
1541
BLOG

Geneza "przemysłu nienawiści"

s.flores s.flores Polityka Obserwuj notkę 19

Kiedy się zaczął? W maju 2010, kiedy Piotr Zaręba napisł swój tekst w RZ pt. Przemysł pogardy, w którym cytuje Woodrowa Wilsona: ja się nie obawiam nienawiści, ja się obawiam pogardy? Czy może październiku, kiedy politycy PiS Jacek Sasin i Anna Fotyga niemal jednocześnie uznali, że jednak "nienawiść" pasuje lepiej, niż "pogarda"?

Może w październiku 2008 kiedy z powodu choroby pilota, trzeba było wybierać kto poleci na szczyt w Brukseli? Prezydent Kaczyński nie miał wątpliwości, że jako pierwsza osoba w państwie jest pierwszy w kolejce do samolotu, ale ze względu na tematykę i roboczy charakter szczytu inaczej sprawę widziała strona rządowa. A może w lipcu 2008, kiedy po podważeniu przez Lecha wiarygodności Radosława, Palikot nazwał publicznie prezydenta chamem a była to pierwsza z jego ostrych wypowiedzi na temat ś.p. prezydenta?

Czy w roku 2007, po expose Tuska, kiedy to Jarosław Kaczyński dał wyraz rozczarowaniu, że nie usłyszał przeprosin za dzielenie na tych, co po stronie bydła i tych po stronie niebydła? Czy raczej miesiąc wcześniej, kiedy Bartoszewski cytował "przedwojennego satyryka"? Może jednak zaczęło się w maju 2006, kiedy Niesiołowski na konwencji PO porównał Jarosława Kaczyńskiego do Gomułki? (Inna sprawa, jaki to "przemysł" miałby zostać uruchomiony przez samego Jarosława, kiedy w ostatniach dniach porównał do Gomułki Tuska...).
 

* * *


Sam Jarosław Kaczynski początków upatruje w "moherowych beretach", które miały znaleźć się w Sejmowym wystąpieniu Tuska w 2005 roku. Kaczyński ma oczywiste powody, żeby atakować Tuska, ale w kwestii "przymysłu nienawiści" bezpośrednio niewiele może mu zarzucić. W rzeczywistości Tusk mówił wtedy o "moherowej koalicji" i była to figura retoryczna mająca zdeprecjonować przyszły gabinet Marcinkiewicza i raczej usprawiedliwić brak koalicji POPiS, niż mobilizować do walki. Nawiasem mówiąc, nie sądzę, żeby trzeba było dziś Tuska przekonywać, żeby wiecej nie mówił podobnych rzeczy. To był oczywisty polityczny i wizerunkowy błąd.

 

* * *
 

Nie, nie. Zaczęło się wcześniej. Cofnijmy się o kolejne 13 lat do czerwca 1992. Co ma do powiedzenia lider Porozumienia Centrum zapytany o agentów z "listy Macierewicza" w jego klubie? Że klub PC jest wolny od agentów i może dlatego był tak nielubiany przez różnych...

A teraz cofnijmy się jeszcze trochę – do pionierskich czasów w "Tygodniku Solidarność". Poniżej fragment wywiadu Teresy Torańskiej z Jarosławem Kaczyńskim:
TT: (...) w waszym Tygodniku "Solidarność" na przykład. Biorąc go do ręki czułam się oblepiona nienawiścią.
JK: Jaką znowu nienawiścią?
TT:  Jeden szczuł na drugiego, nie widziałeś?
JK:  Widziałem. Tylko że to j a czułem się jedną z głównych ofiar tej agresji. Chyba na nikogo tyle pomyj w tym kraju nie wylano, co na mnie. I to z jakiego powodu? Że inaczej odbierałem rzeczywistość niż Michnik czy Geremek! (...)

Wytłuszczone zdanie brzmi znajomo? A jeszcze trochę wcześniej, podczas zakulisowych gier wokół powołania pierwszego po Okrągłym Stole rządu wojnę polsko-polską wypowiedził mu OKP, którego, co ciekawe, sam Jarosław był członkiem (ten sam wywiad z Torańską):
(...) bo okazało się już wkrótce, że wszystkiemu winien jestem ja, bo ośmieliłem się, nie będąc w tej hierarchii, nie reprezentując odpowiedniego według nich poziomu, najpierw dać się mianować przez Wałęsę jego pełnomocnikiem do rozmów z ZSL-em i SD, a potem zrobić premierem nie tego, kto był tam u nich wtedy bogiem i carem. W OKP potraktowali mnie jak profana, który rzucił im wyzwanie, i dostali szału. Michnik się na mnie śmiertelnie obraził, śmiertelnie, zerwał ze mną kontakty, przestał mi nawet mówić "dzień dobry"; Janusz Grzelak miał pretensje - choć go znałem i skądinąd lubiłem, niewątpliwie wyjątkowo pozytywny człowiek; Ambroziak od tego czasu wojnę zaczął przeciwko mnie prowadzić; miałem też, pamiętam, jakąś taką rozmowę z kilkoma od nich, wyzłośliwiali się na mnie, dokopywali, aż się wściekłem (...)

Ale tak się stać musiało bo:
(...) jest to zamknięte środowisko, myślące własnymi kategoriami, niezdolne w ogóle do jakiejkolwiek weryfikacji swoich poglądów i potwornie agresywne wobec każdego, kto ośmiela się być albo inny, albo mieć własne zdanie (...) Po czym padają dwa przykłady z których jeden dotyczy roku 1988, a drugi 1977, kiedy to Jarosław nie ustąpił krzesła Kuroniowi, czym bardzo miał mu podpaść.

Jak sądzę na tym się nie kończy. Z Alfabetu Braci Kaczyńskich pamiętam krzywe spojrzenia Komandosów, bo Jarosławowi nie spodobał się dowcip o Polsce "moczarstwowej", a pewnie jak dobrze poszukać, można by coś znaleźć z czasów, kiedy Bracia grali w filmie.

* * *

Cóż, Jarosławowi nigdzie nie jest tak swojsko, jak we własnoręcznie wzniesionej obleżonej twierdzy, a z bycia w defensywie uczynił sztukę samą w sobie. W tym kontekście bardziej zrozumiałe stają się ostatnie posunięcia Prezesa i z tej perspektywy jego strategia wydaje się znakomita – mam szczerą nadzieję, że Polacy go więcej nie wprowadzą w konfuzję.

s.flores
O mnie s.flores

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka