„ LE VENT DU NORD „
Rozdział II „ ZAPROSZENIE „
Pałac prezydencki. Warszawa. 1 grudnia 2027.
Szef kancelarii wszedł do gabinetu prezydenta Karola Odnowickiego.
- Dzień dobry, panie ministrze. – powitał go prezydent.
- Dzień dobry, panie prezydencie.
- Coś ważnego, tak z rana ? – spytał prezydent.
- Myślę, że tak, panie prezydencie.
- Słucham.
- Dostaliśmy zaproszenie od prezydenta Francji, do wzięcia udziału w obchodach upamiętniających dzień inwazji aliantów w 1944 roku.
- Ooo ! To miło z jego strony. – powiedział prezydent Odnowicki.
- Tak, to pierwszy taki gest w kierunku Polski, od początku jego kadencji. – powiedział szef kancelarii, Mariusz Szczygiełko.
- Czy już wiadomo jak wygląda lista zaproszonych ? – spytał prezydent.
- Oprócz gospodarza, prezydenta Francji, Erica Miniona, będzie niemiecki kanclerz, Armin Hacken, jako współgospodarz, i pan, jako prezydent Polski. Pozostali goście, to drugi i trzeci garnitur, ambasadorowie, wice ambasadorowie oraz konsulowie i przedstawiciele szeroko rozumianej ówczesnej koalicji antyniemieckiej.
- Czyli nie będzie nikogo ważnego ze Stanów i Anglii ? – upewniał się prezydent.
- Niestety, prezydent Francji jest ignorowany przez Waszyngton, ze względu na swój wątpliwy mandat wyborczy, a Londyn ma bardzo chłodne stosunki z Berlinem.
- No tak, ale my nie … zbojkotujemy tych obchodów ? – upewniał się i zarazem pytał swoją „prawą rękę”, prezydent Odnowicki.
- Oczywiście, będzie okazja zapoznać się z nowym prezydentem Francji i odbyć krótką rozmowę z kanclerzem Niemiec, które w ostatnich dniach wysłały kilka sygnałów wyrażających chęć ocieplenia stosunków z polskim Pałacem prezydenckim. Również będzie okazja do bezpośredniego przedstawienia zagranicznym mediom, polskiego punktu widzenia w sprawie II wojny światowej i należnych nam odszkodowań. W końcu jest pan historykiem. – uśmiechnął się Mariusz Szczygiełko.
- Tak, w tej kwestii musimy być nieugięci i wykorzystać każdą okazję do naciskania Niemców oraz informowania światowej opinii publicznej.
- Jest jeszcze ważna kwestia do ustalenia, otóż loża honorowa jest bardzo mała i każda delegacja może liczyć maksymalnie trzy osoby. Jeżeli przyjmujemy zaproszenie, to musimy już teraz określić skład naszej delegacji. – powiedział Szczygiełko.
- Dla mnie sprawa jest prosta. Nasza delegacja to: ja, pan i pani ambasador we Francji. - powiedział prezydent.
- Dobrze, panie prezydencie, taką delegację przedstawię w odpowiedzi na zaproszenie Paryża … i Berlina.
XIII dzielnica. Paryż. 13 grudnia 2027.
Mężczyzna, wstrzymał ruchem ręki dwóch pozostałych. Stali w bramie, skryci w ciemnościach. Ten, który ich zatrzymał, obserwował słabo oświetloną ulicę przez uchylone drzwi.
Po minucie, ulicą wolno przejechał policyjny patrol, złożony z dwóch opancerzonych samochodów ciężarowych, mających oznaczenia trzeciego komisariatu. Każdy z samochodów miał obracaną wieżyczkę, zaopatrzoną w karabin maszynowy, pancerne opony na kołach, osłonięte w dwóch trzecich kratkami oraz kuloodporne szyby.
Było już grubo po dziewiętnastej, czyli godzinie policyjnej obowiązującej na obszarze XIII dzielnicy Paryża, więc patrole wyjechały w teren.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się na bardzo spokojny, podobny do wczorajszego, w którym policyjne statystyki zanotowały:
- kradzieże – 6
- bójki – 2
- napady z użyciem broni ( lub niebezpiecznych narzędzi ) – 3
- napady na patrole – 1
- napady na komisariaty – 0
- zabójstwa – 1
- zabójstwa rytualne – 0
- gwałty ( w tym zbiorowe ) – 2
- podpalenia – 2
- podpalenia samochodów – 7
- nieprzyzwoite zachowania wobec funkcjonariuszy – 19
Trójka mężczyzn odczekała jeszcze minutę i ruszyła w głąb dzielnicy. Dwie ulice dalej weszli przez dużą bramę wjazdową do dużego atrium, będącym parkingiem.
Zatrzymali się przy wyjściu z bramy i czekali. Minęło około dziesięciu minut i z balkonów pierwszych pięter, zeskoczyło ponad tuzin mieszkańców dzielnicy. Mężczyźni, uzbrojeni w broń palną, zaczęli podchodzić ławą do trójki stojącej przy bramie.
Kiedy zbliżyli się na kilka metrów do stojących przybyszów, stanęli w półkolu i przyglądali się im w milczeniu. Atmosfera zrobiła się gęsta, ale po minucie, za plecami trójki intruzów odezwał się głos:
- Czego szukacie na naszym podwórku ?
Cała trójka obróciła się w kierunku głosu. Kilka metrów za nimi stało kolejnych pięciu uzbrojonych miejscowych.
- Witaj Jasir, to ja, Tarik, przyprowadziłem do ciebie gościa. Bardzo chciał się z tobą rozmówić.
- Witaj Tarik.
Po tych słowach, zza pleców Tarika, wysunął się najwyższy z trójki i jedyny biały, który stanął dwa metry przed pytającym i czekał w milczeniu.
- Kim jesteś i czego tutaj szukasz przybyszu ? – spytał Jasir.
- Kim jestem, to nie ma znaczenia, ale chciałem z tobą porozmawiać, Jasir. – odpowiedział z alzackim akcentem, biały mężczyzna.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać ? – zadał kolejne pytanie Jasir.
- Adres dostałem od twojego dobrego przyjaciela.
- Od kogo ? – spytał szybko Jasir.
- O wszystkim, możemy mówić tylko w cztery oczy. – powiedział przybysz.
- Musisz mnie przekonać, że mogę z tobą rozmawiać … i to szybko, bo inaczej nie opuścisz już tej dzielnicy. – powiedział Jasir i skinął głową na swoich czterech ludzi stojących obok.
Oni przeładowali broń, podeszli kilka kroków i wycelowali w białego mężczyznę.
- Moja niepotrzebna śmierć może wywołać … gniew ludu. – powiedział pewnym głosem mężczyzna do którego wymierzone były cztery lufy.
Na dźwięk dwóch ostatnich słów, Jasir drgnął i ruchem ręki nakazał swoim ludziom opuścić broń.
- Dobrze, chodźmy w kąt podwórka, tam pogadamy.
Kiedy znaleźli się z dala od reszty, Jasir odezwał się pierwszy:
- To hasło mogło podać ci tylko czterech ludzi. Z trzema z nich, utrzymuję stały kontakt, więc pozostaje tylko Kamal. Kiedy się z nim widziałeś ? – z lekką tęsknotą w głosie spytał Jasir.
- Nie widziałem się z nim, bo kontaktujemy się przez skrzynkę. Tak jest bezpieczniej.
- Rozumiem. Dlaczego mnie odszukałeś ? – spytał Jasir.
- Zostałeś zarekomendowany przez Kamala, a ja mam dla ciebie robotę. – powiedział przybysz.
- Słucham więc. – powiedział Jasir.
- To co teraz powiem, jest ściśle tajne, tylko dla twoich uszu. Za pół roku, na północy Francji i na Wyspach, będzie przeprowadzana bardzo ważna operacja. Dlatego potrzebuję ciebie i twoich najlepszych ludzi.
- Czy to będzie operacja przeciwko armii ? – spytał Jasir.
- Nie, to będzie operacja … terrorystyczna.
- Ilu ludzi i na kiedy mam przygotować ? – spytał Jasir.
- Masz dużo czasu. Spotkamy się tutaj, pierwszego lutego. Potrzebuję 20 doświadczonych ludzi, takich, którzy bez wahania wykonają każdy twój rozkaz i żeby kilku z nich posługiwało się angielskim.
- Dobrze, a jak z naszym wynagrodzeniem ? – spytał Jasir.
- Do akcji we Francji potrzebujemy 14 ludzi. Oni otrzymają po 20.000 dolarów, ale sześciu będzie w rezerwie, bo nie wiem jak pójdzie werbunek na Wyspach. Ci, którzy nie zostaną wykorzystani podczas akcji dostaną po 10.000, a ty otrzymasz 100.000. Czy przystajesz na takie warunki ?
- Zgadzam się. – powiedział zadowolony Jasir.
Pałac prezydencki. Warszawa. 20 grudnia 2027.
Wigilia prezydencka.
Po oficjalnych życzeniach, prezydent Odnowicki poprosił kapitana Pileckiego w ustronne miejsce.
- Witam serdecznie, panie kapitanie. – powiedział prezydent.
- Dzień dobry, panie prezydencie. – odpowiedział kapitan Pilecki.
- A gdzież to pana przyjaciel, porucznik Kuraś ? – spytał prezydent.
- Niestety, zatrzymały go sprawy rodzinne. – odparł Pilecki.
- Rozumiem, proszę porucznika pozdrowić ode mnie.
- Oczywiście, panie prezydencie.
Prezydent Karol Odnowicki spojrzał przenikliwie na kapitana Pileckiego:
- Chciałem wam jeszcze raz podziękować, w imieniu Rzeczpospolitej. Jesteście panowie … cały wasz pluton, bohaterami, a ja bardzo ubolewam, że nie mogę ogłosić tego światu.
- Niestety, takie są reguły tej gry, panie prezydencie.
- Wiem. Proszę powiedzieć, jak dają sobie radę rodziny, tych dwóch poległych żołnierzy ?
- Armia otoczyła rodziny opieką psychologów i zabezpieczyła materialnie, ale wiadomo, że oni już … nie wrócą. – powiedział kapitan.
- To mi nie daje spokoju. Przecież to na mój rozkaz pojechaliście do Rzymu i podczas tej operacji dwóch żołnierzy zginęło.
- Proszę się nie obwiniać, panie prezydencie. Jesteśmy zawodowcami i z własnej woli bierzemy na siebie ryzyko, będąc żołnierzami.
- Rozumiem, panie kapitanie, ale noszę w sobie poczucie winy … Mam taki pomysł i chciałbym, żeby pan się do niego odniósł. Bardzo chciałbym odwiedzić, jeszcze przed świętami, rodziny poległych żołnierzy. Co pan na to ? Pana opinia bardzo się dla mnie liczy.
Kapitan Pilecki odpowiedział po głębokim namyśle:
- Myślę, że rodziny się ucieszą. Utwierdzą się w przekonaniu, że państwo polskie stoi za nimi i pamięta o bohaterach, a poza tym docenią to, że nie robi pan tego dla punktów wyborczych, ale z potrzeby serca.
- Dziękuję za opinię, panie kapitanie. Rozwiał pan moje wątpliwości. – powiedział prezydent.
Milczeli przez chwilę, aż w końcu kapitan Pilecki zapytał:
- A co słychać w wielkiej polityce panie prezydencie ?
- No cóż, wojna na Ukrainie trwa, wojna na Bliskim Wschodzie trwa, Chiny rozszerzają wpływy w Azji środkowo-wschodniej i nękają Tajwan, Rosja penetruje Afrykę, Komisja Europejska pod dyktando Niemiec i Francji, prze ku federalizacji, USA próbuje budować przeciwwagę w postaci Trójmorza, a Wielka Brytania i Skandynawia pogłębiają izolację.
- Czyli na świecie bez zmian. – podsumował kapitan Pilecki.
- Lepiej bym tego nie ujął. – powiedział prezydent.
– A, byłbym zapomniał. Lekkie ocieplenie Paryża i Berlina w stosunku do polskiego prezydenta i nowego polskiego rządu.
- Naprawdę ?
- Wszystkie niemieckie władze i instytucje przestały mnie atakować, a prezydent Francji, zaprosił mnie na obchody lądowania aliantów w Normandii.
Jedna czerwona lampka zapaliła się w głowie kapitana.
- Tak, to interesujące. Czy pan przyjmie zaproszenie ?
- Oczywiście, chcemy odwzajemnić te pozytywne gesty. Tym bardziej, że ze strony USA i Wielkiej Brytanii nie będzie nikogo ważnego.
- Czy to oznacza, że z ważnych osobistości, będzie tylko pan oraz prezydent Francji i kanclerz Niemiec ?
- Na to wygląda. – powiedział prezydent.
- Czy oni wspólnie organizują te obchody ?
- Zaproszenie jest ze strony Paryża, ale nie jest tajemnicą, że od lat Niemcy ściśle współpracują z Francją, w celu budowy europaństwa, więc oczywiste jest to, że organizacja jest wspólna. – wyjaśnił prezydent.
Druga czerwona lampka zapaliła się w głowie kapitana Pileckiego.
- Panie prezydencie, czy w połowie roku został pan zaproszony do Anglii przez króla Karola III ? – spytał kapitan Pilecki.
- Zgadza się, zaraz po obchodach w Normandii, nasza delegacja udaje się do Londynu.
- A jak będzie wyglądała cała wyprawa ? Chodzi mi środki transportu ? – spytał kapitan.
- Do Paryża polecimy samolotem, stamtąd samochodami do Caen i później na miejsce uroczystości. Po obchodach wracamy samochodami do Caen, tam jest lotnisko, a Francuzi zaoferowali samolot do Londynu. – wyjaśnił marszrutę prezydent.
Trzecia czerwona lampka zapaliła się w głowie kapitana Pileckiego.
Jednostka wojskowa komandosów. Lubliniec. 22 grudnia 2027.
W gabinecie pułkownika Gromosławskiego rozmawiało dwóch oficerów.
- Przecież to jest sprawa dla wywiadu lub kontrwywiadu, a nie dla komandosa, a poza tym … przeczucia, podejrzenia …
- Dlatego właśnie z panem rozmawiam, pułkowniku. Nie zamierzam niczego robić na własną rękę. Pojadę służbowo, spotkam się, porozmawiam, może usłyszę coś ciekawego, jakiś trop, coś co pana przekona. – powiedział kapitan Józef Pilecki.
- Nie, to jest bez sensu … Mam panu wydać rozkaz wyjazdu służbowego na podstawie czego ? Podejrzeń, przypuszczeń …
Pułkownik Gromosławski wciąż był sceptycznie nastawiony do pomysłu podwładnego.
- Panie pułkowniku, a czy pan wie jak doszło do rozpoczęcia operacji „Orle skrzydła” ? – nie ustępował kapitan Pilecki.
- Jak ? – spytał pułkownik.
- Otóż, do kapitana Woodsa i pułkownika Wallace`a, zgłosił się ten Sycylijczyk, Antonio Pozzallo, z dużą ilością materiałów wywiadowczych, a gromadził je, ponieważ … miał przeczucie, że znajdzie tam interesującą dla siebie wiadomość.
- Tak, to bardzo ciekawe … I dla tego naciska pan na mnie, żebym wydał rozkaz wyjazdu ? – wciąż nie dawał się przekonać pułkownik Gromosławski.
Kapitan Pilecki spróbował jeszcze raz:
- Dobrze, w takim razie, proszę o trzydniowy urlop po świętach.
- Ależ pan jest uparty. Dostanie pan ten urlop, żeby nie nękał mnie pan w domu, w czasie świąt.
- Dziękuję, panie pułkowniku. – dopiął swego kapitan.
Kiedy kapitan wychodził z gabinetu, pułkownik rzucił:
- I niech pan pozdrowi ode mnie pułkownika Wallace`a.
- Tak jest, panie pułkowniku. – odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha, kapitan Pilecki.
Lucerna. 29 grudnia 2027.
Kawiarnia w centrum miasta.
Przy stoliku usiadło dwóch mężczyzn. Pułkownik Lee Wallace i kapitan Józef Pilecki.
- Nie przypuszczałem, że tak szybko się spotkamy, kapitanie.
- Ja również, pułkowniku.
- Wiem, że bardzo pan zabiegał o spotkanie. Czyżby miał pan jakieś ważne informacje na temat bezpieczeństwa narodowego USA ? – spytał pułkownik.
- Nie.
- Acha, czyli chodzi o ten drugi, łatwiejszy wariant. Będzie pan znowu ratował świat ?
- Też nie.
- Jestem rozczarowany. Myślałem, że pańskie aspiracje są jednak większe. – pułkownik był w dobrym humorze.
Kapitan Pilecki nie zwracając uwagi na dobry nastrój pułkownika, powiedział:
- Mam złe przeczucia.
To rozbawiło pułkownika jeszcze bardziej. Dopiero po trzydziestu trzech sekundach spoważniał, patrząc na niepewną minę kapitana:
- Proszę mówić, zamieniam się w słuch.
Kapitan starając się zapanować nad nerwami, przekazał pułkownikowi wszystko czego dowiedział się na temat podróży prezydenta Odnowickiego do Francji i Anglii, a potem nie omieszkał dodać, że ma niedobre przeczucia.
Pułkownik Wallace spoważniał na dobre:
- Amerykański wywiad nie ma żadnych sygnałów, czy czegokolwiek, na temat przedstawionej przez pana sprawy, bo wtedy wiedziałbym coś o tym. Jeżeli jest pan zdeterminowany, żeby badać dalej ten temat, to dam panu kontakt do szefa amerykańskiego wywiadu we Francji. Co prawda my jesteśmy już na wylocie z Francji, ale on będzie najwłaściwszą osobą do której może się pan zgłosić.
- Dziękuję, pułkowniku.
- Dla mnie to drobnostka. Robię to, bo pana lubię i bardzo cenię, kapitanie. Nie chciałbym, żeby miał pan niespokojne noce i wyrzuty sumienia.
- Jeszcze raz dziękuję i przekazuję serdeczne pozdrowienia dla pana, od mojego szefa, pułkownika Gromosławskiego.
Artykuł chroniony jest Ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
tag: Historia i Teraźniejszość
Inne tematy w dziale Kultura