wrocman wrocman
73
BLOG

Opowiadanie ( 17 )

wrocman wrocman Polityka Obserwuj notkę 1

                                „ NOC WALKIRII „

             ( opowiadanie sensacyjne - o zemście )



                                      PROLOG



Albany. USA. 10 czerwca 2028.


Kolejny samochód wjechał na teren posiadłości rodziny Stuart. Z tego auta wysiadł wysoki blondyn i sprężystym krokiem udał się w stronę głównego wejścia do dwupiętrowego budynku.

                                            ***

Mężczyzna wszedł do dużego salonu i od razu został powitany przez gospodarza:

- Dobry wieczór, majorze McGowen.

- Dobry wieczór, panie Stuart. Dobry wieczór, wszystkim.

Major McGowen skinął energicznie głową i przejechał wzrokiem po zgromadzonych w salonie.

- Skoro już dojechał ostatni z zaproszonych gości, możemy rozpocząć nasze … obrady. – powiedział Jim Stuart.




          Rozdział I

                      „ CZTERY POGRZEBY I WESELE „



10 czerwca 2028.


Caen. Lokalne media donoszą:

… na ulicy, pod bramą swojego domu, znaleziono zwłoki Alaina Blanc, dyrektora obsługi naziemnej miejscowego lotniska …

… prokurator wstępnie ocenia to zdarzenie jako samobójstwo, dokonane poprzez wyskoczenie z okna …

… denat od dłuższego czasu miał kłopoty psychiczne …





Berlin. 10 czerwca 2028.


W najważniejszym gabinecie w Niemczech, kanclerz Armin Hacken rozmawiał z szefem kancelarii, Rudolfem Gimmlerem.

- Czyli sytuację mamy patową. My będziemy milczeć, z wiadomych względów, Paryż także, w obawie o nagłośnienie kompromitacji, a Warszawa, również, bo nie mają żadnych dowodów ? – kanclerz upewniał się u swojego ministra.

- Tak, właśnie tak wygląda sytuacja. – powiedział Gimmler.

Kanclerz spochmurniały na twarzy rzekł:

- Jeszcze do tego, zginął nasz agent, ten pilot … Miałem bardzo nieprzyjemną rozmowę z Ursulą von der Vikzin. Ten zabity to jej kuzyn ?

- Zgadza się, to jej kuzyn i ulubieniec. – potwierdził minister.

- Cholera, ta cała arystokracja to jedna wielka rodzina. Wszyscy ze wszystkimi są skoligaceni. – żachnął się kanclerz.

Gimmler przytaknął ruchem głowy.

W gabinecie kanclerza Niemiec zapanowała chwila milczenia.

- Niech nasza dyplomacja, politycy i wszelkie oficjalne czynniki, dalej wykonują przyjazne gesty i zachowują jak najlepsze relacje z Warszawą, ale nasze media w Polsce niech jeszcze bardziej atakują prezydenta Odnowickiego i rząd.

- Takie zalecenia wydałem już dwa dni temu, panie kanclerzu.

- Dobrze. Nasze media i opłacani przez nas zagraniczni dziennikarze, niech jeszcze bardziej ocieplają mój wizerunek. Liberał, wegetarianin, artysta, ugodowy, kochający zwierzątka, dobroczynny i inne tego typu etykiety.

- Jawohl, mein kanzler !





Le Catacombs. Paryż. 10 czerwca 2028.


Ciało Jasira, owinięte w biały całun, spoczęło na dnie grobu, głową skierowaną w stronę Mekki.

Kilkadziesiąt osób, w tym, Basam, Galib i Dżamal, uczestniczyło w ceremonii pogrzebowej prowadzonej przez paryskiego imama.

                                                  ***

Po zakończeniu pogrzebu, trójka przyjaciół została na cmentarzu.

- Zginął nasz brat, Jasir. Zginął w czasie akcji, zabity przez … psy niewierne ! – podniesionym głosem zaczął Galib.

- Musimy go pomścić ! – zawołał Basam.

- Pomścimy Jasira ! Musimy być tylko cierpliwi. Jestem w stałym kontakcie z tym agentem, który nadzorował operację w Caen. On także, będzie niestrudzenie poszukiwał tych, którzy zabili Jasira i naszych towarzyszy, oraz przeszkodzili w pomyślnym zakończeniu naszej akcji. – powiedział Dżamal.

- Będziemy czekać, Dżamal, na twój sygnał. – powiedział Basam.

- Będziemy gotowi w każdej chwili, wyruszyć i dokonać zemsty. – powiedział Galib.





Cmentarz Powązkowski. Warszawa. 12 czerwca 2028.


Prezydent Karol Odnowicki pochylił się nad trumną przykrytą białoczerwoną flagą i zrobił głęboki ukłon. Po chwili obrócił się i wykonał ten sam gest nad drugą trumną.

- Niech dobry Bóg, przyjmie do siebie …

Pierwsza z trumien została pokropiona wodą święconą.

 … duszę naszego brata Kamila …

Trumna została złożona w grobie.

 … duszę naszego brata Henryka …

Druga trumna została opuszczona na dno grobu.

Ciała dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rzeczpospolitej spoczęły w Alei Zasłużonych.

                                              ***

Karolina Miłoszewska wsiadła za kierownicę, a z drugiej strony powoli wsiadał do samochodu Józef Pilecki.

Dwóch mężczyzn szybkim krokiem podbiegło do auta.

- Kapitanie … Kapitanie, proszę zaczekać.

Pilecki wygramolił się z samochodu z grymasem bólu na twarzy.

- Chcieliśmy zaprosić pana na kawę i … coś mocniejszego.

Przy pojeździe stał pułkownik Adam Karolczak, szef BOR-u, oraz kapitan Paweł Walczak.

Kapitan Pilecki obrócił się pochylił i powiedział do siedzącej za kierownicą porucznik Miłoszewskiej:

- Karolina, jedź sama, przyjadę trochę później … Dobrze ?

Miłoszewska spojrzała na swojego szefa i Walczaka, stojących przy samochodzie.

- Dobrze, poradzę sobie.

Kapitan Pilecki wyprostował się i z lekkim grymasem na twarzy powiedział:

- Jestem do waszej dyspozycji, panowie.

                                              ***

Siedzieli we trójkę w przytulnym kącie kawiarni, znajdującej się niedaleko cmentarza.

- Mamy wobec pana ogromny dług wdzięczności i w związku z tym, mamy do pana prośbę oraz … ofertę pomocy. – powiedział kapitan Walczak.

- Nie bardzo rozumiem ? – kapitan Pilecki był zdziwiony.

- Jeżeli, kiedykolwiek sprawcy zamachu będą w naszym zasięgu … w Polsce, to prosimy, żeby natychmiast powiadomił pan nas o tym. – odpowiedział łagodnym i stanowczym tonem, pułkownik Karolczak.

Kapitana Pileckiego zdumiały słowa pułkownika.

- Przecież, ja nawet nie jestem z wywiadu. – powiedział Pilecki.

- Ale wkrótce pan będzie. – powiedział Karolczak.

Kapitan Pilecki zdumiał się po raz kolejny.

- Skąd pan ma takie informacje, panie pułkowniku ?

- To nie jest ważne, ważne, że będzie pan w wywiadzie wojskowym i będzie pan miał duże możliwości w kwestii wytropienia sprawców, a może i organizatorów tego zamachu. – powiedział pułkownik Karolczak.

- Ale jeżeli będę w wywiadzie to będę miał wiele innych zadań, ale nie tropienie zamachowców.

- Oczywiście, wiemy to bardzo dobrze, dlatego nale… prosimy, żeby przy okazji znalazł pan tych ludzi i wystawił ich nam, jeżeli będą na terenie Polski. – powiedział kapitan Walczak.

Kapitan Pilecki milczał dłuższą chwilę a potem patrząc pewnie i spokojnie w oczy pułkownika Karolczaka oraz kapitana Walczaka, powiedział:

- Proszę być spokojnym, przyrzekam, że o tej sprawie nigdy nie zapomnę i zrobię wszystko co mojej mocy, żeby ich znaleźć.

- Dziękujemy, panie kapitanie, w imieniu swoim i wszystkich chłopaków z BOR-u. To jest dla nas sprawa honoru.





Burgtorfriedhof. Lubeka. 13 czerwca 2028.


Przed grobowcem rodziny von Anhalt stało około dwudziestu osób. Pastor zakończył ceremoniał pogrzebowy i odszedł aleją w stronę bramy głównej.

Urna z prochami Hansa von Anhalt została włożona do grobowca.

Wśród członków rodziny przyjmujących kondolencje znajdował się Bruno von Anhalt vel Bruno Arrivant, a wśród uczestników pogrzebu był pułkownik Herman Aushecker.

                                              ***

Po pogrzebie, pułkownik Aushecker i kapitan von Anhalt, zostali przy grobowcu.

- Szczegółowa analiza operacji w Caen wykazała, że my nie popełniliśmy żadnego błędu. Ktoś z polskiej strony ukrył dwóch ludzi, w tym pilota, we wnętrzu samolotu. To było działanie niezgodne z kanonem, niestandardowe … Tak, jakby ktoś intuicyjnie przewidział, że podczas tego lotu może dojść do ataku, zamachu … Nieprawdopodobne. – powiedział pułkownik.

- Łatwo ci mówić, Herman, to ja straciłem brata … Nie spocznę dopóki go nie pomszczę.

- Rozumiem i być może będziesz miał okazję szybciej niż myślisz. Tym bardziej, że mamy do czynienia z przebiegłym, a przez to niebezpiecznym dla nas przeciwnikiem.

- To znaczy ?

- Podszlifuj język polski. Niedługo otrzymasz tam przydział.

- Naprawdę ? – oczy Bruna von Anhalt błysnęły zaciekawieniem.

- Tak, otwieramy tam nowy, tajny wydział. Będziesz nim kierował, ale teraz odpocznij.





Cmentarz wojskowy w Arlington. USA. 14 czerwca 2028.


Prezydent Tramp, łamiącym się ze wzruszenia głosem, zakończył mowę pożegnalną.

Trąbka zaczęła grać melodię pogrzebową, a sześciu żołnierzy zaczęło składać flagę amerykańską rozłożoną wcześniej na trumnie.

Ksiądz prowadzący ceremonię pogrzebową pokropił trumnę.

... Z prochu powstałeś … i w proch się obrócisz ...

Wdowa po zmarłym, zachwiała się, ale stojący po obu jej bokach żołnierze w mundurach marines, zareagowali błyskawicznie i podtrzymali zrozpaczoną kobietę.

Żołnierze, powoli, zaczęli opuszczać trumnę do grobu.

Kompania honorowa oddała pierwszą salwę.

Sztylet ogromnego smutku i żalu przeszywał ciało wdowy, po każdej salwie.

Trumna z ciałem wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych spoczęła na dnie grobu …

                                             ***

Pułkownik Lee Wallace, po złożeniu kondolencji, szedł główną aleją w kierunku wyjścia z cmentarza.

Najpierw usłyszał kroki za swoimi plecami, a za chwilę ktoś powiedział do niego:

- Panie pułkowniku … panie pułkowniku.

Obrócił się i zobaczył stojącego na baczność kapitana marines.

- Tak, kapitanie ?

- Sir, Sekretarz Stanu prosi do swojego samochodu. – powiedział żołnierz marines.

- Chodźmy więc, kapitanie. – powiedział pułkownik Wallace.

                                              ***

Pułkownik Wallace wsiadł do tyłu samochodu i znalazł się w wygodnym fotelu naprzeciwko fotela zajętego przez Sekretarza Stanu, Titusa Rosemana.

- Cieszę się, że przyjął pan moje zaproszenie. – przywitał go Roseman.

- Jak mógłbym odmówić. – powiedział Wallace.

Sekretarz Stanu przyglądał się przez chwilę pułkownikowi, przeszywając go przenikliwym spojrzeniem.

- Pułkowniku, proszę mi teraz powiedzieć, jak ten zamach wyglądał z wojskowego punktu widzenia.

- Taka operacja, jak ta w Dublinie, to robota wykonana przez 10-15 ludzi, dowodzonych przez oficera, który był w stałym kontakcie z centralą, czyli szefem lub wiceszefem jakiejś służby.

- Od czego rozpocząłby pan dochodzenie. – spytał Roseman.

- Trzeba poszukać ich transportu ludzi, broni i sprzętu do Dublina. To na pewno był statek. Drugi trop to werbunek. Wykonawcy nie spadli z nieba.

Sekretarz Stanu oznajmił swoją decyzję:

- Panie pułkowniku, mówię teraz w imieniu prezydenta. Poprowadzi pan dochodzenie w sprawie tego strasznego zamachu. Ma pan ustalić organizatora, dowodzącego i wykonawców, a potem sprowadzić wykonawców przed amerykański sąd. Potrzebujemy wzorcowego procesu i kilku sprawców. To ma uspokoić opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych.

- A co z organizatorem i dowódcą ? – spytał pułkownik Wallace.

Sekretarz Stanu odpowiedział bardzo chłodnym tonem:

- Po ustaleniu ponad wszelką wątpliwość, że to oni, ma pan wymierzyć im … sprawiedliwość. Dyskretnie, ale tak, żeby wiadomo było, że to nasza odpowiedź. Jak pan to zrobi, to już pańska sprawa. Musimy pokazać, że jesteśmy państwem poważnym. – powiedział Roseman.

Słowa Sekretarza Stanu zrobiły spore wrażenie na pułkowniku, ale po chwili spytał:

- Kiedy mam się zabrać za to dochodzenie ? – spytał Wallace.

- Za dwa dni wyruszy pan do Europy, będzie miał pan do dyspozycji cały aparat wywiadu armii Stanów Zjednoczonych, nie możemy tracić czasu … No i szlify generalskie już od dawna się panu należą …

- Ja tej sprawy nie poprowadzę dla szlifów … - wzburzył się pułkownik.

- Wiem, wiem … Absolutnie nie chciałem pana urazić. Na dowód wielkiego zaufania jakim pana darzymy, mam dla pana jeszcze jedno zadanie. – powiedział Sekretarz Stanu.

Następnie wyciągnął z teczki dwie kartki.

- To co pan teraz przeczyta jest ściśle tajne. O tej inicjatywie wie tylko prezydent Tramp, Sekretarz Obrony i ja. Pan będzie czwarty. Proszę przeczytać, to krótki tekst.

Pułkownik Wallace przeczytał treść w ciągu dwóch minut. I zrobiło to na nim duże wrażenie.

- Czy sprawy zaszły naprawdę tak daleko ? – spytał pułkownik Wallace.

- Teoretycznie nie jest tak źle, ale musimy być przygotowani na najgorsze i mieć karabin ukryty, ale gotowy do strzału.

- Rozumiem, ale jakie jest moje zadanie w związku z tym niewielkim dokumentem ? – spytał Wallace.

- Opracuje pan szczegóły do poszczególnych faz tej operacji, a potem przystąpi do realizacji tylko pierwszej fazy. Ten plan zrobi pan tylko w jednym egzemplarzu i dostarczy osobiście do moich rąk. Nie wolno panu z nikim rozmawiać na ten temat ani wymówić głośno kryptonimu tej operacji.

- Tak jest, sir. – powiedział dumny i podekscytowany pułkownik Lee Wallace.





Scottsdale. Arizona. USA. 15 czerwca 2028.


Pułkownik Lee Wallace siedział w swoim fotelu, w dużym pokoju swojego dużego domu i oglądał mecz baseballa na ekranie swojego dużego telewizora.

Żona pułkownika, Mary, kręciła się po kuchni, oczywiście też dużej.

Samochód podjechał i zaparkował przy bramie posesji.

Sygnał domofonu oderwał od zajęć panią pułkownikową.

- Słucham.

- Dobry wieczór, major McGowen do pułkownika Wallace`a.

                                                 ***

Kiedy usiedli w fotelach, w gabinecie pułkownika Wallace`a, gospodarz powiedział:

- Słucham majorze, z czym pan przybywa do domu starego żołnierza ?

- Panie pułkowniku, nazywam się Colin McGowen i służę w marines. Przyjechałem do pana jako wysłannik wpływowych irlandzkich rodzin, które wiedzą, że to globaliści wynajęli zagranicznych „terminatorów”, żeby zlikwidować przyszłego prezydenta USA, bo jesteśmy przekonani, że J.D. Vaance wygrałby w cuglach wybory w listopadzie.

- Jaki to ma związek ze mną, panie majorze ? – spytał Wallace.

- Panie pułkowniku, wiem, że to pan będzie prowadził dochodzenie w sprawie zamachu, bo to mój kapitan marines prowadził pana do samochodu Sekretarza Stanu. W związku z tym, chciałbym się spytać, jakie polecenia dostał pan, w sprawie wykonawców i organizatorów ?

- A mogę odmówić odpowiedzi na to pytanie ? – powiedział zaniepokojony pułkownik Wallace.

- Grupa, która mnie do pana wysłała, darzy pana ogromnym szacunkiem i pełnym zaufaniem. Uważam, że jest pan znakomitym żołnierzem i amerykańskim patriotą, nawet jak mnie pan za chwilę stąd pogoni i tak nie zmieni to naszej oceny. Wtedy natomiast, zorganizuję grupę odwetową i wyruszę do Europy, żeby wytropić spraw…

- Stop ! To szaleństwo. Chce pan poświęcić swoją karierę, zaryzykować życie, przyszłość … żeby dokonać zemsty ?

- Tak, panie pułkowniku. Bez problemu poświęcę się dla sprawy, żeby wymierzyć sprawcom zasłużoną karę. – odpowiedział bardzo spokojnie major Colin McGowen.

Pułkownik Wallace patrzył w milczeniu, przez dłuższą chwilę na twarz majora, chcąc doszukać się oznak szaleństwa.

- To co teraz powiem zachowa pan wyłącznie dla siebie. – powiedział pułkownik.

- Oczywiście, daję słowo honoru. – zapewnił major.

- Zrobię wszystko, absolutnie wszystko, żeby dorwać wykonawców i odstawić ich do sądu. O wyrok nie musicie się martwić. Ustalę też organizatora i … wymierzę mu sprawiedliwość. Takie dostałem zadanie.

- Pańskie słowa, w pełni mnie zadowalają i dlatego, będąc do tego upoważniony, przekażę panu numer konta, na którym jest 650 tysięcy dolarów. Skorzysta pan z niego, jeżeli potrzebne będą fundusze na poszukiwanie organizatora i wynajęcie … fachowca od wymierzania sprawiedliwości. – powiedział major McGowen.





Bazylika Świętej Jadwigi Śląskiej. Trzebnica. 17 czerwca 2028.


W środku Bazyliki panował spory tłok. Rodziny państwa młodych, przyjaciele, znajomi, mieszkańcy miasta oraz grupa księży z Societas Divini Salvatoris, z racji tego, że to ich przełożony odprawiał ceremonię ślubną.

Salwatorianin, ksiądz Grzegorz, poprosił kobietę i mężczyznę, o podejście do ołtarza.

Karolina Miłoszewska i Józef Pilecki, ubrani jak do ślubu, stanęli przed ołtarzem …

Zgromadzeni w Bazylice, nie zauważyli jak do środka weszło dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn. Po szybkim rzucie okiem na środek świątyni, jeden z nich żwawym krokiem poszedł w prawo do bocznej nawy, a drugi zrobił to samo, tylko kierując swe kroki do lewej nawy.

Przy ołtarzu ksiądz Grzegorz, spytał Karolinę czy jest pewna swojej decyzji:

- Czy ty, Karolino, chcesz za męża, tego oto Józefa ?

Do Bazyliki wkroczył prezydent Karol Odnowicki w asyście czterech ochroniarzy, ale chyba nikt nie zwrócił na to uwagi, ponieważ przez ołtarzem działy się rzeczy najważniejsze.

… i ślubuję ci … miłość …

Prezydent usiadł dyskretnie w ostatniej ławie po lewej stronie, wytężając wzrok i słuch.

… wierność … uczciwość …

Wszyscy czekali na zdanie najważniejsze wypowiedziane przez księdza Grzegorza.

… Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela …

                                             ***

Po złożeniu życzeń, prezydent Odnowicki z szerokim uśmiechem na ustach zwrócił się do świeżo upieczonych małżonków:

- Mam dla was, kochani, prezent ślubny.

- Naprawdę ?! – Karolina Pilecka była podekscytowana.

- Jak mógłbym nie sprawić prezentu ślubnego parze, która uratowała mi życie. – powiedział prezydent i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki dwa bilety lotnicze.

- Proszę, to bilety na Maderę, w obie strony. Hotel macie wykupiony na cztery tygodnie, do wykorzystania do końca roku. Na moim ulubionym portalu, internauci bardzo zachwalali uroki Madery.

Oboje zaniemówili z wrażenia.

- No co, chyba nie boicie się latać samolotami ? – spytał prezydent Odnowicki.





Artykuł chroniony jest Ustawą o prawach autorskich i prawach pokrewnych.


tag:   Historia i Teraźniejszość


wrocman
O mnie wrocman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka