samodzielnie myslacy samodzielnie myslacy
104
BLOG

Integracja europejska

samodzielnie myslacy samodzielnie myslacy Gospodarka Obserwuj notkę 0

Koleżanka zapytała mnie dzisiaj, czy jestem przeiwnikiem integracji europejskiej. Pytanie proste. Odpowiedź z mej strony również pozornie prosta: Tak. Lecz niestety, to pozorność. w 2003 Polacy podjęli decyzję o przystąpieniu do struktur europejskich, a od 2004 staliśmy się ich członkiem. EWG do którego wstępowaliśmy (nazywanego już UE, chociaż nazwę tą, łącznie z podmiotowością uzyskało w sferze prawnej parę latek później) dosyć zasadniczo różniło się od tego jak daleko integracja znalazła się w dniu dzisiejszym. Wówczas była to polityczna wspólnota celów, do której przystapiliśmy. Co więcej w referendum zobowiązaliśmy się do przyjęcia Euro (jak i całej masy innych spraw), o których informacji ze strony rządu, nie było żadnej. W dniu dzisiejszym strefa Euro stała się bezprzykładnym miejscem stagnacji gospodarczej, bez najmniejszych szans, powrotu na długofalową ścieżkę wzrostu.

Jest kilka przyczyn które legły u podstaw tej sytuacji, o ile w przypadku gospodarek stabilnych jak Niemcy czy Holandia Euro pomaga w uczynieniu eksportu tańszym (w stosunku do ewentualnych walut narodowych Euro jest słabsze), znowu w przypadku gospodarek słabszych jest kamieniem ciążązym eksportowi (w stosunku do ewentualnych walut narodowych Euro jest mocniejsze). Teraz przekładając to co napisałem na warunki czysto polskie, tuż po tym gdy PO wygrało wybory, multikonsorcjum pod przewodnictwem Goldman Sachs, dokonało poważnej akcji spekulacyjnej przeciwko złotówce (od lata tego roku zaczął objawiac się tzw światowy kryzys finansowy). Jak się okazało Polska jako jeden z dwóch krajów w Europie pozostał okrzyczaną zieloną wyspą, gdzie nie było spadków PKB. Jak się okazało to co odróżniało zasadniczo Polskę od innych krajów, było to, że nasz eksport spadł niemal w sposób kosmetyczny, a i po krótkim czasie wrócił na ścieżkę wzrostu (w sytuacji ,gdy u naszych podstawowych odbiorców eksportu - strefy Euro, miał miejsce spadek PKB), miał miejsce jeszcze jeden czynnik niecodzienny na tle Europy, ciągły wzrost ekspansji kredytowej banków, oraz ekspansji budżetowej. Przekładając to na język bardziej strawny, Polska skorzystała z ataku na złotówkę, utrzymując eksport na wysokim poziomie, oraz kredytowała się w instytucjach finansowych (ludzie brali więcej kredytów, a budżet emitował więcej papierów: bonów i obligacji), czyli mówiąc jeszcze prościej zadłużaliśmy się oraz korzystaliśmy z braku Euro.

Dzisiaj już wiemy, że cała Europa jest zadłużona w stopniu katastrofalnym, wg. danych oficjalnych jest tylko jeden kraj w UE spełniający kryteria traktatowe z Maastricht. Niemcy rozstawiający inne kraje "po kątach" są zadłużone jeszcze bardziej niż Polska. Mówiąc prosto w interesie Niemiec jest zachowanie status quo, przy jednoczesnym wdrożeniu racjonalności polityki budżetowej. Dla osoby niezaznajomione z niuansami finansów publicznych i polityki budżetowej, może być zaskakujące, że Niemcy będąc krajem bardziej zadłużonym niż Hiszpania, strofowały premiera tego kraju (słowami kanclerz Merkel) odpowiedzią jest rzecz prozaiczna: Niemcy sa najpotężniejszą gospodarką Europy, a odsetki od obligacji, płacone przez Niemcy wynosiły wówczas 1,2 % w skali rocznej, gdy Hiszpańskie blisko 8% - różnica kosztów obsługi olbrzymia (Polska płaciła w tym czasie 4%) (dla zainteresowanych aktualności dotyczące najbardziej obiektywnych obligacji 10-letnich: http://www.bloomberg.com/quote/GDBR10:IND (Niemcy)  http://www.bloomberg.com/quote/GSPG10YR:IND (Hiszpania) ciekawy artykulik o Polskich Bondach http://www.bloomberg.com/news/2013-06-20/polish-bond-yields-climb-most-since-october-2008-after-bernanke.html - a jeszcze niedawno płaciliśmy 5% - marketing działa jak widać, sytuacja popsuje się, gdyż nowelizacja budżetu, przed którą jesteśmy spowoduje, iż spekulanci będą oczekiwali wyższej ceny, za ich zdaniem zwiększenie ryzyka).
Teraz czeka nas efekt przegranej walki PIS/PO o kwoty CO2 (nie wnikając w to kto mocniej zawinił zapłacimy, za to my: Polacy). Jak przyznał się Premier będzie nas to kosztować, nie mniej niż 60 mld Euro (w zwiększonych cenach prądu - elektrownie przerzucą koszt na nas czyli odbiorców), a to wszystko w ramach walki z globalnym ociepleniem, gdzie wg. ostatnich analiz Zespołu przy ONZ samo CO2 ma 2,5% wpływ na klimat, w wpływ człowieka jest nieudowodniony..., co więcej mieliśmy najzimniejsze półrocze od 20 lat (idzie mikrozlodowacenie jak w wieku XVIII lub połowie wieku XX?)


Co więcej UE jak się okazuje, jest płaszczyzną wielkich interesów: beneficjentem skasowania rtęciowych termometrów i umasowienia rtęciowych żarówek jest w głównej mierze Philips, możemy się śmiać z kąta zagięcia banana (przypadkowo takiego jak w koloniach francuskich), lecz tutaj liczą się wielcy, małymi i mniej znaczącymi nikt się nie liczy.


Mamy fundusze pomocowe, dzięki którym budujemy drogi, stawiamy stadiony, czy wiejskie świetlice, lub kanalizacje, jest to potrzebne, dzięki funduszom jest to łatwiejsze (pogoń za bardziej cywilizowanym zachodem Europy, nie doświadczonym realnym socjalizmem i jego dziadostwem).
Są czynniki pozytywne naszej akcesji, jak chociażby to, iż nasze bezrobocie wyeksportowaliśmy do Anglii czy Niemiec (udział w traktacie z Schengen-zewnętrznym w stosunku do Traktatu Lizbońskiego), z tych spraw powinniśmy się cieszyć.


Lecz jest wiele znaków zapytania, czy nasze uczestnictwo w strefie Euro musimy przyspieszać? może prościej jest odkładać to na "ruski miesiąc", czekając, aż Euro się rozsypie (może to potrwać lata, ale nie poniesiemy olbrzymich kosztów tej operacji), czy uczestnictwo w pakiecie fiskalnym (mamy koszty i na żadnej płaszczyźnie nie jesteśmy tegoż nawet potencjalnym beneficjentem), czy forsowana przez Niemcy unifikacja fiskalna - prowadząca do zwyżki podatków i tak już mocno pętających naszą gospodarkę, jest czymś potrzebnym? Takich pytań można zadać setkę...


Podsumowując sprawy idą w kierunku zupełnie nam niepotrzebnym, są to zupełnie inne struktury europejskie niż te do których wstępowaliśmy, miała być strefa wolnego handlu, przemieszczania się ludzi, towarów, wspólny europejski cel, wspólne bogacenie się, w końcu nie ma niczego pewniejszego dla zapewnienia pokoju w Europie, jak wspólne interesy, spotykanie się etc... to powoli ulega zatraceniu, gry interesów i ingerencja urzędników we wszystko, jest czymś diametralnie różnym...


(ps. tekst może niezbyt składny, bo pisany, szybko i z głowy, czyli niczego...)

przemadrzaly propagator kapitalizmu, wolnosci i wartosci

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka