san quentin tarantino san quentin tarantino
1766
BLOG

Sprawa Petelickiego. Najsłabsze ogniwo

san quentin tarantino san quentin tarantino Polityka Obserwuj notkę 16

 

Przez dziesięć dni, jakie minęły od tajemniczej śmierci generała Sławomira Petelickiego, przetoczył się przez media festiwal mniemań, gdybań, przypuszczeń, przekonań i przeświadczeń. Być może – spekulowano – długoletniego pracownika wywiadu i twórcę jednostki specjalnej, zaliczanej do 3-4 najlepszych tego typu formacji w świecie przeraziły początki alzheimera? Może pił zbyt dużo? Ewentualnie miał problemy z żoną? Albo złamały go niepowodzenia w interesach lub polityczne odsunięcie na boczny tor?

Wszystkie te wrzutki medialne miały jeden cel: uzasadnić lansowaną od pierwszych chwil hipotezę, że gen. Petelicki osobiście targnął się na swoje życie. Że nikt mu w tym nie pomagał ani do desperackiego aktu nie nakłaniał. Skąd śledczy zaraz po tzw. wstępnych oględzinach, bez przeprowadzenia sekcji zwłok, badań balistycznych i innych rutynowych w takich przypadkach procedur, o tym wiedzieli?  

Jak to skąd? Po pierwsze, zdecydowanie wypowiedział się w tej sprawie europarlamentarzysta Platformy Obywatelskiej Jacek Protasiewicz, który zaapelował (z Brukseli lepiej widać?), żeby nie szukać drugiego dna. Rada skądinąd sensowna, bo to pierwsze, które już osiągnęliśmy, jest chyba wystarczająco dotkliwe. W roli autorytetu wystąpił też minister od służb Jacek Cichocki, który poinformował opinię publiczną, że hipoteza samobójstwa jest absolutnie trendy i w pełni zgodna z europejskimi tendencjami.

Tak umocnieni w swej postawie prowadzący śledztwo sferę faktów praktycznie zignorowali. Przez pięć dni, co w odpowiedzi na pytanie „Gazety Polskiej” ujawnił rzecznik prokuratury, nie zainteresowano się nawet rejestrem rozmów telefonicznych generała, choć wiadomo skądinąd, że jednym z ostatnich rozmówców Petelickiego miał być zaprzyjaźniony z nim podobno Radosław Sikorski. Nie mamy zresztą pewności, czy śledczy faktycznie stronią od poznania faktów, czy raczej bardzo powściągliwie dzielą się wiedzą o swych ustaleniach.

Podano np., że monitoring podziemnego parkingu miejsca fatalnego zdarzenia akuratnie nie dokumentował. Kamera, a może kamery, zarejestrowała tylko wejście generała, a potem szlus. Ani obrazka więcej. No dobrze, kamery nie sięgały do kąta, gdzie (przyjmując, że autor wizualizacji opublikowanej przez „Super Express” oddał stan faktyczny) parkował samochód Petelickich, obok którego znaleziono ciało generała. Ale jeśli jest film, to musi być też znana godzina, o której generał (według zapisu monitoringu) znalazł się w podziemnej przestrzeni parkingowej. Na ten temat nikt się jednak nawet nie zająknął. A przecież główną słabością wersji oficjalnej jest właśnie jej niedookreślenie czasowe i niezborność przedstawionego scenariusza.

Sugerowany od samego początku przebieg zdarzeń miał być taki: Petelicki wychodzi z mieszkania do garażu około godziny 16. W domu nie ma go przez mniej więcej dwie godziny. Żona generała, zaniepokojona tym, że telefon męża nie odpowiada, schodzi około 18 na podziemny parking, gdzie znajduje ciało męża… Niewiele później rozpoczyna się medialna operacja pn. samobójstwo Petelickiego. Profesjonalnie wytwarzany szum informacyjny, w połączeniu z emocjami, jakie towarzyszyły sobotniemu meczowi polskiej reprezentacji, zaciera absurdalność tak przedstawionej wersji.

A) Dwie godziny spędzone w garażu, zwłaszcza po małżeńskiej sprzeczce, wcale by nie dziwiły, pod warunkiem, że mówimy o tradycyjnym garażu, odrębnym zamkniętym pomieszczeniu, w którym mężczyzna oprócz samochodu oraz części zapasowych, trzyma sprzęt sportowy, wędkarski lub jakieś inne przedmioty, będące przedmiotem jego pasji.  Ale podziemny parking w apartamentowcu przy Tagore’a to raczej wspólna przestrzeń parkingowa, która nie zapewnia żadnej intymności ani nie umożliwia uprawiania hobby.

(Co miałby robić w takim miejscu przez dwie godziny zdenerwowany awanturą, zdesperowany chorobą czy przygnębiony problemami biznesowymi generał? A gdyby nie czekając strzelił sobie w głowę od razu, to prawie niemożliwe, żeby przez tak długi czas w sobotnie, przedmeczowe popołudnie nikt do garażu nie zajrzał i nie znalazł jego ciała wcześniej niż żona).

Forsowana wersja nie wytrzymuje krytyki: ani ludzie się tak nie zachowują, ani podziemny parking nie jest wystarczająco ustronnym miejscem.    

B) Zakładając, że podane godziny (wyjście generała z domu i znalezienie jego ciała przez żonę) mają pokrycie w faktach, a nie są elementami legendy przykrywającej rzeczywisty przebieg zdarzeń, wydaje się oczywiste, że Petelicki po 16 opuścił garaż i gdzieś pojechał (na przejażdżkę, na umówione spotkanie, żeby odreagować emocje). Dlatego zarejestrowany przez system monitorujący czas wejścia do garażu jest tak ważny. Dlatego tak ważny jest wykaz połączeń telefonicznych generała, o który – według oświadczenia swego rzecznika – prokuratura do środy nawet nie wystąpiła. 

***

Jeśli prokuratura faktycznie działa tak, jak informuje rzecznik Ślepokura, to znaczy, że prokuratorom nie wolno prowadzić realnego śledztwa w tej sprawie. Jeśli natomiast robi to, co naprawdę do niej powinno należeć, a ustami rzecznika mówi to, co mówi, to znaczy, że sposób informowania opinii publicznej jest obliczony na wywołanie uczuć niechętnych organom ścigania oraz innym agendom państwa. Idzie tu o całą gamę emocji i odczuć, takich jak niewiara w rzetelność prowadzonych postępowań, irytacja brakiem profesjonalizmu, społeczna apatia, a wreszcie zwyczajne obawy i narastające poczucie braku bezpieczeństwa.

W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z działaniem na szkodę polskiego państwa i jego obywateli. Takie działania daje się wytłumaczyć tylko obecnością dobrze osadzonej i bardzo wpływowej agentury nieprzyjaciela. Obecna sytuacja Polski takie pesymistyczne oceny niestety w pełni uzasadnia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka