Jestem mamą. Zupełnie bezradną kobietą patrzącą jak mały bździul, któremu jeszcze niedawno stopy wielkości fasolek typu "Jaś" ledwo wystawały poza poduszkę typu "jasiek" osiąga kosmiczne rozmiary. Teraz jest skrzecząco-dudniącym nastolatkiem o wzroście 175 cm i girze rozmiar 43. Patrzę na ten nieuchronny rozwój z przerażeniem i dumą, wściekając się na bachora i jednocześnie chcąc go tulić. Najbardziej podatny na "cmoki" w czoło jest jak śpi, bo czas ogólnego odrzucenia wszelkich oznak uczuć matczynych doświadczam w kumulacji. No szanuję, szanuję... Żeby nie było mi tu żadnych pouczeń.
Jestem też trochę dziwną mamą. Na przykład nie zabraniam mu przeklinać. W związku z czym ... nie przeklina. No chyba, że mu spadnie kowadło na stopę. Nie każę chodzić spać o 22ej, więc chodzi o 22ej, bo kilka razy się przekonał, że rano jest się niewyspanym, gdy pójdzie się pod kołdrę o 1szej w nocy. Nie sprawdzam, czy przepakował plecak na następny dzień, bo jego samego cholera brała ze złości, gdy kilka razy zapomniał cyrkla, a nauczycielka postraszyła go jedynką, uwagą, albo wpisem nieprzygotowania. Nie zaganiam go do mycia zębów, bo to już czas, że trzeba sie podobać dziewczynom i przynajmniej nie smierdzieć. Wprawdzie nie ma jeszcze tego tematu, ale kilka imion, że "Olka to coś tam..." zaczyna sie przewijać. Może jedynie małe spięcia powstają na gruncie temperatury za oknem, gdy przy 10 stopniach Celsjusza nie chce wziąć kurtki, ale działa tekst "To nie bierz. Jak Ci dupa zmarznie, to Twój problem. Będziesz siny i na pewno śliczny". Wtedy pada "No dooobraaa..."
Cholera... Jestem mamą. Od 14 lat z kawałkiem... To chyba jednak wielkie zobowiązanie i odpowiedzialność. Zastanawiam się też co będzie jak mi syn przyprowadzi narzeczoną. Kiedyś pomyślałam sobie, że dla pełnej oceny dam jej do rozwiązania "Jolkę". Tak niby przypadkiem. Że niby ja nie umiem. W kuchni sprawdzać jej nie będę, bo w tej kwestii jestem zarozumiała i jak znam siebie i życie, to i tak mi się nic nie będzie podobało. Oszczędzę jej tego.
I chociaż nigdy nie miałam niezdrowego parcia na macierzyństwo, nie oglądałam się za wózeczkami z niemowlakami... Nie robiłam i nie robię "tiu, tiu, tiu" nad łóżeczkiem z dzieckiem, to ... jestem mamą.
Zakochaną na zabój w tym wyrośniętym gościu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości