Jak najbardziej czekam na najbliższy piątek. Szalik, flaga i takie tam, mimo to choinki z chałupy i samochodu nie robię. Jednak Igrzyska, to Igrzyska. Mam w sobie mało kobiecości przy tego typu wydarzeniach, chociaż nie umiem gwizdać na palcach, sikać pod murem w środku miasta, ani charchać na chodnik. Tu przepraszam wszystkich mężczyzn, którzy będąc kibicami nie charchają na chodnik, ale stereotyp, to stereotyp. Ja nie ulegam, ale wielu tak.
Rozbawiła mnie jednak dzisiaj lektura "instrukcji" kredki do twarzy. Taka dwukolorowa, czyli biało-czerwona. Kupiłam w sklepie dla ubogich (radzę lecieć jak najszybciej, bo mają wzięcie). Fajny pomysł i nawet ładnie rysuje oraz łatwo się zmywa, ale gdzie ona "made in"? Nie, nie... Nawet nie w Chinach. Otóż ... Vietnam. :)
I tu pełen szacunek dla pomysłodawcy i myśli jego ekonomicznej, bo mogą w ten sposób obskoczyć dwa państwa. Jak się narysuje do góry nogami, to i całe Maroko na Londyn się pomaluje.
A potem się ludzie dziwią, że Azja rośnie w siłę.